4 czerwca 2016

Rozdział IV - Labirynt


"Dlacze­go tęskni­my za ty­mi, którzy nie mogą za Na­mi tęsknić?"




  - Malia! - wrzasnął Thomas wyrywając się z uścisku Plastra.

  Rzucił się na mur próbując wspiąć się po pnączach. Ledwo oderwał się od ziemi, a pnącze pękło sprawiając, że Tommy wylądował na ziemi.

                             Przez kilkanaście sekund stałem w miejscu. Czułem się tak jakby był w jakimś transie. Wciąż nie docierała do mnie myśl, że mogę już więcej nie zobaczyć Malii. Trwałem w amoku nie mogąc ruszyć się z miejsca. Dopiero upadek Thomasa sprawił, że pobiegłem w stronę przyjaciela, który aż kipiał ze złości.  Wrzaski docierające z tłumu, który zebrał się przed wejściem do labiryntu w niczym nie pomagały. Dało się słyszeć opinie, które mnie doprowadzały do szału, nie wspominając o tym jak czuł się Thomas. "Jeden kłopot mniej", "Złamała zasady", "Zasłużyła sobie na to" - to tylko jedne z licznych zdań, które udało mi się wychwycić.

  - Wynoście się stąd! Pikolone klumpy, już! - krzyknąłem czując, że tracę nad sobą panowanie.

  Alby mnie poparł i rozgonił tłum. Chłopaki odeszli, jednak wciąż nie oszczędzali szyderczych komentarzy.  Po chwili przy wejściu zostaliśmy we czwórkę. Ja, Alby, Minho i Thomas. Stałem obok Thomasa nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Malia była sama. Sama w labiryncie. Moje myśli były chaotyczne, a jedyne na co miałem ochotę w tym momencie to zamordować Alby'ego, który powstrzymał mnie przed pobiegnięciem za dziewczyną. Jak w ogóle mogłem dopuścić do tego, żeby to Malia pomogła Thomasowi ciągnąc Minho? Dlaczego po raz kolejny się zawahałem? Minho był moim najlepszym przyjacielem, to mi powinno najbardziej zależeć na jego bezpieczeństwie. A Malia? Znała go niespełna kilka godzin, a rzuciła mu się z pomocą, ryzykując własne życie.

  - Newt. W porządku? - spytał Alby.

  Spojrzałem na niego ze wściekłością. Jak mógł w ogóle pytać o coś takiego? Czy on nie rozumie tego co się przed chwilą stało? Nikomu oprócz Minho i Thomasa nie udało się przetrwać nocy w labiryncie. Ale oni byli razem, mogli działać wspólnie. Jak taka drobna istotka jak Malia poradzi sobie stając oko w oko z Buldożercą?

  - Zostaw mnie samego, zanim powiem coś czego będę żałował - wykrztusiłem przez zaciśnięte zęby i podszedłem do Thomasa i siedzącego obok niego Minho.

  Plaster próbował zabrać go do sali szpitalnej, jednak ten wzbraniał się przed tym jak tylko mógł. W końcu machnął ręką i odszedł na kilka kroków.

  - Przepraszam Tommy - wyjąkałem po chwili - To moja wina.

  Thomas spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Trudno były wyczytać jakiekolwiek emocje na jego twarzy. Z furii, którą widziałem chwilę wcześniej w jego oczach nie pozostało już nic oprócz ogromnego smutku.

  - To nie Twoja wina - powiedział sucho pomagając Minho się podnieść.

  - Ej, przestańcie. Głowy do góry. Nic jej nie będzie - odezwał się Minho, a mój wzrok natychmiast powędrował w stronę przyjaciela.

  - Z góry skazujecie ją na porażkę? Od początku ciągnęło ją do labiryntu. Zapewniam Was, że nie da się zabić. Nie wierzę, że to ja muszę Was pocieszać - mruknął Azjata wywracając oczami - Jakby nie patrzeć jestem jej coś winien, a wiecie, że nie lubię być niczyim dłużnikiem. Aż mnie boli, że jutro będę musiał być dla niej miły - dodał lekko się uśmiechając.

  - Zamknij się Minho - mruknął Thomas zaciskając pięść - Chodźmy lepiej do Plastra, żeby nie musiał Ci obciąć tej nogi - dodał po chwili nieznacznie kiwając głową w moją stronę.

                             Wiedziałem, że Thomas cierpi. Gdyby była taka możliwość zapewne już byłby w labiryncie. Podobnie jak ja. Niestety nie istniał żaden sposób pomocy Malii, żaden. Przez chwilę patrzyłem jak Thomas i Plaster prowadzą Minho w głąb Strefy. Gdy tylko zniknęli w jednym z nielicznych pomieszczeń, odwróciłem się podchodząc do wejścia do labiryntu. Oparłem głowę o chłodną ścianę i przymknąłem oczy. Miałem ochotę wrzeszczeć, uderzyć, kogoś, albo coś zniszczyć. Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić. Powinienem ją trzymać, to ja pierwszy powinienem wbiec do labiryntu. Ja nie ona. Jak głupio by to nie zabrzmiało, nie mogłem jej teraz stracić. Dopiero ją poznałem, poczułem coś czego nigdy nie czułem. Nie mogli mi jej teraz tak po prostu odebrać. Nie mogli. Malia była moją nadzieją na lepsze życie. Nie tylko na wydostanie się ze Strefy, ale na odnalezienie nadziei i radości z życia, którą już dawno straciłem. Przez dwa dni, które Malia spędziła w Strefie uśmiechnąłem się więcej razy, niż przez ostatni miesiąc. To przy niej czułem coś niesamowitego, coś czego nie potrafię nawet nazwać. I dzięki niej wróciło coś z dawnego życia. Pojedyncze wspomnienie z Nami w roli głównej. To nie mógł być przypadek. To, że została przysłana do Strefy to na pewno jakiś znak.

  - Co jeszcze mi zabierzesz? - szepnąłem pod nosem patrząc na labirynt - Nie mogę jej stracić - powiedziałem pod nosem siadając na ziemi, a plecami opierając się o lodowatą ścianę.

                              Nic się jej nie stanie. Da sobie radę - powtarzałem te słowa w myślach niczym zaklęcie. Minho i Thomasowi się udało, Malii też nic nie będzie. Wróci cała i zdrowa, a jutro będę mógł ponownie spojrzeć w jej piękne, brązowe tęczówki. Tak będzie, na pewno tak będzie. Gdy rano wejście się otworzy, ona będzie tam stała, cała i zdrowa. Ponownie przymknąłem oczy. Labirynt zabrał mi wszystko. Zniszczył psychikę, odebrał wspomnienia. Przez pobyt tutaj kuleję. Nigdy nikomu tego nie zdradziłem, ale próbowałem się zabić. Wspiąłem się na jedną ze ścian i skoczyłem. Znalazł mnie Alby, który od tamtej pory czuł się za mnie w jakiś sposób odpowiedzialny. Stanąłem na nogi, tak mi się wydawało. Wiele  mu zawdzięczałem, nigdy nie podważałem tego co mówił, a wręcz przeciwnie, zawsze miał moje pełne poparcie, jednak nie dziś. Dziś miałem ochotę go zamordować. Dlaczego żaden ze Streferów nie rozumiał tego co czuje? Dla mnie strata Malii była niczym największy cios. Zdecydowanie za szybko się do niej przywiązałem. Ale czuje... po prostu czuje, że to nie jest nowe uczucie, a kontynuacja czegoś co zaczęło się dużo wcześniej. Zapewne przed tym gdy tu trafiłem, a może jeszcze wcześniej?

  - Dasz radę Malia! - krzyknąłem uderzając pięścią w mur - Wierzę w Ciebie - dodałem ciszej.

Nawet nie łudziłem się, że dziewczyna mnie usłyszy. Nie mogłem wiele zrobić, ale chciałem być przy niej, chociaż myślami. Jeśli coś się jej stanie. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie, nic jej nie będzie. Nie myśl tak - skarciłem sam siebie.

  - Tak namieszałaś w moim życiu. Nie możesz teraz z niego zniknąć - szepnąłem pod nosem.

  Mówiłem sam do siebie, jednak w tym momencie to chyba był mój najmniejszy problem. Nie zamierzałem się ruszać z pod wejścia. Nie mogłem. Musiałem tu zostać.

****
                             Wszystko działo się tak szybko. Gdy zobaczyłam Thomasa i Minho, musiałam im pomóc. Tommy sam nie zdążyłby doprowadzić Minho do wejścia. Działałam odruchowo. Podobnie jak odruchowo pobiegłam za dziwną kopułą, która wypadła z plecaka Minho. Zabrakło mi kilku sekund, żeby zdążyć przed zamknięciem wejścia. Gdy podniosłam kopułę, mogłam już tylko patrzeć jak przejście się zamyka. Zrezygnowana usiadłam na ziemi. Chciałam wejść do labiryntu, ale nie w takich okolicznościach. Cała moja pewność siebie i poczucie, że zrobiłam słusznie, zniknęło w jednej chwili. Minho nie bez powodu zabraniał mi wejść do labiryntu. Nawet nie wiedziałam czym dokładnie byli Ci Buldożercy, ale widziałam co dzieje się z osobami, które je spotkały. Wolałabym nie stanąć z nimi oko w oko. Czułam dziwny uścisk w okolicach żołądka. Denerwowałam się. To nie był jeszcze paniczny strach, ale wzmożony niepokój. Wstałam. Musiałam obmyślić jakiś plan działania. Jeśli zostanę tutaj, nie mam szans w starciu z tymi stworami. Muszę znaleźć jakąś kryjówkę, ale też nie mogę oddalić się za daleko. Przecież nie znam tego miejsca. Rozejrzałam się, a mój wzrok przykuły zwisające ze ściany plączą. Pociągnęłam za jedno z nich i przywiązałam do niego kopułę. Coś mi mówiło, że jest ona niezwykle cenna, dlatego gdyby coś mi się stało, warto było, żeby Zwiadowcy bez problemu ją znaleźli. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie.
                             Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej. Labirynt zaczął wyglądać jak sceneria z najstraszniejszego horroru. Usłyszałam syknięcie. Jedno, drugie, trzecie. Każde w takim samym odstępie czasowym. Nagle znikąd zerwał się wiatr, a do moich uszu zaczęły dochodzić niepokojące dźwięki. Wychyliłam się z za rogu i zamarłam. To coś. To musiał być on. Buldożerca. Był okropny! Budził lęk i obrzydzenie. Przyległam do ściany modląc się, żeby mnie nie dostrzegł. Zaczęłam powoli posuwać się naprzód. Chciałam odejść jak najdalej od miejsca gdzie go dostrzegłam.

  - Pamiętaj Malia. DRESZCZ jest dobry!

  Odwróciłam się gwałtownie. Znałam ten głos. Należał do kobiety, która nawiedzała mnie w snach. Rozejrzałam się, jednak nikogo nie dostrzegłam.

  - Ty i Thomas jesteście rozwiązaniem. Pamiętaj DRESZCZ jest dobry. DRESZCZ jest dobry.

  Pokręciłam głową nie miałam pojęcia skąd dochodzi ten dźwięk. Czułam się tak jakby moja głowa za chwilę miała eksplodować. Jestem sama w środku labiryntu, w okół mnie grasują Buldożercy, a ktoś próbuje mi wmówić, że to wszystko jest normalne, a co więcej dobre.

  - Dobry? Dobry dla kogo? - krzyknęłam.

   Szybko pożałowałam tej decyzji. Jedno z tych dziwnych stworzeń mnie dostrzegło. Prychając i sycząc ruszyło w moją stronę. Chciałam się wycofać, ale znikąd pojawił się kolejny Buldożerca. Odcięli mi drogę. Spanikowałam. Nie miałam czym się bronić. Jeszcze mocniej przyległam do ściany. Nagle moja dłoń napotkała jakiś opór coś jakby jakiś guzik. Bez zastanowienia go wcisnęłam. W tym samym  momencie poczułam, że lecę w tył. Upadłam na ziemię, a mur ponownie się złączył. Ukryte przejście? To zaczęło się robić coraz dziwniejsze. Rozejrzałam się. To miejsce różniło się nieco od tego w którym byłam chwilę wcześniej. Z ziemi wyrastało coś na kształt kolców, jednak to nie one przykuły moją uwagę, a ogromny nadajnik wiszący na ścianie na przeciwko mnie. Pod nim wielkimi literami wygrawerowano jedno słowo: DRESZCZ. Złapałam się za głowę. Nie wiem czym to było spowodowane, ale z każdą chwilą pulsowanie, które czułam z tyłu głowy, stawało się coraz mocniejsze, a ból robił się nie do zniesienia.

- DRESZCZ jest dobry!

Znowu ten sam głos. Tym razem głośniej. Zupełnie jakby ktoś powtarzał to zdanie przez miliony rozstawionych w tym miejscu głośników. Upadłam na kolana zasłaniając uszy dłońmi. Jednak głos nie słabł, a wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że robi się coraz głośniejszy. Przymknęłam oczy.

- On się nie kwalifikuje. Przestań nalegać Malia. Zabierasz miejsce innym -  powiedziała Teresa pochylając się nad jakimiś papierami - Pani Paige na pewno się na to nie zgodzi.

- Nic nie rozumiesz. On musi wziąć w tym udział. Mam swoje argumenty - powiedziałam stanowczo rzucając coś na stół - On musi tam trafić - powtórzyłam siadając obok Teresy.

  Otworzyłam oczy. Kolejne wspomnienie? Nie to nie możliwe. O co znowu chodziło? I dlaczego akurat teraz?

  - Auuu - wrzasnęłam nie mogąc podnieść się z ziemi.
   Byłam pewna, że moja głowa zaraz eksploduje. Bólu, który czułam nie mogłam porównać do niczego co znałam. Ostatkami sił podniosłam się z ziemi. Nadajnik świecił na czerwono, a  na nim przez chwilę zamigała czarna cyfra: 4. W tym samym momencie kolor wyświetlacza się zmienił. Rozległo się kilka głośnych pyknięć. Nie miałam siły, ale wiedziałam, że nie mogę tu zostać. Zaczęłam biec, a raczej wlec się w bliżej nieokreślonym kierunku.

- On jest tu przez Ciebie.

  I znowu ten sam głos. Przygryzłam wargę i przyśpieszyłam.

- DRESZCZ jest dobry! Czekam na Ciebie Malia. Nie zawiedź mnie.

                             Ponownie zakryłam uszy dłońmi. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz przed oczami tracił ostrość. Mimo tego dzielnie szłam na przód, jakby to miało mi w jakikolwiek sposób pomóc. Korytarz, skręt i jeszcze jeden korytarz. Chciałam ponownie skręcić gdy potknęłam się o wystającą gałąź i upadłam na ziemię. W tym samym momencie rozległo się parsknięcie i ten sam przerażający dźwięk. Nieznacznie uniosłam głowę. Buldożerca. Zbliżał się do mnie. Nie miałam siły wstać. Próbowałam się czołgać, ale z góry byłam na skazanej pozycji. Poczułam mocne szarpnięcie i zostałam rzucona o ścianę. Upadłam na ziemię. Wszystko mnie bolało. Nie miałam siły na nic. Mogłam tylko przyglądać się bestii, która za chwilę ze mną skończy. Buldożerca już podnosił co przypominało szczypce gdy rozległo się kolejne głośne pyknięcie. Stwór odwrócił się i odszedł. Tak po prostu odszedł. Przekręciłam się na plecy. Poczułam jakąś dziwną substancję spływającą po mojej ręce, okazało się że to krew. Musiałam mieć poważnie zranioną rękę, jednak nie czułam bólu. Nie w tej części ciała. Ból głowy przysłaniał mi wszystko inne. Czułam, że oczy zaczynają mi się zamykać. Powieki stawały się coraz cięższe.

  - Nie odpływaj, nie odpływaj - powtarzałam pod nosem.

  Starałam się walczyć z sennością, jednak szło mi coraz gorzej. Poddałam się i zamknęłam oczy. W głowie wciąż słyszałam ten sam głos.

  - To Twoja wina. On jest tu przez Ciebie... To Twoja wina...

****
                             Siedziałem pod murem nerwowo zerkając na zegarek. Do otwarcia wejścia zostały jeszcze dwie godziny. Czułem, że zaraz zwariuje. Przez całą noc nie mogłem się na niczym skupić. Czasami miałem wrażenie, że słyszę Malię. To raczej nie było możliwe. Pewnie tak bardzo chciałem ją usłyszeć, że zadziałała moja podświadomość. Usłyszałam jakiś szelest. Ktoś szedł w moją stronę. Nie musiałem podnosić wzroku, żeby wiedzieć, że tym kimś jest Tommy.

  - I jak się trzymasz? - spytałem gdy brunet usiadł obok mnie.

  - To chyba najgłupsze pytanie jakie mogłeś mi teraz zadać - mruknął Thomas - Co mam Ci odpowiedzieć? Jest beznadziejnie. To moja siostra. Powinienem ją chronić. Gdybym jej wszystko wyjaśnił, znalazł więcej czasu, żeby z nią porozmawiać.

  - Przestań. To nie Twoja wina. Nie miałeś kiedy tego zrobić. Obiecałem Ci, że się nią zajmę. To ja powinienem jej wszystko wyjaśnić - westchnąłem przenosząc wzrok na przyjaciela.

  Czułem się podle. Tak naprawdę to dzisiejszego dnia spędziłem z Malią niespełna dwie godziny. Nie wytłumaczyłem jej nic. Wiedziała, że nie może wchodzić do labiryntu, ale nie wiedziała dlaczego. Zapewne nawet nie domyślała się kim naprawdę są Buldożercy.

  - Mogę Cię o coś zapytać? - powiedział Thomas.

  Kiwnąłem głową.

  - Dlaczego tak się przejmujesz moją siostrą? Chyba nie chodzi tylko o to, że jest nowa, prawda?
Spojrzałem na przyjaciela przygryzając policzek od środka.
  Nie miałem pojęcia co mam mu odpowiedzieć. Oczywiście, że nie chodziło tylko o to. Ale jak wyjaśnić Thomasowi wszystko co działo się teraz w mojej głowie?

  - Nie wiem Tommy. Dlatego, że jest inna od wszystkich. Może dlatego, że czuje się tak jakbym ją znał. No i dzięki Malii coś sobie przypomniałem - mruknąłem odwracając wzrok.

  Nie lubiłem rozmawiać o swoich uczuciach. To zawsze był temat tabu. Rozmawianie z Tommy'm o tym co łączy mnie i jego siostrę, nie należało do rzeczy prostych, Tym bardziej, że sam nie wiedziałem co właściwie czuje do Malii i dlaczego jest dla mnie taka ważna.

  - Wróciły Ci wspomnienia? - spytał Thomas zmuszając mnie, żebym na niego spojrzał.

  - Nie. Znaczy jedno. Pamiętam Twoją siostrę - powiedziałem spokojnie przeczesując dłonią włosy.

  - Myślisz, że to jakiś znak?

  - Nie mam pojęcia Tommy. Odkąd się pojawiłeś, wszystko przewróciło się do góry nogami. Wydaje mi się, że zaczęło się coś nowego. Malia wspominała coś o nowym etapie - dodałem po chwili przypominając sobie słowa blondynki.

  - O nowym etapie? - powtórzył Tommy.

Pokiwałem głową.


  - Nie powiedziała nic więcej - westchnąłem po raz kolejny zerkając na zegarek.

  - Będzie musiała mi wszystko wyjaśnić, może uda nam się to poskładać - stwierdził Tommy.

  - Masz racje. Później będziemy musieli  z nią porozmawiać - potwierdziłem i spojrzałem przed siebie.

  Na chwilę zapadła cisza. Nie miałem pojęcia co mogę powiedzieć, dlatego postanowiłem się nie odzywać. Czasami lepiej po prostu posiedzieć w ciszy, niż paplać głupoty, jak Minho.

  - Wiesz wydaje mi się, że Malia i Teresa za sobą nie przepadają - powiedział Thomas.

  - Niesamowicie szybko to do Ciebie dotarło - rzuciłem nie mogąc się powstrzymać.

  - Nie o to mi chodzi. Teresa chyba coś pamięta, ale nie chce mi nic powiedzieć.

  - Nic dziwnego - mruknąłem - Nie obraź się Tommy, ale nie ufam jej - dodałem.

  - Zauważyłem. Sam mam mętlik w głowie, ale wydaje mi się, że to, że one się nie lubią ma jakieś głębsze podłoże. Widziałeś jak zareagowała Teresa gdy pojawiła się Malia. To Malia musi mieć o coś żal do Teresy - powiedział Thomas przekręcając w palcach mały kamyczek.

  - Może ma powody? Teresa od początku dziwnie się zachowuje - powiedziałem zgodnie z prawdą.

  - Nie wiem, ale ona się o nią martwi. Przed chwilą z nią rozmawiałem. Boi się, że Malia sobie nie poradzi.

  - Niesamowite - mruknąłem.

  Naprawdę nie miałem ochoty słuchać o Teresie. Nie wiedząc czemu, czułem się dziwnie zły. Teresa była tutaj. Cała i zdrowa, a Malia? Malia była sama w labiryncie. Zdana tylko i wyłącznie na siebie. Zdecydowanie bardziej wolałbym, żeby role się odwróciły, ale nie mogę tego powiedzieć głośno, a już na pewno nie przy Tommy'm. Nie wiedząc dlaczego Teresa była dla niego ważna. Cholernie ważna. Zerknąłem na zegarek. Jeszcze czterdzieści minut. Podniosłem się z miejsca i nieświadomie zacząłem chodzić w kółko. Z daleka musiało wyglądać to komicznie, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Tommy siedział pod ścianą nie odzywając się, ani słowem. Pół godziny. Dostrzegłem jakiś ruch. Po chwili obok mnie pojawił się Minho. Plaster zrobił mu opatrunek. Minho kulał, ale był w stanie sam chodzić.

  - Cześć - rzucił Minho.

  - Tylko nie pytaj czy wszystko gra - mruknąłem widząc, że przyjaciel już otwiera usta.

  - Nawet nie zamierzałem - oburzył się chłopak.

  - Co Ci się właściwie stało? - spytałem wskazując głową na jego nogę.

  Wczoraj rana wyglądała o wiele poważniej.

  - A no tak. Znaleźliśmy wczoraj z Thomasem coś na kształt nowego przejścia. Nadziałem się na jakiś kolec. Początkowo ból był nie do zniesienia, ale teraz jest już lepiej. Plaster stwierdził, że za kilka dni wszystko powinno być w porządku - wyjaśnił Minho.

  - Świetnie - stwierdziłem.

  Stanąłem obok przyjaciela, ponownie patrząc na zegarek. Dwadzieścia minut.

  Pierwszy raz, aż tak denerwowałem się przed otwarciem wejścia. Nawet pierwsza wizyta w labiryncie nie wzbudzała we mnie tyle emocji. Z jednej strony chciałem wierzyć, że Malia wróci cała i zdrowa i gdy tylko wejście się otworzy, od razu ją zobaczę. Coś jednak podpowiadało mi, że to nie będzie takie proste. A co jeśli Malia już nie żyje? Potrząsnąłem głową chcąc odrzucić od siebie te myśli. Dziesięć minut. Przed wejściem pojawiła się Teresa i Chuck. Tuż za nimi szedł Alby. Na szczęście reszta nie miała odwagi, by po wczorajszym incydencie się tu pojawić.

  - Trzy minuty - powiedziałem na głos.

  Spojrzałem na Thomasa, który podniósł się z miejsca. Obaj stanęliśmy tuż przed wejściem. Po kilkunastu sekundach usłyszeliśmy szczęknięcie. Wejście zaczęło się otwierać. Moje serce biło jak oszalałe. Im bardziej przejście się otwierało tym większy czułem nie pokój.

  - Nie ma jej Newt. Rozumiesz? Nie ma jej - powiedział Thomas kucając.

  Przez chwilę jeszcze wpatrywałem się przed siebie licząc na to, że Malia za chwilę wyjdzie za rogu, jednak nic podobnego się nie stało.

****
Rozdział IV. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Wiem, że wszystko dzieje się bardzo szybko, ale tak od początku miało być. Akcja tego opowiadania nie będzie toczyć się tylko w labiryncie, ale też poza murami. Dziękuje za wszystkie komentarze i cenne uwagi. Dajecie mi siłę i motywację do dalszego pisania. Obiecuje, że postaram się na bieżąco komentować wasze opowiadania. W ogóle myślę, żeby stworzyć podstronę z blogami, które odwiedzam, ale to w niedalekiej przyszłości. Zostawiam Was sam na sam z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że bardzo mnie za niego nie znienawidzicie.

16 komentarzy:

  1. Właśnie nadrobiłam III i IV rodział.
    Co tu się dzieje! Malia z niewyjaśnionymi wspomnienami, utknęła sama w labiryncie, pełnym buldożerców i Newt, który nie może się z tym pogodzić. No i końcówka, która rozdziera serce.
    Muszę ci powiedzieć, że Twój sposób pisania bardzo przypadł mi do gustu, a nowa historia, kórą tworzysz - godna pochwały.
    Koniecznie muszę się dowiedzieć co stało się z Malią, dlatego ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rodział. :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Przy okazji zapraszam do siebie na nowy rodział.

    http://skffareg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. <3
      Twoje komentarze są bardzo budujące.
      Jeszcze przez chwilę nic się nie wyjaśni, ale taki urok tej historii. Im więcej zagadek, tym ma być ciekawiej. Mam nadzieję, że natłok nowych informacji, nie zaburzy fabuły. Newt bardzo to przeżywa, dla niego to co czuje do Malii jest czymś nowym, dlatego sam jeszcze nie wiem jak to sobie wytłumaczyć. Końcówka miała być dramatyczna, budujemy napięcie. :D No zobaczymy jak to z tą Malią będzie. Mogę zdradzić, że noc spędzona w labiryncie, odegra kluczową rolę nie tylko w jej życiu, ale też w życiu Newt'a i reszty. :)
      Dziękuje i obiecuje, że jeszcze dzisiaj wpadnę i zostawię komentarz. Pozdrawiam. ;*

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Newt się o nią martwi. To urocze (myślisz, że by się wkurzył, jakby wiedział, że jest uroczy?).
    I to "cholera" :,) wiesz że w serii powiedział to słowo ponad 300 razy? Taka nieprzydatna ciekawostka.
    Co się dzieje z Malią? Weź jej nic nie rób. Lubię ją. Plose...
    Znalazłam jeden błąd:
    chłoną ścianę - zjadłaś 'd'
    Pisz kolejny rozdział bo umieram z ciekawości co się stanie.
    Pozdrawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak btw odpowiedziałam już na twój komentarz (za który dziękuję). ;)

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia czy by się wkurzył, ale czy tego chce czy nie, jest uroczy. :D Ale już niedługo, niebawem coś się zmieni, ale więcej na razie nie mogę zdradzić. Wiem, w zasadzie wiem o nim wszystko. :D A jego 'cholera' też brzmi na swój sposób uroczo. Ostatnio było dużo Malii teraz dla odmiany jest dużo Newt'a. Coś tam jej się stanie, nie może wyjść z tego bez szwanku. Wydarzenia w labiryncie będą kluczowe dla dalszego rozwoju akcji. :)
      Postaram się dodać coś jak najszybciej. Na razie mam wenę i trochę czasu, także zamierzam to wykorzystać. :)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za komentarz. :*

      Usuń
    3. Hej, kiedy zamierzasz wstawić nowy rozdział? Bo już się doczekać nie mogę ^^

      Usuń
    4. Może później coś się pojawi, ale nie obiecuję. Na razie mam 1/4. :D

      Usuń
    5. Okay, pisz szybko, bo ciekawość mnie zżera ;)

      Usuń
  3. Takie wspomnienia to nic dobrego ;< Mam nadzieję, że biedaczka jakoś to wszystko wytrzyma! Labirynty... czy tylko ja ich nie lubię i unikam (zwłaszcza gier tego typuxD ) daj znać o nowym rozdziale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malia to silna dziewczyna, jednak każdy ma jakieś granice. Trochę ją pomęczę, taki ze mnie sadysta.
      Jasne, że dam.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Po pierwsze dziękuję bardzo za informowanie mnie o nowym rozdziale. Mam nadzieje, że to nie będzie problem, tak na przyszłość, co?
    A teraz przejdę do rozdziału. Dobra, rozwaliłaś mnie. Ja tutaj sądziłam, że Malia bez żadnych komplikacji, spokojnie przeżyje noc w Labiryncie, a tutaj jej nie ma, kiedy wrota się otwierają. Jestem ciekawa kim jest ta kobieta, bo to cholernie mnie interesuje. Po za tym uwielbiam Malię! Nigdy nie przepadałam za Teresą, więc ta dziewczyna skradła moje serce. Tak samo jak połączenie jej z Newt'em.
    No nic, czekam na kolejny rozdział. A tymczasem sama pragnę Cię zaprosić na nowy rozdział, który wrzucę jeszcze dziś. :)
    Życzę Ci dużo weny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to nie problem, a wręcz przeciwnie - czysta przyjemność. Bardzo miło się czyta Twoje komentarze. :)
      Na początku, też chciałam ja uratować, ale stwierdziłam, że to by było za proste. Nie jest i nigdy nie będzie bohaterką idealną, dlatego nie mogła wyjść z tego bez szwanku. Trochę muszę ją pomęczyć, dlatego że noc w labiryncie będzie kluczowa, dla dalszych wydarzeń.
      Mi też w Więźniu brakowało solidnej bohaterki, która skradłaby moje serce. Nie mówię, że Malia taką jest, ale Teresy podobnie jak Ty nigdy nie lubiłam. :)
      Dziękuje i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Uwielbiam. Ja po prostu uwielbiam to co tu stworzyłaś. W sumie sama nie wiem co tu napisać... Dobra, zacznę od początku.
    Jedyną moją myślą, gdy wrota się zamknęły było "Ona na pewno to przeżyje, będzie cała i zdrowa, w końcu siostra Thomasa!" A to co czytam zwala mnie z nóg. Głupi Buldożerca.
    Co to są za głosy? A to wspomnienie? Ja mam jeszcze tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Wystarczy mi czekać na kolejny rozdział. Szarpiesz moimi uczuciami, Czarny Aniołku, oj szarpiesz. Przysyłam ci dużo weny na rozdział piąty.
    Miłego dnia i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za komentarz!
      Strasznie się cieszę, że Ci się spodobało. Bardzo mi miło. :)
      Gdyby nic jej się nie stało, musiałbym ją wyidealizować, a nie chcę, żeby Malia była idealna. Musi mieć jakieś wady. Podobnie jak musi trochę pocierpieć. Wydarzenia z nocy, którą spędziła w labiryncie będą odgrywały ważną rolę w dalszej części opowiadania.
      Dziękuje i również serdecznie pozdrawiam. :*

      Usuń
  6. Czeeeść. Zapraszałaś mnie do siebie więc jestem. Szczerze mówiąc wyczytałam, że opowiadanie jest inspirowane na filmie Więzień labiryntu to trochę się zniechęciłam, ponieważ nie oglądałam tego filmu, więc bałam się, że nic nie zrozumiem. Ale zaczęłam czytać, wciągnęłam się baaaaaardzo. Po dwóch rozdziałach stwierdziłam, że muszę obejrzeć film. :)
    Bardzo mi się to podoba, nie wiem jak jest w filmie, ale większość postaci wzbudza sympatię, no może prócz Teresy..
    Teraz martwię się co sie dzieje z Malia. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nią w porządku. I coś czuje, że Newt i Tommy wejdą do labiryntu, żeby jej poszukać. Czekam na kolejny rozdział! Będę tutaj zaglądać.
    + zgodnie z prośbą informuje Cie, że u mnie nowy rozdział. Serdecznie zapraszam :)
    http://bigxliar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że jednak postanowiłaś zapoznać się z moim opowiadaniem i że w ogóle zajrzałaś. :)
    O 'Więźniu labiryntu' panuje opinia, że albo się tę serię kocha, albo nienawidzi. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy.
    Nie wszystko będzie się zgadzać z filmem czy też książkami. Pojawią się nowe postaci, wydarzenia.
    Zachęcam do obejrzenia filmu, ale nie jest on konieczny by zrozumieć o co chodzi w opowiadaniu, chociaż na pewno bardzo pomocny. :)
    Teresa. Nikt nie lubi Teresy, nie da się.
    W kolejnych rozdziałach nie będzie nudno to mogę obiecać.
    Dziękuje za komentarz i powiadomienie. Na pewno wpadnę, żeby zapoznać się treścią.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo