1 września 2016

Rozdział XIII - Rachel

      Od kilku minut w pokoju panowała kompletna cisza. Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Co jakiś czas przekręcałam głowę na bok, aby sprawdzić co robi Teresa. Odkąd odczytałam napis na jej karku, a konkretniej od momentu gdy padło słowo: zdrajczyni, nie odezwała się do mnie ani słowem. Siedziała plecami do mnie, wpatrując się w ścianę. Próbowałam zacząć rozmowę, ale odpowiedziała mi cisza. Zrezygnowana przymknęłam powieki. To wszystko, zaczynało mi się coraz bardziej nie podobać. Jakim prawem DRESZCZ zrobił nam tatuaże? Dlaczego uważali, że jesteśmy ich własnością? I najważniejsze - co oznaczają dopiski, którymi nas określi? Nie sądziłam, że w najbliższej przyszłości poznam odpowiedzi na te pytania. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że Stwórcy niczego nie wyjaśniają. Jeśli sami nie znajdziemy odpowiedzi, nadal będziemy tkwić w niewiedzy. Coraz bardziej niepokoił mnie fakt, że jesteśmy odcięte od chłopaków. Nie wiedziałyśmy co się z nimi dzieje i na odwrót. Byli zaledwie kilka sal dalej, jednak przez te kilkadziesiąt minut, które minęły, wszystko mogło się zmienić. Nie byłam pewna niczego. Czułam rosnący niepokój. Wiedziałam, że pobyt w tym miejscu, nie przyniesie niczego dobrego. Im dłużej byłam w siedzibie DRESZCZ-u, tym bardziej to miejsce wydawało mi się znajome, a przez to jeszcze bardziej niebezpieczne. Czułam coś na kształt ulgi. W końcu wydostałam się że Strefy. Za rogiem nie czekali Buldożercy, ani złowrogi labirynt. A jednak ta cząstka szczęścia, która poczułam, już dawno zniknęła. Zastąpił ją wzmożony niepokój. Czułam, że spotka nas coś złego. Coś wisiało w powietrzu. Kwestią czasu było, aż zaatakuje. Nie wiedziałam jak, ale jasne było, że musimy się stąd wynosić i to jak najszybciej.
     Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych dni. Otworzyłam oczy i w ciągu sekundy, podniosłam się i usiadłam na łóżku. Do środka wszedł Charlie w towarzystwie jakiejś lekarki.
- Tereso mogę Cię prosić? - spytała kobieta.
Tessa wstała i przez chwilę bez słowa wpatrywała się w kobietę.
- Zaraz, zaraz o co chodzi? - spytałam gwałtownie podnoszą się z miejsca i ruszając w stronę przyjaciółki.
- Spokojnie - powiedział Charlie i lekko się uśmiechnął -  Czas na badania. Teresa jest pierwsza na liście. Wróci do pokoju jeszcze przed kolacją.
- Jakie badania? - Teresa obdarzyła lekarkę niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
- Sporo przeżyliście w Strefie. Musimy sprawdzić waszą wydolność, zakres funkcjonowania organizmu i podać niezbędne specyfiki. Wszystko dla waszego dobra - wyjaśniła kobieta i posłała nam uśmiech.
Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że jest nieszczery.
Teresa chyba była innego zdania, gdyż tylko pokiwała głową.
- Dla naszego dobra? - spytałam sarkastycznie i prychnęłam cicho.
Niesamowite ile nawyków przyjęłam po Minho i to w tak krótkim czasie.
Kobieta puściła moja uwagę mimo uszu i spojrzała wyczekująco ma Teresę.  Nie chciałam tak po prostu pozwolić jej pójść z tymi ludźmi, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mamy nic do gadania. Oni i tak zrobią co będą chcieli, a nasze protesty, mogły tylko pogorszyć naszą i tak już nie najlepszą sytuację.
- Dokąd ją zabieracie? - zadałam jedno z niezwykle inteligentnych pytań, jednak możliwość usłyszenia od nich, gdzie zabierają Teresę, pozwalała mi na zlokalizowanie jej położenia. Nie wiadomo czy ta informacja z biegiem czasu, nie okaże się niezwykle cenna.
- Do gabinetu lekarskiego w południowym skrzydle - powiedział Charlie - Tam jest coś na kształt szpitala - dodał.
- Możemy iść? - lekarka spojrzała na Teresę, a ta pokiwała głową. Zdążyłam wymienić z nią spojrzenie, a zniknęła za drzwiami. 
Ku mojemu zdziwieniu Charlie, nadal nie opuścił pokoju. Co więcej wyraz jego twarzy złagodniał, a w oczach pojawiły się dziwny blask. To co zrobił później, jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. On... on mnie przytulił. Byłam kompletnie zbita z tropu. Gdy się ode mnie odsunął w jego oczach widziałam łzy.
- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że żyjesz - wydusił po chwili - Przecież Bett... ona Cię zabiła! 
Przygryzłam wargę. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Kim była Bett? Zabiła mnie? Przecież w Strefie oprócz mnie i Teresy, nie było innych dziewczyn.
- Wybacz, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś - wyjąkałam cofając się.
- Ty naprawdę nic nie pamiętasz? 
- Byłam w Strefie, ale nie było tam żadnych dziewczyn. Nie wiem kim jest ta cała Bett. Spędziłam tam tydzień i nikogo takiego nie spotkałam.
- Tydzień? - Charlie nie krył zdziwienia. Wziął głęboki oddech i zacisnął pięść.
- Spędziłaś w Strefie rok! Cały rok Mals! Jak możesz tego nie pamiętać? Grupa B, nic Ci to nie mówi?
Pokręciłam głową. Co on próbował mi wmówić? Może to kolejne zagranie DRESZCZ-u? Co jeśli chcą zrobić ze mnie świra?
- Dlaczego właściwie mam Ci ufać? - spojrzałam na niego spod łba - Przecież odbierałeś nas z labiryntu. Wiesz do której należałam grupy. Tylko mi się wydaje, czy naprawdę coś tu nie gra?
Skrzyżowałam ręce na piersiach, nie odrywając wzroku od Charlie'ego.
Chłopak zamilkł i przeczesał nerwowo włosy, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Oni nie mówią mi całej prawdy. Wiedzą, że się przyjaźniliśmy, dlatego docierały do mnie tylko strzępki informacji. Nie wiedziałem, że przenieśli Cię do grupy A. Ostatnią rzeczą jaką widziałem, był moment gdy Bett wbijała Ci sztylet w brzuch - szepnął Charlie.
Przygryzłam wargę. Był dla mnie zupełnie obca osobą, ale wydawało mi się, że mówi prawdę. Nadal jednak, nie potrafiłam zrozumieć w jaki sposób trafiłam do grupy A.
- Dlatego nie wiedziałem, że żyjesz. To, że Thomasowi nic nie jest, wiedziałem od początku, ale o Tobie nie miałem żadnych informacji - dodał.
    W głowie miałam istny mętlik. Jakim cudem mogłam być w Strefie w grupie B i nic nie pamiętać? Skoro zginęłam to jakim cudem nadal żyje? Czy to jakiś mało śmieszny żart?
- Powiedzmy, że Ci wierzę. Możesz opowiedzieć mi coś więcej? - spytałam patrząc na niego wyczekująco.
Brunet pokręcił głową.
- Nie teraz. I tak nie powinno mnie tu być - mruknął - Powiem Ci wszystko w odpowiednim momencie.
- A będzie okazja? Przecież niedługo rozpoczynamy kolejną próbę - prychnęłam.
- Wiem, że planujecie ucieczkę. Nie wiem jak to zrobicie, ale nie możecie wziąć udziału w kolejnym etapie.
- Nie powinieneś mnie przekonywać, że musimy to zrobić? - uniosłam brew.
Próbowałam go rozgryźć, ale z marnym skutkiem.
- Jako ich pracownik - tak, jako przyjaciel - nie - odparł patrząc mi prosto w oczy. - Musisz coś dokończyć, z czasem wszystkiego się dowiesz. Pogorzelisko znacznie utrudni ci zadanie.
- Co muszę dokończyć? - spytałam nie spuszczając wzroku z Charlie'ego, który zaczął się wycofywać w stronę drzwi.
- Nie teraz - mruknął - Nie było mnie tu. Pamiętaj - dodał i zniknął za drzwiami.
- Purwa - krzyknęłam.
Uderzyłam pięścią w materac i zrezygnowana opadłam na łóżko.
    Co to wszystko ma znaczyć? Jeszcze nie pozbyłam się szoku jaki wywołały na mnie tatuaże i badania na które zabrano Teresę, a teraz coś takiego.
Dlaczego Charlie nie powiedział mi nic więcej? On na pewno coś wie. Co więcej, jestem przekonana, że wie wszystko. Mógłby mi wszystko wyjaśnić. Wtedy łatwiej byłoby podejmować racjonalne decyzję. Charlie był drugą osobą, która wmawiała mi, że muszę coś dokończyć. Czy tak ciężko było powiedzieć o co chodzi? Skoro to coś ważnego, tym bardziej powinnam znać prawdę.
    Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy naprawdę mogę zaufać chłopakowi? Chyba by mnie nie okłamał. Nie mogłam znaleźć w tej historii podstępu, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Wszystko wskazywało na to, że Charlie mówi prawdę. Tak bardzo potrzebowałam z kimś porozmawiać. Chciałam już zobaczyć przyjaciół.
    Zerknęłam na zegarek, który miałam zapięty na prawej ręce. Wskazywał godzinę szesnasta. Było zdecydowanie za wcześnie na kolację. A to oznaczało, że czekają mnie w najlepszym wypadku dwie godziny czekania.

*******

- A jak coś im stało? - spytałem sam siebie zeskakując z parapetu.
Miałem już serdecznie dość czekania. Ta bezczynność, zaczęła mnie dobijać. Nie mieliśmy żadnych informacji o Malii i Teresie, nikt nam nic nie mówił. Od kilku godzin siedzieliśmy w przydzielonym nam pokoju, kompletnie nie wiedząc co robić. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ten pozorny spokój to cisza przed burzą. Zresztą Minho i Thomas mieli podobne zdanie. Podszedłem do jednego z łóżek i usiadłem na jego skraju. Byłem cholernie zmęczony, a jednocześnie bałem się zasnąć. Wolałem mieć na wszystko oko. Po dwóch godzinach opracowywania planu ucieczki, licznych przekleństwa i zniszczeniu, stojącego w rogu krzesła, Minho poszedł spać. Naprawdę czasami mu zazdrościłem. Nie ważne w jak beznadziejnej byliśmy sytuacji, Minho zawsze potrafił się zdrzemnąć. Uważał, że sen jest dobry na wszystko. Mi z kolei w zaśnięciu przeszkadzał najdrobniejszy szmer.
- Newt - usłyszałem ściszony głos Thomasa - Chodź, musisz coś zobaczyć - dodał, wychylając głowę z łazienki.
Spojrzałem na kumpla jak na idiotę. Ten tylko wywrócił oczami i gestem dłoni, ponowił prośbę.
Niechętnie zwlekłem się z łóżka i ruszyłem w jego stronę.
- Co mam napisane na karku? - spytał Tommy odkrecając się do mnie plecami.
- Gorzej Ci? - spytałem unosząc brew - Po cholerę ktoś miałby Ci coś... - uciąłem w połowie.
Thomas rzeczywiście miał coś nabazgrane na plecach.
- Grupa A, tyle zdążyłem odczytać - mruknął Tommy - Co jest dalej?
- Obiekt A2 - przygryzłem wargę widząc dalszą część napisu - Do zabicia przez grupę B, Własność DRESZCZ-u - dodałem.
- Co? - Thomas odwrócił się w moją stronę nie kryjąc zdenerwowania.
- Ej! Spokojnie, przecież ja tego nie napisałem - zapewniłem dla pewności cofając się o jakiś metr.
- Wiem. Po prostu jest to dość dziwne - stwierdził Tommy, a ja pokiwałem głową.
Nie trzeba było być ekspertem, żeby wiedzieć, że Thomas się przejął. Widziałem to w jego oczach.
- Odwróć się - rzucił Thomas.
Byłem nieco zdziwiony, ale posłusznie spełniłem jego rozkaz.
- Nie mów, że mnie też oznaczyli - mruknąłem sarkastycznie.
- A żebyś wiedział.
- Co mam tam napisane? - spytałem czując rosnący niepokój.
- W zasadzie to samo - stwierdził Thomas, ale mimo to odczytał napis. - Grupa A, Obiekt A5, Klej, Własność DRESZCZ-u.
- Klej? - spytałem marszcząc czoło.
- Prawdopodobnie dlatego, że byłeś kimś kto zawsze, trzymał nas przy sobie. Jak taki klej, który jest w stanie połączyć wszystko, byleby razem jakoś funkcjonowało - dodał Thomas.
Nie miałem pojęcia co mam odpowiedzieć, dlatego tylko pokiwałem głową. Naprawdę Streferzy uważali mnie za kogoś takiego?
- Chyba trzeba obudzić śpiąca królewnę - stwierdziłem chcą zmienić temat. Poczułem się dziwnie. Tak jakby Thomas mówił o kimś zupełnie innym.
- Racja - stwierdził Thomas i wybiegł z łazienki.
Wyszedłem za nim. Zamknąłem drzwi, a następnie się o nie oparłem, obserwując poczynania Thomasa.
Zatrzymał się obok łóżka na którym spał Minho. Na palcach przeszedł ostatnie pół metra, a gdy był już przy łóżku, nachylił się i krzyknął "Pobudka". Reakcja Minho była natychmiastowa. Zerwał się z łóżka, przy okazji zwalając z nóg Thomasa. Parsknąłem śmiechem.
- Doprawdy urocza z was para - rzuciłem parskając śmiechem.
- Zamknij się - warknął Minho - Pogięło Cię? - spojrzał na próbującego się podnieść z podłogi Thomasa.
- Coś odkryliśmy - warknął Thomas - Skąd miałem wiedzieć, że zerwiesz się z łóżka jak jakiś narwaniec.
Minho pokręcił głową i usiadł na łóżku.
- Sorry - mruknął i przeniósł wzrok na mnie - Czego się dowiedzieliście? - spytał z zainteresowaniem.
Thomas mruknął coś pod nosem, ale przekazał Minho nowiny.
- O co w tym chodzi? - spytał przygryzając policzek od środka.
- Nie mamy pojęcia - odparłem zgodnie z prawdą.
- Co mi tam nabazgrali?
- A7, Przywódca - odparł Thomas zerkając na kark przyjaciela.
- Tu akurat się nie pomylili - powiedziałem cicho.
- Naprawdę? Serio Newt? Interesuje Cię trafność pseudonimów? - Minho posłał mi pełne litości spojrzenie - Mnie bardziej zastanawia fakt jakim prawem, traktują nas jak rzeczy.
- Ja z kolei uważam, że to jest nasz najmniejszy problem - mruknął Thomas - Nadal nie mamy pomysłu jak się stąd wydostać.
- Może Malia i Teresa na coś wpadły - wtrąciłem wzruszając ramionami.
- Pewnie wymyśliły tyle samo co my - mruknął Minho - Musimy stąd wyjść. Rozejrzeć się. Jak mamy zaplanować cokolwiek, nic nie wiedząc o tym miejscu?
- Thomas - spojrzałem na przyjaciela, nie bardzo wiedząc jak mam to powiedzieć - Ten cały Szczurowaty... - zacząłem.
- Kto? - Minho i Thomas posłali mi zdziwione spojrzenia.
- Janson - sprostowałem widząc ich zdezorientowane miny. - Mówił, że ty i Malia już tu byliście. Może coś pamiętasz? Coś co pozwoli nam uciec? 
Thomas przygryzł wargę i spuścił wzrok. 
- Myślisz, że nie próbowałem czegoś sobie przypomnieć? Nic nie wiem o tym miejscu. Nawet jeśli mówią prawdę i naprawdę już tu kiedyś byłem, nie pamiętam - powiedział cicho nadal nie podnosząc wzroku.
- Pozostaje tylko jedno - powiedział Minho siadając na łóżku. - Musimy się zorientować co i jak, skontaktować z dziewczynami i jak najszybciej obmyślić jakiś plan.
- Rzeczywiście Minho, gdy to powiedziałeś, czuje się o wiele lepiej - mruknąłem kręcąc głową.
- Prawdziwy przywódca - dodał Thomas.
- Jutro stąd pryśniemy, macie moje słowo. A teraz dajcie mi się wyspać - dodał Minho i ponownie położył się na łóżku naciągając kołdrę na głowę. 

*******

    Chodziłam po pokoju, nie mogąc znaleźć sobie żadnego zajęcia. Próbowałam czytać książkę, którą znalazłam na półce pod ścianą, jednak losy zakochanej w księciu, Esmeraldy, nie bardzo mnie interesowały. Po przeczytaniu dwóch linijek, odpływałam, pogrążona we własnych myślach. Czego skutkiem była, kilkukrotna konieczność czytania tych samych wersów. Co chwilę zerkałam na zegarek. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Wskazówki w ślimaczy tempie, przesuwały się do przodu. Minęły prawie dwie godziny, a Teresa nadal nie wracała. Nie miałam pojęcia jakie badania wykonywał jej DRESZCZ, ale zaczynałam się już niepokoić. Chodziłam w kółko, próbując myśleć o wszystkim, tylko nie o tym co się ostatnio wydarzyło. Niestety, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Cały czas bałam się o przyjaciół. Nie mogliśmy ufać organizacji, a co jeśli oni już rozpoczęli kolejny etap? Jeśli już nigdy się nie spotkamy? 
     Zaklęłam pod nosem. W tym samym momencie drzwi do pokoju się otworzyły. Orientacyjnie ruszyłam w ich kierunku, mając nadzieję, że to Teresa wróciła. Zrobiłam może dwa kroki i stanęłam. Z jednej strony ulżyło mi na widok Charlie'go, a z drugiej, nie byłam pewna, po co przyszedł.
- Zabieram Cię na kolację - powiedział z uśmiechem i gestem dłoni zachęcił mnie, żebym podeszła.
Niepewnie ruszyłam w jego kierunku, wciąż nie potrafiłam w pełni mu zaufać.
- Co z Teresą? - spytałam i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Trwają badania - odpowiedział, jednak nie spojrzał mi w oczy.
Byłam pewna, że coś przede mną ukrywa.
- Co się dzieje? - spytałam ponownie.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Nic jej nie grozi, tyle musi Ci wystarczyć - powiedział stanowczo - Tak będzie lepiej, uwierz mi - dodał łagodniej.
Kiwnęłam głową i wyszłam na korytarz. Stanęłam z boku, obserwując jak Charlie, srebrną kartą, zamyka drzwi od pokoju.
- A moi przyjaciele? 
- Są już w stołówce - odparł brunet.
     Szliśmy długim, ciemnym korytarzem, nie odzywając się nawet słowem. Charlie przybrał swoją stałą, tajemniczą minę, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Rozejrzałam się po korytarzu. Co kilkanaście metrów, rozmieszczone były kamery. Wcześniej ich nie zauważyłam, może dlatego chłopak nie chciał ze mną rozmawiać. Może naprawdę jest po naszej stronie? Po dwóch minutach dotarliśmy pod wielkie, srebrne drzwi. Charlie otworzył je tą samą kartą, po czym oboje weszliśmy do środka. Brunet ruszył w stronę jednego ze stolików, a ja rozejrzałam się próbując znaleźć przyjaciół. Wypatrzyłam ich pod oknem. Cała trójka siedziała do mnie tyłem. Ruszyłam w ich stronę, jednak już po kilku minutach ktoś zastąpił mi drogę. 
- Rachel! To naprawdę ty! - krzyknęła jakaś brunetka i mocno mnie przytuliła.
Odsunęłam się od niej nie kryjąc zdziwienia. Rachel? Kim do cholery była Rachel?
- Nawet nie wiesz jak się cieszę... ale jak to możliwe? Przecież Bett... - dziewczyna nie dokończyła, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Aris... on to tak strasznie przeżył... my wszyscy to przeżyliśmy. Poświęciłaś się dla nas...
- O czym ty mówisz? - spytałam cicho - Musisz mnie z kimś mylić, mam na imię Malia, nie Rachel - sprostowałam, jednak nadal nie mogłam ruszyć się z miejsca. Zauważyłam, że większość osób zebranych w stołówce, intensywnie się mi przygląda. Były to głównie dziewczyny.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - brunetka spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
Odkręciłam wzrok. Nie minęła sekunda, a drzwi ponownie się otworzyły. Stał w nich Szczurowaty, razem  z jakimś chłopakiem. Był  blondynem, nie był zbyt wysoki, jednak wyższy ode mnie. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, poczułam coś dziwnego. Jakbym już wcześniej go znała.
- Rachel to ty, prawda?
Stało się coś dziwnego. Znałam to uczucie. Po raz kolejny, słyszę głosy w swojej głowie. Ten z pewnością należał do tego chłopaka.
- Nie wiem kim jesteś, ale zjeżdżaj z mojej głowy - mruknęłam w myślach. 
- Teraz mam pewność, że to ty... Nigdy nie pogodziłem się z twoją śmiercią.
Słysząc jego słowa, czułam, że moje serce rozpada się na milion drobnych kawałeczków. Ja go znałam. Nawet, jeśli tego nie pamiętam. Czułam jego ból. Wiedziałam, że nie kłamie. Odwróciłam się, jednak na kogoś wpadłam. Gdy zobaczyłam Newta, mocno go uścinęłam. Potrzebowałam go.
- Jakiś problem? - spytał Minho zerkając na nowo przybyłego chłopaka i dziewczynę, która mnie zatrzymała.
- Daj spokój Minho, wszystko gra - odpowiedziałam - Z kimś mnie pomylili - dodałam.
Próbowałam udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż nie było. Nic do cholery, nie było w porządku. 
Newt objął mnie ramieniem i wróciliśmy do stołu, który wcześniej zajmowali. 
- Gdzie Teresa? - spytał Thomas, który zorientował się, że kogoś brakuje.
- Na badaniach - odpowiedziałam cicho, siadając na ławce obok Newta. 
Przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i napotkałam wzrok chłopaka, którego przyprowadził Szczurowaty. Rozmawiał o czymś z dziewczyną, która mnie zatrzymała, jednak wzrok miał utkwiony we mnie. 
- Malia czy ty mnie słuchasz? - Thomas posłał mi mordercze spojrzenie.
- Tak, tak - pokiwałam głową, chociaż nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.
- Co się stało? - spytał Newt patrząc mi prosto w oczy - Tylko nie mów, że nic. Przecież widzę, że coś jest nie tak - dodał cicho.
- Czegoś się dowiedziałam. Pamiętacie Charlie'go? On twierdzi, że znał mnie i Thomasa, zanim trafiliśmy do Strefy. Co więcej twierdzi, że musimy się stąd zmywać - powiedziałam cicho, upewniając się, że nikt nas nie podsłuchuje.
- Niesamowicie inteligentny z niego człowiek - mruknął Minho.
- Też mu nie ufam, ale zastanówmy się. Jaki miałby cel, żeby mnie ostrzec? Przecież nie musiał tego robić. Może powinniśmy spróbować mu uwierzyć.
- Zaufanie, zaufaniem. Może miał nakłonić nas do ucieczki? Może na tym będzie polegać kolejne zadanie? - zauważył Thomas.
- A może naprawdę was znał i chce nam pomóc? Jak na razie jest jedyną osobą, która wyraziła jakiekolwiek chęci współpracy - mruknął Newt.
- Kiedy zaczyna się kolejny etap? - spytałam.
- Zanim przyszłaś, jakaś kobieta wygłosiła całą przemowę. Kolejny etap, zwany Próbą Ognia, odbędzie się za dwa dni - odparł Thomas.
- Mamy całą noc na obmyślenie planu, jutro musimy pryskać - mruknął Minho uważnie się rozglądając.
- Jak? Wymyśliłeś coś? - spytałam przenosząc wzrok na przyjaciela.
- Musimy zdobyć kartę - odparł chłopak.
- Kartę?
- Gdy strażnik nas tu prowadził, każde drzwi otwierał i zamykał kartą. Gdy ją zdobędziemy, dostaniemy się wszędzie.
- Spróbujemy ją prysnąć strażnikowi - mruknął Thomas.
- Ja też mogę spróbować - dodałam.
Minho pokiwał głową.
- Kamery znajdują się tylko na prawej ścianie, co trzydzieści sekund, kamera się przekręca, jeśli uda nam się wyczuć moment, być może nas nie zarejestruje.
- I ty zauważyłeś to wszystko gdy tu szliśmy? - Thomas spojrzał na przyjaciela ze zdumieniem.
- Mówiłem, że nas stąd wydostanę - Azjata wzruszył ramionami. - Gdy będziemy wracać, rozglądajcie się. Może uda nam się wyłapać coś istotnego. Jutro na śniadaniu wszystko obgadamy. Wtajemniczysz Teresę - mówiąc to Minho spojrzał na mnie.
Pokiwałam głową. Miałam nadzieję, że do tego czasu Teresa wróci z badań. 
Po chwili na stołach pojawiło się jedzenie, a wszyscy z apetytem zaczęli konsumować wszelkiej maści smakołyki. Co dziwne po tak długim odwyku od normalnego jedzenia, powinnam się wręcz na nie rzucić, jednak nie byłam głodna. Co więcej, zrobiło mi się nie dobrze na samą myśl, że miałabym coś zjeść. Wciąż nie mogłam sobie poradzić z tym czego się dowiedziałam. Tego było za dużo jak na jeden dzień. Zdecydowanie za dużo. Westchnęłam cicho i oparłam podbródek na lewej ręce. Poczułam jak ktoś lekko ściska moją prawą dłoń. Spojrzałam na Newta i nieznacznie się uśmiechnęłam.
- Czego się jeszcze dowiedziałaś? - spytał cicho, nachylając się w moją stronę.
Thomas i Minho zajęci jedzeniem i planowaniem, nie zwracali na nas uwagi.
- Charlie twierdzi, że trafiłam do Strefy znacznie wcześniej... to znaczy, że byłam w grupie B, a chwilę wcześniej jakaś dziewczyna, nazwała mnie 'Rachel' - powiedziałam cicho i spojrzałam prosto w oczy blondyna. - Newt... ja nie wiem co się dzieje, ale przestaje sobie z tym radzić. To mnie przerasta - szepnęłam przygryzając wargę.
- Nie masz pewności, czy mówią prawdę. Na razie postaraj się o tym nie myśleć. Kiedyś wszystkiego się dowiemy, poszukamy odpowiedzi, obiecuje - chłopak mocniej ścisnął moją dłoń i posłał mi delikatny uśmiech. 
Jedno spojrzenie w jego oczy wystarczyło, żebym się odrobinę uspokoiła. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, opowiedziałabym mu wszystko odnośnie tego czego się dowiedziałam, jednak zapełniona stołówka, nie była najlepszym miejscem do zwierzeń.
- Trzymam Cię za słowo - szepnęłam odwzajemniając uśmiech.
Newt był tym czymś co pozwalało wierzyć, że będzie dobrze, nawet jeśli cały świat właśnie walił mi się na głowę. Po prostu był, a to wystarczyło, żebym wzięła się w garść i zaczęła walczyć. O siebie. O niego. O nas.

*******

Znowu trochę się naczekaliście na rozdział. Wiem o tym i bardzo przepraszam. Mam trochę zawirowań w życiu, a przez to moja wena, jest jaka jest, a częściej wcale jej nie ma. Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, ale chciałam, żeby coś się wreszcie pojawiło. Mam nadzieję, że uda wam się przez to przebrnąć. Obiecuje, że kolejny rozdział, będzie o wiele dłuższy i bardziej rozbudowany fabularnie. Postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości u Was. Zachęcam, też do zapoznania się za zakładką Bohaterowie, zaszły tam pewne zmiany, jakiś czas temu pojawił się, też prolog. Ściskam Was mocno.


10 komentarzy:

  1. Ojej...
    Grupa B od kiedy zaczęłam ją opisywać na moim blogu jest tak blisko memu sercu :')

    Muszę ci wytknąć trochę błędów, ponieważ w tym poście jest ich więcej niż zwykle.
    "Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że jest nie szczery." Przymiotniki pisze się razem z nie.
    "mogły tylko pogorszyć nasza i tak już nie najlepsza sytuację."
    "Przecież niedługo rozpoczynamy kolejną próbe"
    "Charlie był druga osobą, która wmawiała mi, że muszę coś dokończyć."
    "Wskazywał godzinę szesnasta"
    Nie ma ogonka. Ten błąd powtarzał się wiele razy, więc przeszukaj tekst wyczulając się właśnie na ę, ą itp ;)
    "Zamknąłem drzwi, a następnie się onie oparłem, obserwując poczynania Thomasa."
    "Nie wiadomo czy ta informacja zbiegiem czasu, nie okaże się niezwykle cenna."
    Nie ma spacji najpierw "o nie" a potem "z biegiem"

    Już kończę krytykę. Myślę, że wiesz o mojej miłości do tego opowiadania i właśnie dlatego wypisuję ci te błędy. Chcę po prostu pomóc więc nie obrażaj się czy coś.
    Mi się podoba ten rozdział o szczególnie to, że popadłam w stupor z tą Rachel. Tak dziwnie znajoma mi się wydała ;D Tak w ogóle fajnie, że mieszasz mi w głowie (Bosh jak to brzmi). Mam na myśli, że rozwaliłaś mi psychę faktem, że Malia po tym jak była Malią była Rachel, a potem znawu Malią... łotewa. W każdym razie bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam, ściskam, całuję, wysyłam wenę i liczę, że następny rozdział będzie szybciej
    Koteł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kocie!
      Oczywiście, że nie obrażam, a wręcz przeciwnie. Jestem Ci wdzięczna za wyłapanie błędów. Nie ukrywam, że większość tego rozdziału powstało na telefonie, dlatego albo automatycznie używałam słownika, albo pomijałam polskie znaki. Wiadomo jak to jest z pisaniem w biegu, nie mniej jednak zapomniałam później, wszystkiego sprawdzić. :)
      Także ja jestem zawsze wdzięczna za wyłapywanie moich gaf, te już poprawiłam. :)

      Co do treści, hah pomysł z Malią jako Rachel, wyszedł tak niespodziewanie, że sama się zdziwiłam, że coś takiego przyszło mi do głowy. :D Ale przemyślałam to i mam już pomysł, jak to ugryźć. Oni nawet nie wiedzą co ich czeka. :D
      Dziękuje.
      Ściskam i pozdrawiam. :*

      Usuń
  2. Kurcze laska!
    Nie przestajesz mnie zaskakiwać.
    Rozdział jest bardzo dobry. :)
    Mals jako Rachel? Co ty tam knujesz? Tylko bić jej już nie rób i tak jest biedna. <3
    Intryguje mnie postać Charlie'ego. Nie dość, że wybrałaś mojego Lermana, to kurcze już czuję do niego jakaś sympatię. Mam tylko nadzieję, że nie będzie startował do Malii.
    'Newtalia' Forever. <3
    I ten Aris, kurde no, nie trawie go. :D
    Końcówka była cudowna. Wszystko pięknie, tylko nie proszę, a żądam więcej Newta i Malii. Oni są tacy słodcy, gdy są razem. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. <3
      Rozbawiłaś mnie tym komentarzem. <3
      Charlie namiesza i to strasznie. W tajemnicy, zdradzę Ci, że będzie pozytywną postacią. :)
      Też wielbię Lermana, nikogo innego nie widziałam w tej roli.
      'Newtalia'<3 - wielbię tę nazwę.
      Obiecuje, że już niedługo będzie, aż za dużo Newta i Malii razem. Obiecuje!
      Ściskam mocno. :*

      Usuń
  3. Cześć kochana!
    Dawno mnie tutaj nie było, a takie zmiany. Zacznę od zakładki z bohaterami - cholera, podoba mi się. Aż sama zachciałam mieć podobną :D
    Prolog też genialny <3 I jest zwiastun. Mam jednak nadzieję, że nie pociągniesz tego opowiadania, tak jak jest w książce i nie zrobisz tak tragicznej rzeczy, o której myślę i pewnie Ty sam się domyślasz :)
    Co do rozdziału to jak zawsze genialny. Podoba mi się motyw z tym, że Malia była o wiele dłużej w Strefie i to w dodatku nie tylko w jednej grupie. Cóż... Jestem ciekawa jak to dalej opiszesz.
    Tym czasem życzę dużo weny i zapraszam do siebie, bo stęskniłam się za Twoimi komentarzami <3
    Pozdrawiam, całuję i ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. <3
      Cieszę się, że w jakiś sposób Cię zainspirowałam. :)
      Troche czasu zajęło mi utworzenie tych zakładek, ale nie żałuję. Pierwszy raz, coś wykonane przeze mnie, mi się podoba. :)
      Kurcze. Wątek Newta w 'Leku na śmierć' jest strasznie ważny. Nie chcę go pominąć, ale rozegram to według wlasnych zasad. Jest coś co Malia i Thomas musza dokończyć. To coś będzie miało wpływ na Newta. Generalnie ostatnia część opowiadania bedzie dość smutna, jednak wątek miłosny będzie odgrywał główną rolę.
      'Bez Ciebie nie ma mnie, pamiętasz?'
      Także jeszcze nie wiem czy wszystko dobrze się skończy, ale Newta i Malie, czeka kilka świetnych momentów. <3
      Pozdrawiam i ściskam mocno. :*

      Usuń
  4. Czeeeść!
    Rozdział cudowny! Niby jeszcze nic takiego się nie dzieje, a i tak mam już tyle rozkmin, że szok. Malia wcześniej była Rachel. i była w grupie B. i umarła, ale wciąż żyje. JAAAK? :ooo genialny pomysł!
    Zajrzałam na zakładki bohaterów. Bardzo fajnie to wszystko się prezentuje. ;) A na pewno poświęciłaś też temu sporo czasu.
    Życzę duuużo weny, czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam!:*
    Aleks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. :)
      Cieszę się strasznie, że rozdział Ci się podoba. Mi osobiście, nie bardzo przypadł do gustu.
      Tak, Malia jako Rachel to dość spontaniczny pomysł, ale jeśli uda mi się go dobrze poprowadzić, wiele powinno się wyjaśnić.
      Dziękuję i pozdrawiam. :*

      Usuń
  5. Hej! Kolejne świetne opowiadanie na twoim koncie;). Tylko coś mi tu jednak nie pasuje. Dlaczego Malia okazała się Reachel. Przecież Reachel zginęła, tym samym sposobem co Chuck. Osobiście nie podoba mi się taki pomysł. No, trudno mi to jakoś ogarnąć, ale to taka ja:D. Zobaczymy co będzie dalej. Ale proszę nie bierz tego co napisałam pod uwagę, to tylko moje zdanie i mam nadzieję że Cię nie uraziłam. A tak poza tym naprawdę świetnie piszesz i mam nadzieję że już nie długo pojawi się kolejny rozdział ;).
    Już nie mogę się doczekać XD!!!
    Pozdrawienia.
    Lucy/Luśka;-*
    WENY ŻYCZĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć kochana!
      Rozumiem, że ten pomysł mog nie przypaść Ci do gustu. Wszystko wyszło dość spontanicznie. :)
      Jak już pewnie zauważyłas, lubię mieszać. Owszem Rachel i Chuck zginęli, bo była to część planu, jednak już samo pojawienie się Malii w Strefie, zburzylo pewną koncepcję. :) Nie mogę dużo zdradzić, ale komuś zależało na tym, żeby Malia będąca wcześniej Rachel, przeżyła. :) Dlatego Malia, nosi swoje prawdziwe imię. Tak, wiem, to strasznie pogmatwane. Wkrótce wszystkiego się dowiesz, chociaż jeszcze chwilę potrzymam was w niepewności. :)
      Dziękuję.
      Pozdrawiam:*

      Usuń

Template by Elmo