Patrzyłem na Malię nie wiedząc co mam zrobić. To trwało zdecydowanie za długo, ale wciąż miałem nadzieję. Przecież ona nie mogła umrzeć. To nie było możliwe. Złapałem ją za dłoń czując gulę w gardle. Widok rozpaczającego Thomasa w niczym mi nie pomagał. Odkręciłem wzrok, zatrzymując go na twarzy dziewczyny.
– Ej… wracaj, słyszysz – powiedziałem cicho gładząc ją po włosach.
Nie miałem pojęcia jak mam się zachować. Wewnątrz miałem ochotę wrzeszczeć, a mimo to mój głos był nadzwyczaj spokojny. Po prostu nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. To nie mogło dziać się naprawdę.
– Jesteśmy tu z Tommym, nie jesteś sama – szepnąłem.
Nie wiem dlaczego, ale byłem pewny, że dziewczyna mnie słyszy. Wiem, że to nielogiczne, ale czy w takiej sytuacji mogłem normalnie myśleć? Przez cały czas nie odrywałem wzroku od Malii, aż wreszcie coś się stało. Zaczęła oddychać. Nie odzyskała przytomności, ale żyła!
– Tommy – szturchnąłem przyjaciela – Wróciła – dodałem wskazując na dziewczynę.
Wyrazu ulgi, który zobaczyłem na twarzy Thomasa nie da się opisać żadnymi słowami.
– Nie traćmy czasu. Musimy jak najszybciej zabrać ją do Strefy – powiedziałem stanowczo biorąc dziewczynę na ręce.
Po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy tu wchodziliśmy, miałem wrażenie, że zajęło Nam to dużo więcej czasu. Do miejsca w którym znajdowało się wejście do labiryntu, dotarliśmy znacznie wcześniej. Przez cały czas zerkałem na Malię. Musiałem być pewien, że oddycha. Nawet nie ma pojęcia jak mnie nastraszyła.
– Zabiorę ją do Plastra, a Ty poczekaj na Alby’ego i Teresę. Umówiliśmy się przy wejściu, gdy Nas nie będzie, pomyślą że coś się stało – powiedziałem patrząc na Thomasa.
– Ale… – zaprotestował brunet.
– Poczekaj, chociaż chwilę. Zaniosę ją do szpitala i zaraz Cię zmienię – uciąłem i skierowałem się w stronę jednej z drewnianych chatek.
Była to raczej obietnica bez pokrycia. Nie zamierzałem zostawiać Malii samej, nawet na chwilę.
Był środek dnia. Streferzy odrywali się od swoich prac i przystawali po prostu się na mnie gapiąc. Normalnie zapewne nie szczędziłbym obraźliwych słów, ale w tym momencie mało mnie interesowali. Liczyło się tylko to by Malia była bezpieczna.
– Plaster! – krzyknąłem wchodząc do budynku.
Rozejrzałem się, jednak chłopaka nigdzie nie było. Delikatnie położyłem Malię na łóżku i wyjrzałem z domku. Plaster musiał mnie zauważyć, albo usłyszeć gdyż biegiem ruszył w moją stronę.
– Już jestem. Co się stało? – spytał, jednak szybko zamilkł widząc Malię.
Podszedł do szafki w której trzymał lekki i inne rzeczy nie zbędne do opatrywania ran. Najpierw z uwagą przyjrzał się raną dziewczyny. Przez chwilę patrzył na jej ramię, uważnie oglądając najgłębszą z ran.
– Nie wygląda jak po ciapnięciu przez Buldożercę – mruknął Plaster.
Mówił bardziej do siebie, niż do mnie, ale mimo wszystko poczułem jak kamień spada mi z serca.
– W takim razie co to jest? – spytałem siadając na krzesełku obok łóżka Malii.
– Nie mam pojęcia. Wygląda jakby coś jej tam utkwiło. Muszę to wyjąć – stwierdził Plaster podchodząc do drugiej, mniejszej szafeczki.
Wyjął z niej jakiś cienki metalowy przedmiot, coś jakby pęsetę. Przemył ją spirytusem i usiadł na drugim krześle, przemywając delikatnie ranę dziewczyny.
– Trzymaj ją – rzucił w moją stronę przykładając przedmiot do rany.
Gdy tylko to zrobił Malia drgnęła. Chwyciłem delikatnie za jej nadgarstki, aby się nie ruszała. Nie chciałem, żeby nieświadomie zraniła się jeszcze bardziej.
– Purwa. Co za paskudztwo. Nie mogę tego wyciągnąć – warknął Plaster.
Spojrzałem na kumpla. Nigdy wcześniej nie wątpiłem, że zna się na swoim fachu, ale teraz zaczynałem mieć wątpliwości. Z rany ciurkiem płynęła krew, a on nadal nie wydobył tego dziwnego przedmiotu.
– Jest – rzucił po chwili kładąc przedmiot do miseczki z wodą – Przytrzymaj – rzucił w moją stronę po czym przyłożył gazę do rany.
Bez zawahania wypełniłem jego prośbę.
– Co to było? – spytałem po chwili patrząc na chłopaka.
– Nie ma pojęcia. Coś jakby nadajnik.
– Nadajnik? – powtórzyłem.
– Tak mi się wydaje, ale pewny nie jestem – mruknął Plaster i wzruszył ramionami.
Wziął ze stolika kolejną miseczkę z wodą i zaczął obmywać pozostałe rany na ciele Malii. Po jakiś dziesięciu minutach dziewczyna została opatrzona.
– Boję się, że to ramię będzie się maślić – powiedział Plaster wyrzucając brudne gazy do kosza.
– Co? – rzuciłem podenerwowany.
– Że nie będzie się goić, ale to nic pewnego. Spokojnie Newt – dodał uważnie mi się przyglądając.
– Kiedy się obudzi? – spytałem odwracając wzrok.
– Nie wiem. Za godzinę, dwie, dzień, tydzień. Nie jestem jasnowidzem. Zrobiłem co mogłem.
– Wiem, dziękuje – kiwnąłem głową w jego stronę.
– Jak coś to będę u Bena. Przenieśliśmy go do sąsiedniej sali.
– Okej – odparłem.
Gdy tylko Plaster wyszedł z pomieszczenia, ponownie zająłem krzesełko tuż obok łóżka Malii. Zaczynała wyglądać odrobinę lepiej. Nie była już tak przeraźliwie blada, a na jej twarz zaczęły powoli wracać kolory. Oddychała miarowo. Przez chwilę patrzyłem jak jej klatka piersiowa unosi się i opada. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że widok oddychającego człowieka może być czymś wyjątkowym, pewnie bym go wyśmiał. Tak, kiedyś zdecydowanie bym to zrobił, ale nie teraz. Nie po tym co przeżyłem w labiryncie. Myślałem, że ją straciłem. Ta myśl, że mogłaby już nigdy się nie obudzić, nie dawała mi spokoju. Co takiego przytrafiło się jej dzisiejszej nocy? Dlaczego była nieprzytomna? Do tego te słowa, które wypowiedziała tuż przed tym jak zemdlała: Przepraszam za wszystko. Ale za co ona mnie przepraszała? Przecież nie zrobiła nic złego. Jak ktoś taki jak Malia w ogóle mógłby zrobić coś złego?
– Newt…
Podniosłem wzrok patrząc na dziewczynę. Powiedziała moje imię czy tylko się przesłyszałem? Wpatrywałem się w jej twarz, jednak nie wyglądała na kogoś kto odzyskał przytomność.
– Nie! – krzyknęła Malia i zaczęła rzucać się po łóżku.
Nie miałem pojęcia co się dzieje. Bez zastanowienia znalazłem się obok niej próbując ją uspokoić. Usiadłem na brzegu łóżka i delikatnie ująłem jej dłoń. Podziałało. Malia ponownie opadła na poduszkę, powracając do wcześniejszej pozycji. Grymasy, które pojawiały się na jej twarzy sprawiały, że zacząłem czuć niepokój. Albo coś ją strasznie bolało, albo miała koszmary. Wiedziałem, że w takiej sytuacji nie może zostać sama nawet na chwilę. Gdyby znowu zaczęła się rzucać, mogłaby spaść z łóżka i zrobić sobie większą krzywdę. Ktoś musi przy niej być. Głaskałem ją delikatnie po dłoni gdy do sali wpadł Thomas, a tuż za nim Teresa. Odskoczyłem od Malii, jednak Thomas i tak posłał mi charakterystyczne spojrzenie. Po tym co wydarzyło się w labiryncie. Chyba obaj czegoś się o sobie dowiedzieliśmy. To nie było miejsce, ani czas, żeby sobie cokolwiek wyjaśniać. Obaj chcieliśmy dobra Malii. To w tym momencie było najważniejsze.
– Malia – powiedział cicho Thomas podchodząc do łóżka siostry – Ale mnie nastraszyłaś. Nigdy Ci tego nie wybaczę głupku – mruknął całując ją w czoło.
Uśmiechnąłem się nieznacznie. Thomas podobnie jak ja był mistrzem w okazywaniu uczuć, teraz byłem tego pewien. Mimo wszystko ta scena była piękna. Nie wiem czy kiedykolwiek miałem rodzeństwo, ale więź łącząca Thomasa i Malie musiała być naprawdę silna. To zupełnie inny rodzaj miłości.
– Co z nią? – spytała Teresa wyrywając mnie z zamyślenia.
– Plaster powiedział, że zrobił wszystko co mógł. Teraz musimy czekać, aż się obudzi – powiedziałem przenosząc wzrok na dziewczynę.
– Co z jej ramieniem?
– Wiemy na pewno, że to nie Buldożerca. Utkwiło w nim coś dziwnego. Zresztą spójrzcie – wskazałem głową na miseczkę gdzie Plaster umieścił przedmiot, który znajdował się w ranie.
– Wygląda jak nadajnik – stwierdził Tommy biorąc mały, czarny, kwadratowy przedmiot w rękę.
– To samo powiedział Plaster.
– Czekajcie. Tu jest coś napisane – powiedział Thomas podchodząc do okna – Trzy.
– Co ’Trzy’? – powtórzyłem przenosząc wzrok na przyjaciela.
– No nie wiem, tu jest tylko ta cyfra.
– Cudownie – skwitowałem – Ale jakim cudem, to znalazło się w ramieniu Malii?
Westchnąłem. Niech ktoś mi spróbuje wmówić, że to co się dzieje ma jakiś związek przyczynowo-skutkowy. Najpierw go wyśmieje, a potem skażę na słuchanie żartów Minho, albo wyślę na partyjkę z szachów z Buldożercami. Ten sam ból. O wilku mowa. Właśnie do sali wszedł Minho.
– Słyszałem, że znaleźliście Malie. Wszystko w porządku?
– Można tak powiedzieć. Czekamy, aż się obudzi – odpowiedział Thomas.
– Nieźle ją urządzili – mruknął Minho dokładnie przyglądając się Malii – My chyba mieliśmy pikolone szczęście – dodał zerkając na Thomasa.
Brunet niepewnie pokiwał głową.
– Dobra. Ja z nią posiedzę, w końcu jestem jej coś winien, a Wy idźcie się wyspać. Zapewne nikt z Was nie zmrużył oka wczorajszej nocy.
– Ale… – zaprotestowałem dokładnie w tym samym momencie co Thomas.
– Och, dajcie spokój. Ona i tak śpi. Musicie odpocząć. Jak Malia się obudzi to Wy będziecie spać, a jak mniemam będziecie chcieli się podzielić entuzjastycznymi historiami z ostatnich przeżyć – rzucił Minho pokazując zęby w uśmiechu.
– Gdybym miał, chociaż odrobinę siły i chęci, to bym Cię zamordował – stwierdził Thomas.
– Daj spokój. Obaj wiemy, że za bardzo mnie kochasz – opowiedział Minho siadając na krześle obok łóżka Malii.
– No już. Wynocha! Wrócicie jak się wyśpicie – dodał stanowczo.
Obserwowałem jak Thomas i Teresa niechętnie opuszczają pomieszczenie. Może Minho miał rację? Chyba naprawdę powinienem odpocząć. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale faktycznie byłem strasznie zmęczony.
– Pilnuj jej – powiedziałem zerkając na przyjaciela, a następnie przeniosłem wzrok na dziewczynę.
– Dobranoc Malia.
********
Brakuje mi słów, aby opisać to co działo się w mojej głowie. Przez chwilę czułam coś na kształt ulgi. Przestałam myśleć o tym co się wydarzyło. Właściwie to nie myślałam o niczym. Po raz pierwszy, przez moją głowę nie przewijały się setki pytań na które nie znałam odpowiedzi. Nie było nic. Zupełnie jakby ktoś wymazał mi wszystkie wspomnienia. Jakbym zaczynała wszystko od początku. Ten spokój nie trwał jednak długo. Szłam w stronę jedynego jasnego punktu w pomieszczeniu, które tonęło w mroku. Byłam już tak blisko. Jeszcze tylko kilka kroków, dzieliło mnie od znalezienia się w miejscu z którego wydobywało się to rażące, a jednak na swój sposób piękne światło. I nagle wszystko zniknęło. Znowu zrobiło się czarno i ponuro, a przed oczami pojawił się obraz kobiety, której głos mnie prześladował. Nie wiem jak to opisać, ale wydawało mi się, że ona znajduje się w mojej głowie. Tak wiem, to chore. Jednak tak się czułam. Siedziałyśmy w małym pokoiku. Rozejrzałam się w okół. Wszystko było tak przeraźliwie białe. Ale nie była to biel, którą znałam ze wcześniejszych wspomnień, ta była inna. Przytłaczająca, rażąca. Stałam na środku pomieszczenia z uwagą obserwując siedzącą przy stoliku kobietę.
– Gdzie ja jestem? – spytałam nie spuszczając wzroku z kobiety.
– Wszędzie i nigdzie za razem – odpowiedziała kobieta nadzwyczaj spokojnie – To dzieje się w Twojej głowie.
– Czyli, że co? Zwariowałam – mruknęłam pod nosem.
– Wręcz przeciwnie. Nie znam nikogo bardziej normalnego, niż Ty.
– Czy może pani mówić jaśniej? Naprawdę mam już dosyć tajemnic i ciągłych niedomówień. Kim pani jest? Znamy się?
– Rosalie Mardene. Znamy się, ale i tak pewnie tego nie pamiętasz – westchnęła kobieta odchodząc od biurka i stając tuż obok mnie.
– Nic nie pamiętam. A to wszystko przez DRESZCZ – powiedziałam czując nagły przypływ złości.
– I tak i nie. Nie wiesz wszystkiego o organizacji do której kiedyś należałaś, a właściwie nadal należysz.
– Co?
– Spokojnie – kobieta spojrzała mi w oczy – Nie popieram w pełni ich planu działania i Ty również, ale nie możesz ich od razu skreślić. Mieli dobre intencje.
– Słucham? Myślałam, że pani jest po mojej stronie! To co Nam zrobili jest niemoralne i nieludzkie! – krzyknęłam zaciskając pięści.
– To co Wam zrobili? Nie pamiętasz kto wyszedł z inicjatywą stworzenia labiryntu?
– Wiem, że brałam w tym udział, ale będąc w Strefie przejrzałam na oczy. Jest mi wstyd, że z Wami współpracowałam! – powiedziałam stanowczo patrząc kobiecie prosto w oczy.
– Przejrzałaś na oczy znacznie wcześniej. Dlatego Ty i Twój brat trafiliście do Strefy.
– Zna pani Thomasa?
– Oczywiście. Znam każdego kto bierze udział w Próbie.
Spojrzałam na kobietę. Z każdą chwilą miałam wrażenie, że nie lubię jej coraz bardziej. Nie wiedziałam co robiła w mojej głowie, ani tym bardziej dlaczego wygadywała takie głupoty.
– Ta rozmowa do niczego nie prowadzi – mruknęłam.
– Jesteś pewna? Musicie się wydostać z labiryntu. Macie coraz mniej czasu. Zostawiliście z Thomasem coś poza labiryntem. Coś co musicie dokończyć.
– Co takiego?
– Przypomnisz sobie w swoim czasie. Pamiętaj, że od tego czy uda Ci się to skończyć zależy życie osoby na której tak Ci zależy – powiedziała kobieta wracając do biurka.
– Ale o co chodzi? Dlaczego ja mam to dokończyć? – spytałam mając coraz większy mętlik w głowie
– DRESZCZ zawodzi. Ty i Thomas jesteście ostatnią nadzieją. Zrozumiesz gdy znajdziecie się poza murami.
– O ile dożyjemy – mruknęłam zerkając z pod łba na kobietę.
Naprawdę miałam jej już serdecznie dosyć.
– Da się coś zrobić z tymi głosami w mojej głowie? Nie chcę, żeby czaszka mi eksplodowała – mruknęłam siadając na ziemi.
– To tylko chwilowe. Inaczej nie mogłybyśmy porozmawiać. Niestety nie wszystko poszło tak jak chciałam. Ktoś próbował zakłócić sygnał – westchnęła kobieta, a ton jej głosu nieco złagodniał.
– Pani Paige, prawda? To jej głos słyszałam.
– Dokładnie – odpowiedziała.
– Kiedy uda Nam się wydostać ze Strefy?
Gdy zadałam to pytanie obraz zaczął się rozmazywać. Zupełnie jakby coś zaczęło przerywać. Po chwili straciłam kontakt z kobietą. Musiałam ponownie zasnąć, o ile to co się przed chwilą wydarzyło nie było snem. Przez cały czas dręczyły mnie koszmary. Powracały wydarzenia z poprzedniej nocy. Widok Buldożercy, który znajduje się zaledwie kilka metrów ode mnie. Potem rozmowa z Teresą, Thomas biegnący w moim kierunku krzycząc coś niezrozumiałego, aż wreszcie Newt. Ale nie ten, którego znałam. Newt ze snu wyglądał strasznie. Miał przekrwione oczy, a na jego twarzy znajdowało się mnóstwo fioletowo-zielonych znamion. I ten wzrok. Pusty i przerażający. Wołałam go, jednak im głośniej krzyczałam, tym bardziej miałam wrażenie, że chłopak się oddala. Zupełnie jakby próbował ode mnie uciec.
– Newt! – wrzasnęłam, jednak blondyn nawet się nie odwrócił.
Potem obraz się rozmazał. Usłyszałam czyjś głos. Przez chwilę nie otwierałam oczu. Chyba się obudziłam, jednak nie byłam pewna czy chcę z kimś porozmawiać. Nawet nie wiem jak miałaby im to wszystko wyjaśnić. Mimo wszystko chęć zobaczenia gdzie się obecnie znajduje, była silniejsza. Niepewnie otworzyłam oczy. Z całą pewnością nie byłam już w labiryncie. Znałam to miejsce. Leżałam tu pierwszej nocy po przybyciu do Strefy.
– Śpiąca królewna się obudziła.
Przekręciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego Minho siedzącego obok mojego łóżka. Nie wiem dlaczego, przecież wydawało mi się, że go nie lubię, ale poczułam dziwną ulgę gdy go zobaczyłam.
– Nie odpływaj to zawołam Thomasa i Newt’a. O ile jeszcze nie umarli ze strachu o Ciebie – chłopak wywrócił oczami i podniósł się z miejsca.
– Nie. Czekaj… Minho, nie wołaj ich – powiedziałam cicho posyłając mu błagalne spojrzenie.
Z jednej strony chciałam ich zobaczyć, a z drugiej nie byłam na to gotowa. Przeważnie na rozmowę z Newt’em. Nie po tym czego dowiedziałam się wczorajszej nocy.
– Jesteś pewna? Oni naprawdę się o Ciebie martwią.
– Jestem pewna – powiedziałam stanowczo nie odwracając wzroku od tęczówek Minho.
– Właściwie dlaczego? – Minho posłał mi zdziwione spojrzenie.
– To długa historia – westchnęłam cicho.
– Mnie tam nigdzie się nie śpieszy. Mamy czas – powiedział chłopak posyłając mi delikatny uśmiech.
– Skąd ta zmiana? Od teraz będziesz dla mnie miły? – spytałam unosząc brew.
– W końcu coś Ci zawdzięczam, nie? – odparł – I wiesz…dziękuje – dodał po chwili.
– Nie ma za co – odpowiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech.
– Skoro to mamy już za sobą. Możesz mi powiedzieć co Cię gryzie.
– To nie jest takie proste… – westchnęłam.
– Och daj spokój. Układasz sobie w głowie zdanie, otwierasz usta i mówisz. Nawet małe dzieci to potrafią – stwierdził Minho szeroko się uśmiechając.
– Wybaczyłbyś osobie, która Cię tu umieściła? – spytałam przenosząc na niego wzrok.
Minho momentalnie spoważniał.
– Dlaczego o to pytasz?
– Odpowiedz.
– Nie. Nigdy. Widziałaś jak to wygląda. Ciężko jest przebaczyć coś takiego – powiedział Minho, a w jego głosie nie było słychać zawahania.
– Tak myślałam – odpowiedziałam przekręcając głowę.
– Wiem, że Ty i Thomas pracowaliście dla DRESZCZ-u. Wam byłbym w stanie wybaczyć. Jesteście tutaj, walczycie z Nami o wolność. To coś zmienia. Właściwe wszystko.
– A jeśli nigdy nie miałbyś tu trafić? A to, że tu jesteś byłoby tylko i wyłącznie moją winą? – spytałam wciąż nie potrafiąc na niego spojrzeć.
– Stwierdziłbym, że jesteś nieźle porąbana – mruknął Minho i przesiadł się tak, aby znowu móc utrzymywać ze mną kontakt wzrokowy.
– Wiem, że nie mieliśmy okazji się poznać, ale możesz mi zaufać. Wy dziewczyny macie tendencje do mówienia pół słówkami, nie możesz wprost powiedzieć mi o co chodzi? – spytał Minho patrząc mi prosto w oczy – Wtedy będę mógł Ci pomóc – dodał.
Przez chwilę wahałam się co zrobić. Nie byłam przekonana czy rozmowa z Minho na temat mojego ostatniego wspomnienia, jest dobrym pomysłem, jednak czułam, że muszę się komuś wygadać.
– Newt tu jest przeze mnie. Coś sobie przypomniałam. DRESZCZ nie chciał go tu umieszczać. To ja nalegałam – powiedziałam cicho przygryzając wargę.
Minho przez chwilę nic nie mówił uważnie mi się przypatrując.
– Musiałaś mieć jakiś powód. Wybacz, że to mówię, ale widać gołym okiem, że lecisz na Newt’a. Zresztą on też zwariował na Twoim punkcie. Gdybyś chciała go skrzywdzić raczej byś się tak nie zachowywała. Może stało się coś co zmusiło Cię do tej decyzji?
Spojrzałam na Minho. Nie wiem dlaczego, ale jego słowa sprawiły, że poczułam się znacznie lepiej. Sama mogłam to sobie tłumaczyć na różne sposoby, ale wyjaśnienie z ust Minho, brzmiało bardziej przekonująco.
– Wcale nie ’lecę’ na Newt’a – mruknęłam wywracając oczami.
Minho uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
– Jasne, a ja jestem baletnicą – stwierdził pokazując zęby w uśmiechu.
– Minho… Ty nie jesteś normalny – powiedziałam cicho nieznacznie się uśmiechając.
Chyba zaczynałam go lubić. Jeszcze chwilę wcześniej czułam się beznadziejnie, teraz głownie dzięki niemu było mi odrobinę lepiej, jednak wciąż nie pozbyłam się wyrzutów sumienia. Czyli to, że Newt jest dla mnie ważny, jest aż tak widoczne? Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przecież nie robiłam niczego na pokaz.
– Chyba muszę z nim porozmawiać – dodałam przenosząc wzrok na Azjatę.
– Z kim?
– Minho… błagam Cię… Muszę mu wszystko wyjaśnić, chociaż cholernie się boje.
– Nie wiem czy to dobry pomysł. Nigdy nie miałem przed nim tajemnic, ale musisz wiedzieć, że Newt dużo bardziej przeżył umieszczenie go w Strefie. On do tej pory się z tym nie pogodził. A Ty nie pamiętasz wszystkiego. Może poczekaj, aż wspomnienia wrócą – powiedział spokojnie Minho.
– Myślisz, że gdy dowie się, że jest tu przeze mnie, nigdy mi nie wybaczy? – spytałam czując, że mój głos zaczyna drżeć.
– Tego nie powiedziałem – odparł Minho.
– Ale pomyślałeś – westchnęłam przymykając oczy.
****
Przez chwilę stałem pod drzwiami sali w której leżała Malia. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Wprawdzie zdawałem sobie sprawę, że Malia pracowała dla DRESZCZ-u, ale to co usłyszałem wiele zmieniało. Dlaczego chciała, żebym tu trafił? Mimo wszystko nie potrafiłem się na nią złościć. Kiedyś obiecałem sobie, że jeśli dorwę tego kto mnie tu wsadził zamorduję go bez chwili zawahania, ale teraz to się zmieniło. Wiem, że nie powinienem podsłuchiwać, ale to było silniejsze ode mnie. Gdy tylko zajrzałem do sali i zobaczyłem, ze Malia odzyskała przytomność, natychmiast chciałem z nią porozmawiać, ale coś mnie zatrzymało. Jak widać słusznie. Od kilku minut stałem pod drzwiami słuchając rozmowy Minho i Malii. Słowa Mali z każdą chwilą zaczynały mnie bardziej niepokoić. W pierwszej chwili gdy usłyszałem o tym, że jestem Strefie przez nią, znieruchomiałem. Milion sprzecznych myśli pojawiło się w mojej głowie, jednak ton głosu Malii świadczył o tym, że nie jest jej łatwo. Po takim wyznaniu powinienem nie chcieć jej więcej znać, a ja? Miałem ochotę wejść i ją przytulić, jednak się powstrzymałem. Przecież nie mogłem się zdradzić. Nie miałem wątpliwości, że Malia nie chciała mnie skrzywdzić. Zresztą jak ktoś taki jak ona mógłby chcieć skrzywdzić kogokolwiek? Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale już jej wybaczyłem. Tak po prostu. Minho miał rację. Nawet, jeśli Malia i Thomas zawinili, teraz odkupili swoje winy. Byli tu, tak jak my chcieli się wydostać z labiryntu. To zmieniało wszystko. Jednak do setek pytań bez odpowiedzi dołączyło kolejne. Dlaczego Malia chciała, żebym tu trafił, skoro ten cały DRESZCZ tego nie chciał? Usiadłem na schodkach wciąż przysłuchując się rozmowie Minho i dziewczyny. Chciała mi powiedzieć prawdę, chociaż się bała. Sam fakt, że chciała podjąć ten temat w moich oczach czynił ją niezwykle odważną. Nie musiała tego robić. Przecież wiedziała o tym tylko ona. Gdyby chciała mogła zachować to dla siebie. Nigdy bym się tego nie domyślił. Nigdy bym jej o to nie podejrzewał. Podniosłem się z miejsca i wróciłem do miejsca, które nazywaliśmy ’noclegownią’. Malia nie chciała teraz ze mną rozmawiać. Muszę dać jej czas, żeby wszystko sobie przemyślała. Zresztą i mi przyda się chwila, żeby przyjąć to czego się dowiedziałem. Odszukałem wzrokiem Thomasa, który siedział na jednym z hamaków wciąż bawiąc się tajemniczym nadajnikiem. Gdy mnie zauważył podniósł zaniepokojony wzrok.
– Wszystko w porządku – zapewniłem.
– Byłeś u Malii?
Pokręciłem przecząco głową. Miałem pewne opory przed okłamaniem przyjaciela, jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli mu powiem, że jego siostra się obudziła, będzie chciał jak najszybciej do niej iść. A przecież ona nie chciała Nas widzieć. Co w jakimś stopniu sprawiało mi ból, jednak nie mogłem się do tego przyznać.
– Co z tym urządzeniem? – spytałem chcąc zmienić temat.
Thomas wzruszył ramionami.
– Nie wiem co to oznacza. Jakoś nie potrafię znaleźć logicznego wyjaśnienia. Myślałem, że może chodzi o ułożenie labiryntu, ale wczorajszej nocy układ zmienił się na 4 – zaczął Thomas.
– Faktycznie. Jest 7 układów. Teraz jest czwarty. Cztery plus trzy?
– Siedem – odparł Thomas – Cholera. Siódmy układ będzie za trzy dni. Ta kapsuła, którą znaleźliśmy z Minho. Tam była siódemka. Co to oznacza? – spytał Thomas.
– Musimy pryskać – rzuciłem kładąc się na jednym z hamaków.
– I mówisz to tak spokojnie? – Thomas uniósł brew nie kryjąc zdziwienia.
– Wszystko się wali. Minho ledwo chodzi, Malia jest w fatalnym stanie, a my wiemy tylko tyle, że za trzy dni ma Nas tu nie być. Jeśli masz jakiś ukryty plan działania, to podziel się nim ze mną – dodałem przekręcając się na bok, żeby móc spokojnie patrzeć na przyjaciela – Przepraszam – mruknąłem po chwili.
Nie chciałem na niego naskakiwać. Po prostu moje myśli były zajęte czymś. Nawet na chwilę nie mogłem przestać myśleć o Malii.
********
I zawitałam do Was z rozdziałem szóstym.: ) Za poprzedni rozdział chcieliście mnie zlinczować. Biorę to na klatę. Było smutno, dołująco, ale tak miało być. Ten rozdział jest nieco bardziej optymistyczny. Mam nadzieję, że znajdziecie w nim kilka odpowiedzi. Teraz wszystko powinno się już stopniowo wyjaśniać. Dziękuje za wszystkie komentarze.: )
*ja nie mogę usunął mi się komentarz*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudny.
Jak zwykle też nie mogę ogarnąć jakim cudem ty tak szybko piszesz.
W każdym razie jest świetniaście (bo jest Newt, który dla odmiany nie martwi się aż tak bardzo 💕)
Przepraszam za długość, ale tu był bardzo długi komentarz o tym jak bardzo lubię to, co piszesz, ale mi się usunął i mam bulwers.
Pozdrawiam i ściskam
Kot
Ostatnio po prostu mnie roznosi. :D Przez dwa miesiące przez maturę nie byłam w stanie pisać. Nadszedł czas, żeby wyżyć się pisarsko. :D Tak jak mówiłam. Póki nie mam pracy, mogę sobie pisać. Niestety to nie potrwa długo, muszę pracę ogarnąć (pieniądze na studia dane się nie zarobią) wtedy rozdziały będą rzadziej, niestety.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. Newt już się wymartwił, teraz niech trochę odpocznie. Jeszcze dużo go czeka w najbliższym czasie. :)
Buziaki.
Ps.
Ja niecierpliwie czekam na nowy rozdział u Ciebie. :)
Ja wiem, ale nie mam ostatnio czasu, a 5 rozdział ma być specjalny, więc muszę nad nim nieco popracować.
UsuńRozumiem. :)
UsuńTo życzę mnóstwa weny i będę cierpliwie czekać. <3
Kiedy następny rozdział?
UsuńBo już nie mogę się doczekać ;)
Nie mam pojęcia. Tak sobie patrzę i doszłam do wniosku, że co rozdział to gorszy. :( Muszę znaleźć wenę. :)
UsuńTO jest według ciebie gorszy rozdział?
UsuńOkay... mamy nieco inną definicję przymiotnika gorszy...
Rozmowa Minho i Malii - cud, i orzeszki. :D
OdpowiedzUsuńDawno się tak nie usmiałam.
Po wcześniejszym rozdziale na którym prawie ryczalam, na tym nie mogłam przestać się śmiać. Nadal jestem ciekawa jak to się potoczy. Newt w śnie Malii mi kogoś przypomina... I zaczynam się domyślać o co chodzi.
Buziaki. ;)
Tak jak obiecałam, jestem!
OdpowiedzUsuńKurde...Czytałam nowy rozdział z zapartym tchem. Bardzo spodobał mi się moment między Minho, a Malią. To było takie... kurde zajebiści przyjaciele, by z nich byli, więc w sumie liczę na to, że pociągniesz ich relacje w tym kierunku.
Widzę, że ucieczka ze Strefy jest co raz bliżej. Jestem ciekawa, co dalej.
I oczywiście mój kochany Newt! <3 <3
Czekam na nowy rozdział i życzę dużo weny :)
P.S. Mogę się czymś pochwalić? xD Od wczoraj na moim biurku leży Więzień Labiryntu i Próba Ognia i czekają na to, aż zacznę czytać :D
UFFF, tak jak myślałam - wszystko wróci do normy i będzie fajnie! Nie wybaczyłabym Ci tej śmierci Malii, naprawdę. Mam małą obsesję na punkcie Minho, ale w twoim opowiadaniu jest prze-genialny! (Nowe słowo,cii)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział. ^^ Czekam na kolejny z niecierpliwością! Takie rozdziały warto czytać. :D przysyłam ogromną dawkę weny na kolejny!
Pozdrawiam!
PS Pojawił się rozdział 2, zapraszam :") http://everyoneisamurderer.blogspot.com/2016/06/rozdzia-2.html
Obejrzałam póki co film i jestem zachwycona. Twoje opowiadanie teraz rozumiem bardziej i podoba mi się jeszcze bardziej niż wcześniej. Całe szczęście, że z Malią wszystko dobrze. Bardzo podobała mi się jej rozmowa z Minho. :) Nie moge się doczekać ich ucieczki z labiryntu, wtedy to będzie się dziać. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci duuuuuuużo weny na kolejne rozdziały! I miłego wieczoru! :)
Wiem, że nie mieliśmy okazji się poznać, ale możesz mi zaufać. Wy dziewczyny macie tendencje do mówienia pół słówkami, nie możesz wprost powiedzieć mi o co chodzi? -rozwaliłaś tym tekstem wszystko i to totalnie hahaha
OdpowiedzUsuńPISZ WIĘCEJ PERSPEKTYWĄ NEWTA ONA WYCHODZI CI PERFEKCYJNIE!
godzina: 00:46 lece czytać dalej