7 września 2016

Rozdział XIV - Status: niejednoznaczny.

                           Siedziałem na krześle przy niewielkim stoliku, obracając w dłoni srebrną kartę. Druga dłoń, służyła mi jako podparcie dla podbródka. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, z jaką łatwością zdobyliśmy klucz. Strażnicy powinni pilnować kart, jak oka w głowie. Mała, sprowokowana sprzeczka, wystarczyła by Thomas, wyciągnął cenny przedmiot z kieszeni Szczurowatego. Mężczyzna niczego nie podejrzewał, musiał też nie zauważyć braku karty, gdyż do tej pory, nikt nie pojawił się w naszym pokoju. Gdyby Janson powiązał fakty, bez wątpienia, domyśliłby się kto jest w jej posiadaniu. Na szczęście nie był, aż tak inteligentny jak mi się wydawało. Wpatrywałem się w kartę, jakbym nagle miał znaleźć, wygrawerowane na niej, odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Im dłużej tutaj byliśmy, tym gorzej się czułem. Niewiedza zaczęła ciążyć mi jeszcze bardziej, niż wcześniej. Wciąż, nie wiedziałem co z nami dalej będzie. Czy DRESZCZ naprawdę przygotował kolejną próbę? Co, jeśli labirynt był najmilszym co nas spotkało? I sprawa Malii, która tak naprawdę nie była Malią, tylko Rachel. A może sprawa Rachel, która stała się Malią, wcześniej nią nie będąc? Przygryzłem policzek od środka, przymykając powieki. Ta sprawa był dziwna. Dziwniejsza od wszystkiego, co mnie spotkało. Jakim cudem moja Malia, mogła być w dwóch miejscach jednocześnie? Prawie, jednocześnie. Była Streferką w Grupie B, a potem trafiła do naszej grupy? W jakim celu? I dlaczego dziewczyny z poprzedniej grupy, znały Malię, pod pseudonimem Rachel? Przecież to w żadnym stopniu, nie trzymało się kupy. DRESZCZ stworzył próby, szukając schematów. Jak umieszczenie bezbronnej dziewczyny w dwóch labiryntach, miało im w tym pomóc? Z tego co wiem... Malia, a raczej Rachel, zginęła podczas ucieczki. Gdyby Malia rzeczywiście, była tą dziewczyną, nie mogłoby jej tu być. To byłoby nielogiczne, nawet dla DRESZCZ-u. Chyba, że Stwórcy mieli jakiś plan. Może Malia wcale nie miała zginąć? Może uratowali ją przed śmiercią, umieszczając w naszej grupie? Jeśli nawet, to dlaczego pozbawili ją wspomnień ze wcześniejszej próby? Malia nigdy nie wspominała o grupie B, ani żadnej z tamtejszych Streferek.
                          Westchnąłem cicho. Wróciłem wspomnieniami do wydarzeń z przed kilku dni. Próbowałem przeanalizować zachowanie Malii. Gdy pudło przywiozło ją do Strefy, niczym się nie wyróżniała. Pamiętała mnie, ale poza tym, nic nie odróżniało jej od reszty. Była odrobinę narwana, co na swój sposób było urocze. Newt - skarciłem się w myślach. Chciałem się skupić, jednak coś wciąż rozpraszało moje myśli. Mals dość szybko zaaklimatyzowała się w Strefie, zadawała mało pytań. Była przerażona, jednak wyglądała tak jakby to wszystko rozumiała. Wiedziała o wiele więcej.
                          Zagryzłem wargę. Im dłużej nad tym myślałem, tym większe wydawało mi się prawdopodobieństwo, że to kolejne zagranie DRESZCZ-u. Jeśli Malia naprawdę była wcześniej w grupie B, nie trafiła do nas przypadkiem. Coś musiało się stać. Nie wiedziałem jak mam to interpretować. Być może z czasem, coś się wyjaśni. Jednego byłem pewien. Nie powiem o swoich przepuszczeniach Malii. Nie chciałem, żeby się zadręczała, chociaż byłem pewien, że już to robi. Tak bardzo chciałbym móc jej pomóc. Po prostu przy niej być, tak po prostu. Czy będzie nam dane, spędzić trochę czasu ze sobą, w innych okolicznościach, niż uciekanie? Na razie, niestety się na to nie zanosiło. Często miałem wrażenie, że to po części moja wina. Nie potrafię okazywać uczuć, bywa, że chciałbym coś zrobić, ale coś mnie hamuje. Boje się, że popełnię jakiś błąd. To z kolei jest strasznie dobijające. Z jednej strony chciałbym powiedzieć Malii wprost o moich uczuciach, a z drugiej, po prostu nie potrafię. Nawet nie wie jak namieszała w moim życiu. W labiryncie, uświadomiłem sobie, jak strasznie jest mi bliska. A potem wspomnienia, a raczej urywki, które zaczęły wracać, gdy byłem blisko niej. Nie miałem wątpliwości, że już wcześniej się znaliśmy. Przy Malii, stałem się innym człowiekiem. Wiem, że przez nią trafiłem do Strefy. Ta informacja powinna, przełożyć się na naszą relację, ale nie potrafiłem przestać jej ufać. To była moja Malia. Malia jaką znam, nie jest w stanie nikogo skrzywdzić, a wręcz przeciwnie. Naraża własne życie dla dobra innych. Nadal nie wiem dlaczego, zależało jej na tym, żebym wziął udział w Próbie. Może w ten sposób uratowała mi życie? Nie wiem co się stało z moimi bliskimi, co by się stało ze mną, gdybym nie trafił do Strefy. Może, własnie tak miało być? Ponoć, nic nie dzieje się bez przyczyny.
                          Z zamyślenia, wyrwał mnie dziwny odgłos za drzwiami. Poderwałem się z miejsca. Wsunąłem kartę do buta i trąciłem ramieniem śpiącego Thomasa. Tommy bez słowa wstał. Widocznie zamiast spać, przez cały czas czuwał. W tym samym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Charlie. Odetchnąłem z ulgą. Nie darzyłem go szczególną sympatią, ale wolałem zobaczyć jego, niż Szczurowatego.
 Zbieraj się – rzucił brunet patrząc centralnie na mnie.
 –  O co chodzi? – spytał Thomas robiąc kilka kroków do przodu.
 – Spokojnie. Rutynowe badania, według kolejności, teraz obiekt A5 – wytłumaczył Charlie – Czyli Newt, jeżeli się nie mylę – dodał.
 – Badania? W środku nocy? – spytałem patrząc na niego badawczo.
 – Nie ja tu ustalam zasady – mruknął brunet wzruszając ramionami – Taki dostałem rozkaz.
 – Newt nigdzie nie idzie – warknął Minho zeskakując z łóżka. – Jeszcze mało wam eksperymentów?
 – Spokojnie Minho – rzuciłem w stronę przyjaciela – Skoro to konieczne, pójdę – dodałem posyłając im uspokajające spojrzenie.
Nie chciałem, żeby się martwili, chociaż sam nieco się obawiałem. Nie wiem czy Charlie naprawdę zabiera mnie na badania, jednak coś podpowiadało mi, żeby mu zaufać. Malia z nim rozmawiała, skoro ona uważała, że możemy uznać go za sojusznika, może tak powinniśmy zrobić?
 – Za góra dwie godziny, tutaj wrócisz, bez obaw – rzucił Charlie, nie dbając by zabrzmiało to przekonująco.
 – Bez problemu – mruknąłem.
Sam byłem zdziwiony z jakim spokojem wypowiedziałem te słowa. Byłem nadzwyczaj opanowany, chociaż w środku byłem kłębkiem nerwów. Przyjaciele posłali mi zdziwione spojrzenia. Wzruszyłem ramionami. Skoro takie było polecenie, Charlie i tak musiałby mnie stąd zabrać. Wolałem nie robić rabanu. Na razie traktowali nas w miarę dobrze, nie potrzebowaliśmy kłopotów. Tym bardziej teraz, gdy planowaliśmy ucieczkę. Gdybyśmy ściągnęli sobie na głowę strażników, z naszego, i tak już marnego planu, mogłoby nie zostać zupełnie nic.
Podszedłem do drzwi, jeszcze raz zerkając na przyjaciół. Mieliśmy zacząć przygotowania. Miałem nadzieję, że poradzą sobie sami.


*******

                          Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. Próbowałam zasnąć. Potrzebowałam snu, jak nigdy wcześniej. Chciałam na chwilę oderwać się od rzeczywistości i odpocząć. Przymknęłam powieki, jednak po chwili byłam zmuszona je otworzyć. Miałam wrażenie, że złe wspomnienia, wracają wtedy ze zdwojoną siłą. Tak bardzo pragnęłam, chociaż na chwilę odciąć się od realnego świata. Uciec w miejsce gdzie wszystko jest proste. W miejsce gdzie znajdę odpowiedzi na setki nurtujących mnie pytań.
                          Czułam się źle. Nie fizycznie, ale psychicznie. Wydawało mi się, że nie jestem w stanie poradzić sobie z tym co mnie spotkało. Najbardziej doskwierała mi ta cholerna niemoc. Musiałam siedzieć bezczynnie i czekać, chociaż wiedziałam, że powinnam działać. Przez moją głowę przewinęły się setki myśli. Dotarło do mnie jak bardzo jestem słaba. Zbyt szybko się poddaje. Nie potrafię walczyć.
                          Nie jestem tak opanowana jak Newt, nie mam zdolności przywódczych jak Minho. Nawet Tommy, ma siłę. Siłę, której mi brak. W tym miejscu, wraca do mnie wszystko, czego chciałam się pozbyć ze swojej świadomości. Pracowałam dla nich. Na ich życzenie, umieściłam masę osób w labiryncie.  Nadal nie wiem co mną kierowało. Dlaczego z bratem trafiliśmy do organizacji? Wciąż tak mało wiedzieliśmy. Ponoć byliśmy odporni, jak wszyscy Streferzy, ale dlaczego akurat my podjęliśmy współpracę z DRESZCZ-em? Miałam już dość czekania. Czekania, na dzień kiedy wszystko wyjdzie na jaw. Chciałabym dowiedzieć się prawdy. Nawet tej najbardziej brutalnej. W Strefie moje życie zaczęło się na nowo, jednak nie będę potrafiła normalnie żyć, nie znając przeszłości. Będzie do mnie wracać jak najgorszy koszmar. Nie da się czegoś zbudować bez solidnych fundamentów. Miałam dość urywków wspomnień, które wracały niespodziewanie, siejąc jeszcze większy zamęt w mojej głowie. Coś niesamowicie mi ciążyło. Podświadomość, podpowiadała mi, że zapomniałam o czymś ważnym, o czymś przełomowym. To wspomnienie chciało wrócić, ale nie było w stanie przebić się przez niewidzialny mur. Nie lubiłam okazywać słabości. Wolałam udawać, że wszystko jest w porządku. Zawsze zostawałam sama ze swoim bólem. Tak było najlepiej. Wstydziłam się. Tak, wstydziłam się, tego że cierpię. To takie pospolite. Tak bardzo nie przystoi. Silni ludzie nie płaczą. Silni ludzie, nie okazują bólu.
Dlaczego całe życie muszę być tchórzem?
  – Nie jesteś tchórzem.
Otworzyłam oczy i zerwałam się z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Byłam przekonana, że ktoś wypowiedział te słowa. Głos z pewnością należał do jakiegoś chłopaka. Jeśli spojrzeć na to logicznie. Wszystko wskazywało na to, że się przesłyszałam. Chyba naprawdę potrzebuje snu.
Usiadłam na ziemi, opierając się o chłodną ścianę.
  – Zaczynam wariować - pomyślałam i ponownie przymknęłam powieki.
  – Wszystko jest w porządku. Naprawdę mnie słyszysz.
Przygryzłam wargę. Znowu ten sam głos. Zaraz...przecież to wszystko dzieje się w mojej głowie.
  – Jesteś tylko chorym wymysłem mojej wyobraźni - powiedziałam w myślach.
  – Nic bardziej mylnego. Skup się Rachel.
  – Mam na imię Malia - sprostowałam.
  – Znam Cię pod innym imieniem - odparł chłopak - Skup się. Nigdy wcześniej nie rozmawiałaś z kimś w myślach?
  – Była taka sytuacja... zaraz skąd mam wiedzieć, że mogę Ci ufać? Siedzisz w mojej głowie, a nawet nie znam twojego imienia – odpowiedziałam mocniej zaciskając powieki. Pomagało mi to w lepszym skupieniu.
  – Aris.
Nie wiem dlaczego, ale wstrzymałam oddech, aby po chwili wypuścić go z głośnym świstem.
Aris. To przecież ten chłopak ze stołówki.
  – Dokładnie tak – ponownie usłyszałam głos chłopaka.
  – Słyszysz wszystkie moje myśli? – spytałam.
Nie bardzo mi się to podobało.
  – Tylko te, które chcesz, żebym usłyszał.
  – Jak to możliwe, że ze sobą rozmawiamy? – spytałam nic z tego nie rozumiejąc.
  – Nie mam pojęcia. Odkryliśmy tę zdolność w labiryncie. Nawet, jeśli tego nie pamiętasz – dodał.
  – Cały czas z kimś mnie mylicie. Nie wiem kim była Rachel, ale to nie ja.
  – Evanlyn miała rację. Naprawdę nic nie pamiętasz.
  – Kim jest Evanlyn?
Zanim Aris udzielił mi odpowiedzi, przed oczami pojawiła mi się scena ze stołówki. Evanlyn, to prawdopodobnie ta brunetka, z którą dzisiaj rozmawiałam.
  – Przecież bym nie udawała – mruknęłam - Możesz mi opowiedzieć – dodałam.
  – To już minęło. Zaczęłaś nową historię.
  – Skąd masz pewność, że nie chcę poznać starej?
  – Po prostu pamiętaj, że nigdy nie byłaś tchórzem. Planujecie ucieczkę, prawda?
  – Nie możemy tu zostać - potwierdziłam.
Nie wiedziałam czy mogę mu w pełni zaufać. Jeśli DRESZCZ jakimś cudem, kontroluje tę rozmowę.
  – My też. Muszę wam coś pokazać.
  – Pokazać?
  – Podejdź do szyldu.
  – Gdzie?
  – Duże białe drzwiczki pod jednym z łóżek.
Otworzyłam oczy. Przez chwilę nie mogłam ruszyć się z miejsca. Nie wiedziałam czy to wydarzyło się naprawdę. Nie codziennie kontaktuje się z kimś w myślach. Owszem w labiryncie, stało się coś dziwnego. Skontaktowałam się z tą całą, Rosalie, jednak nie robiłam tego świadomie. Kontaktowanie się z kimś za pomocą myśli? To brzmiało, co najmniej niedorzecznie. Może naprawdę zaczynałam wariować? Z lekkim ociąganiem podniosłam się z ziemi. Zajrzałam pod łóżko na którym chwilę wcześniej leżałam, jednak niczego nie dostrzegłam. Zrezygnowana podeszłam do łóżka, które umownie, należało do Teresy. Z trudem udało mi się je odsunąć. Sekundę później, moim oczom ukazały się małe, kwadratowe drzwiczki. Na tyle szerokie, że bez wątpienia, uda mi się przez nie spokojnie przejść. Nagle z drugiej strony, dobiegły do mnie dziwne odgłosy. Coś jakby szuranie. Po chwili w pokoju rozbrzmiało ciche szczęknięcie. Odruchowo cofnęłam się kilka kroków.
  – To ja, spokojnie – do moich uszu dotarł głos Arisa. Tym razem chłopak, naprawdę się odezwał, co potwierdzało jego obecność. Może jednak nie zwariowałam.
Kucnęłam pomagając mu otworzyć drzwiczki. Gdy chłopak wychylił się z szyldu, przesunęłam się, aby mógł spokojnie wyjść. Aris dość zgrabnie, wydostał się z szyldu po czym usiadł pod ścianą, tuż obok mnie. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
  – Miło Cię widzieć – powiedział po chwili, nerwowo przeczesując włosy.
Chciałam odpowiedzieć to samo, jednak nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Przecież tak naprawdę go nie znam. Cholera. Nie znam go, a czuje się tak, jakbym spotkała starego przyjaciela. Co tu się purwa dzieje?
  – Nie boisz się, że Cię złapią? – spytałam po chwili, przenosząc na niego wzrok.
Nie wiem dlaczego, ale gdy spojrzałam w jego oczy, poczułam dziwny uścisk w okolicach żołądka. Gdy ktoś cierpi, a jesteś dobrym obserwatorem, bez problemu to dostrzeżesz. Spuściłam wzrok, czekając na odpowiedź.
  – To i tak bez znaczenia. Musimy uciekać. Jutro będzie po nas – mruknął chłopak.
  – Co takiego stanie się jutro? - spytałam.
Czułam, że Aris wie o wiele więcej od nas. W końcu z tego co mówił Charlie, grupa B, wydostała się z labiryntu, kilka dni wcześniej, niż my.
   – Ostateczny etap. Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie – szepnął.
   – Przecież Próby Ognia mają rozpocząć się pojutrze – wtrąciłam niepewnie.
   – Pogorzelisko to tylko przykrywka. Większość z nas, nie doczeka rozpoczęcia próby.
Podniosłam głowę i spojrzałam wprost na chłopaka.
   –  O czym ty mówisz?
   –  Każdego dnia, Stwórcy zabierają kilka osób. Żadna z nich nie wróciła - powiedział cicho  – Odkryłem coś, o czym wolałbym nie wiedzieć.
   – Co takiego?
   – Im mniej wiesz, tym lepiej. Grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo.
   – Tak było od zawsze - mruknęłam.
   –  Teraz to co innego. Coś się zmieniło - westchnął.
   –  Macie jakiś plan ucieczki? - spytałam.
   – Będziemy działać spontanicznie. Na razie wszyscy musimy znaleźć się w jednym miejscu. Dlatego Thomas mnie tu wysłał.
   – CO? - krzyknęłam zrywając się na równe nogi.  – Rozmawiałeś z moim bratem?
   – Z całą trójką - odparł - Nareszcie wiem kim jest ten cały Newt  – mruknął podnosząc się z ziemi.
Posłałam mu pytające spojrzenie. To stwierdzenie było dość dziwne.
   – Będąc w Strefie, gdy spałaś, często wymawiałaś jego imię. Nigdy Ci o tym nie mówiłem  – dodał cicho.
                          Przygryzłam wargę. Nie miałam siły po raz kolejny zaprzeczać. Tłumaczenie, że nie jestem dziewczyną za którą mnie mają, zaczęło się robić męczące. Ale z drugiej strony. Przecież to niemożliwe, żeby inna dziewczyna znała Newta. a co więcej była do niego w jakiś sposób przywiązana. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej przekonywałam się do tej wersji. Nie chciałam się z tym pogodzić, ale może faktycznie coś było na rzeczy? Może naprawdę kiedyś nazywałam się Rachel.
   – Dlaczego? - spytałam po chwili.
   – Co dlaczego?
   – Dlaczego nigdy mi o tym nie mówiłeś?  – spytałam uważnie mu się przyglądając.
   – W Strefie i tak dziwnie na nas patrzono. Żadna z dziewczyn nie pamiętała niczego z dawnego życia. Ty byłaś inna, wspomnienia do Ciebie wracały. Gdy pojawiłem się w Strefie, jedyną osobą, którą pamiętałem, byłaś ty. Oprócz Evanlyn i Hariett, nikt nam nie ufał. Byłaś opiekunką Zwiadowców, miałaś autorytet, ale gdy ja się pojawiłem, wszystko się zmieniło. Do tego zaczęło się z Tobą dziać coś złego. Osłabłaś, często traciłaś przytomność. W kółko mówiłaś o Thomasie, a potem coraz częściej wspominałaś o Newtcie. Dziewczyny zaczęły się od ciebie odwracać. Bett  –przywódczyni buntu, twierdziła, że pracujemy dla DRESZCZ-u. Podczas próby ucieczki z labiryntu, ona... ona Cię zabiła  –  wydusił Aris i spuścił wzrok. Widać było, że mówienie o tych wydarzeniach, nie było dla niego łatwe. Chciałam jakoś go pocieszyć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Niepewnie położyłam dłoń na jego ramieniu.
   – Nie wiem dlaczego przeniesiono Cię do drugiej grupy, nie wiem dlaczego nosisz inne imię, ale to nic. Najważniejsze, że żyjesz  – powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy  – Zawsze będziesz moją przyjaciółką - dodał cicho i podniósł się z miejsca.
   – Powinniśmy już iść. Twoi przyjaciele na pewno już na nas czekają.
Pokiwałam głową i posłałam mu delikatny uśmiech. Nie wiem czy tym samym chciałam dodać otuchy mu, czy sobie. Po wejściu do szyldu, już nie będzie odwrotu. Może, chociaż raz coś nam się uda.
*******

  – Charlie mamy problem. Jesteś potrzebny w lewym skrzydle - krzyknął jeden ze strażników.
Spojrzałem na bruneta i uniosłem brew. Ciekawe co takiego się działo. Chłopak nie wyglądał na przejętego.
  –  Poczekasz tu - mruknął zatrzymując się pod drzwiami jakiegoś gabinetu.
Otworzył drzwi i kazał mi wejść do środka. Nie byłem pewny, ale wydawało mi się, że nieznacznie kiwnął głową, zupełnie tak jakby chciał mi coś przekazać. Gdy tylko przekroczyłem prób gabinetu, Charlie zamknął drzwi zostawiając mnie samego. Podszedłem do ściany i dłonią odszukałem włącznik światła. Gdy pomieszczenie zostało oświetlone, zamarłem. Ten pokój, coś mi przypominał.
                          Gabinet nie był duży, jednak był wystarczający do spokojnej pracy. Pod ścianą na przeciwko drzwi, stało duże biurko. Po jego prawej stronie, ogromny regał z książkami, a tuż obok stolik i dwa krzesła. Na podłodze, znajdował się mały puchaty dywan, zupełnie nie pasujący do otoczenia.
 – Ktoś nie daje się schematom - mruknąłem pod nosem, nieznacznie się uśmiechając.
Omiotłem pomieszczenie wzrokiem, aż coś przykuło moją uwagę. Podszedłem do jednego z krzeseł i uniosłem w górę, biały fartuch. Od razu zauważyłem małą, złotą plakietkę z napisem: Malia. Przygryzłem wargę, po czym wziąłem głęboki oddech. Znajdowałem się w gabinecie, niegdyś należącym do Malii. Dlatego wydał mi się taki znajomy. Przecież widziałem go w urywkach wspomnień.
                          Podszedłem do biurka i podniosłem z niego, pierwszą z brzegu teczkę. Wszystko w gabinecie było starannie poukładane, te teczki, ktoś niedbale rzucił na blat. Nie dbając o znajdujące się tam dokumenty. Większość miała pozaginane rogi bądź zabrudzenia. Zupełnie jakby ktoś, zbierał je w pośpiechu. Otworzyłem pierwszą teczkę, jednak nie znalazłem tam niczego ciekawego. Wykaz substancji laboratoryjnych, ilość prób. Nie rozumiałem z tego, zbyt wiele. Dopiero trzecia z kolei teczka, przykuła mój wzrok. Otwierając ją, już na pierwszej stronie dostrzegłem zdjęcie Thomasa.
Wziąłem kartę w dłoń i szybko omiotłem ją wzrokiem.
Thomas
Obiekt A2 (Do zabicia przez grupę B) Obiekt zakwalifikowany, jako ostateczny.
Rodzeństwo: siostra  
Status: Odporny.                                                                      
Odłożyłem kartę na bok. Oprócz tych informacji, na karcie znajdowała się data urodzenia, dzień w którym Tommy trafił do labiryntu i kilka informacji dotyczących charakteru i wyglądu. Przejrzałem resztę kart. Znalazłem kartę Minho, Chuck'a, Patelniaka, a nawet Bena. Wszystkie wyglądały podobnie. Potem w moje dłonie trafiła karta Teresy, a jedna rzecz szczególnie przykuła mój wzrok.
Obiekt A1 (Zdrajczyni) Obiekt zakwalifikowany jako ostateczny. Zdyskwalifikowany z powodu podatności na kontrolę.
A więc miałem rację, że Teresie nie można ufać? Zdrajczyni? Nie wiem co mam o tym myśleć, a tym bardziej jak przekazać tę informację Thomasowi. Może na razie lepiej będzie, jeśli niczego się nie dowie?
                        Odłożyłem kartę Teresy. Tuż pod nią, widniało zdjęcie Malii. Zapoznałem się z nią nieco dokładniej. Znalazłem wzmiankę o Rachel, jednak zabrakło bardziej szczegółowego opisu.
Widniał tam dokładnie taki sam napis jak przy Thomasie, Obiekt zakwalifikowany, jako ostateczny.
Nie miałem pojęcia co to wszystko znaczy. Miałem cholernie złe przeczucia. Coś było na rzeczy, zaczynało się robić, coraz bardziej niebezpiecznie. Ostatnią kartką, która znajdowała się w teczce, była karta z moja podobizną.
  – Czas dowiedzieć się czegoś o sobie - mruknąłem cicho, opierając się o ścianę.
Newt
Obiekt A5 (Klej)
Rodzeństwo: siostra
Status: niejednoznaczny.
Zmrużyłem powieki. Nie wiem co zrobiło na mnie większe wrażenie. Fakt, że miałem... mam rodzeństwo, czy status, którym mnie określono. Co to znaczy niejednoznaczny? Powinienem się martwić?
                        Złożyłem kartkę na kilka mniejszych części, po czym wetknąłem ją do kieszeni. Dlaczego właściwie Charlie mnie tu przyprowadził? Czy nie miał, mnie przypadkiem zabrać na jakieś badania? Dlaczego miałem wrażenie, że wszystko coraz bardziej się komplikuje? Podszedłem do drzwi, pociągając za klamkę. Nie zdziwię nikogo, jeśli powiem, że drzwi nawet nie drgnęły? Wszystko tutaj działa automatycznie, nie da się niczego otworzyć bez karty. Przeklętej karty, którą... mam w bucie. Kucnąłem, a następnie wyjąłem kartę. Chciałem przyłożyć ją do czytnika, gdy z korytarza dobiegły dziwne odgłosy. Nie miałem wątpliwości, że ktoś się zbliża. Sądząc po tonie głosu, byli to dwaj mężczyźni. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności, gdyż dość swobodnie rozmawiali, tuż pod drzwiami. Niestety nie dowiedziałem się niczego istotnego. Ci mężczyźni, to najprawdopodobniej, dwaj laboranci. Rozmawiali o jakiś próbówkach i konieczności powtórzenia, eksperymentu, dalsza rozmowa zeszła na tematy prywatne. Chciałem się stąd wydostać. Korzystając z karty, mogłem dowiedzieć się czegoś, co pomoże nam w ucieczce. Jednak musiałem poczekać, aż mężczyźni odejdą. Nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności i lepiej niech tak pozostanie.


*******

I mamy rozdział czternasty. Wiem, że długością nie grzeszy, ale małe wprowadzenie przed akcją właściwą, zawsze się przyda. Staram się, powoli wytłumaczyć Wam o co chodzi z Malią - Rachel. Jedak ostateczną odpowiedź, poznacie dopiero za kilka rozdziałów, przynajmniej tak planuje. Mam nadzieję, że ta część przypadnie Wam do gustu. Jest więcej Newta. <3 Trochę go ostatnio zaniedbałam i zaczęłam tęsknić. Jeszcze dwa - trzy rozdziały z naciskiem na akcję, a później zajmę się na poważnie wątkiem miłosnym, także 'Newtalia' jeszcze wam się się znudzi. :)
Plus mała informacja. Od października zaczynam szkołę, cały czas szukam pracy. Także niebawem zmieni się częstotliwość dodawania nowych rozdziałów. Wrzesień jest dla mnie miesiącem przejściowym, po ostatnich trudnych dla mnie tygodniach, zaczynam sobie wszystko układać. Dlatego rozdziały pojawiały się tak rzadko i fatalne jakościowo. Teraz biorę się już w garść. Wstępnie umówmy się, że od października, nowe posty będą się pojawiać co dwa tygodnie - dzień jeszcze ustalę, w najbliższym czasie. Dodam kolumnę zatutułowaną 'Informacje' i tam będę Was na bieżąco o wszystkim informować. To chyba tyle. Co tam u was? Jak w szkole? Jak idą przygotowania do studiów? Jakie kierunki wybrałyście? A może wybieracie się na studium? :)

18 komentarzy:

  1. Ja nie mogę...
    tu był piękny długaśny komentarz, ale przez pdzypadek wróciłam na główną. Wrócę tu. Obiecuję, bo chcę go na nowo napisać, a najpierw muszę się uspokoić. Bloggerze, umrzyj.
    Pozdrawiam
    Kot, który za jakiś czas wróci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi blogger. :(
      Trzymam za słowo Kocie i czekam z niecierpliwością. :*
      Newtie

      Usuń
    2. Hej Aniołku, (mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że tak się do ciebie zwracam)
      Oto jestem! Jak wiesz, przeczytałam już jakiś czas temu i skomentowałam tak dokładnie, że aż się sama zdziwiłam, a potem wszystko się usunęło. Ech...
      W każdym razie postaram się jakoś odtworzyć mój wcześniejszy komentarz, choć pewnie ten będzie sporo krótszy.
      Zacznę od Newta. Sądzę, że jego rozmyślania na temat tego, czy Szczurowaty zauważył brak karty są troszkę bez sensu. No bo jak miałby się nie zorientować, że nie ma klucza do wszystkich drzwi w siedzibie DRESZCZu? Jeżeli już, zastanawiałabym się na miejscu N, czy S zorientuje się kto mu ją zabrał. Mam nadzieję, że nie.
      Już lubię Charliego. To on jest synem S, nie? Jeśli tak, to szykuje się świetny wątek. Uwielbiam, kiedy główny bohater działa wbrew rodzinie. Nie wiem czemu, ale tak po prostu jest. Myślę też, że coś w tych aktach musiało być mega ważnego, skoro tyle ryzykował pokazując je N.
      Co do Malii to powiem ci, że bardzo podoba mi się to, że zrobiłąś z niej Rachel. Podoba mi się również jej rozmowa z Arisem. Nigdy go nie lubiłam, ale teraz mi go po prostu szkoda. Coś mi podpowiada, że między nim a R było coś więcej niż przyjaźń. W ogóle ciekawa jestem jak dalej poprowadzisz wątek R/M. Jestem pewna, że jak zawsze mnie czymś zaskoczysz.
      No cóż, wysyłam duuużo weny i przepraszam, że ukradłam ci pierwsze miejsce u Elliaze :D
      Koteł

      Usuń
    3. Dzięki Kocie za tak długi komentarz. :)
      Co do przemyśleń Newta. Masz rację i nie masz racji. Szczurowaty nie byłby na tyle głupi, żeby dać sobie zabrać kartę, a jeśli nawet to na pewno zorientował się kto ją wziął, już na samym początku. Czyli wniosek jest jeden - Janson coś knuje. :D I tej wersji proponuje się chwycić. :D
      Twoje wnioski odnośnie Charlie'ego są trafne. Nie tylko jest synem Szczurowatego, ale też kimś ważnym dla Malii i Thomasa. Chłopak wie więcej, niż mówi i rzeczywiście będzie działał przeciwko ojcu. :)
      Aris, Aris. Mi zawsze było go szkoda. Tak po prostu, dlatego troszkę czasu mu poświęcę. Rzeczywiście mógł coś czuć do Rachel, ale mogła to też być miłość jednostronna. Niemniej jednak o Malie będzie się troszczył, nawet za bardzo.
      Wątek Malii/Rachel będzie stopniowo rozbudowywany, muszę się zastanowić jak to pociągnąć, chociaż mam już pewien pomysł.
      Dziękuję jeszcze raz i ściskam mocno. <3
      Nic się nie stało, jakoś to przeboleje. :)

      Usuń
  2. WOW! Kolejny świetny rozdział, bardzo mi się podobał i nie ma co dużo mówić bo jest naprawdę genialny ;) A w szkole jak szkole, gorszego planu lekcji już chyba nie można mieć :(
    Mam nadzieję, że już nie długo pojawi się kolejny rozdział bo już nie mogę się doczekać.
    Pozdrowienia! Buziaczki :-*
    I weny życzę ;)
    Lucy/Luśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu. :)
      Szkoła to zło. Jak ja się cieszę, że mam jeszcze trochę wolnego. Chociaż praca to znowu nie taka wolność. :/
      Może plan Ci się jeszcze zmieni. Oby na lepsze. :)
      Ściskam. <3
      Newtie

      Usuń
  3. Dzięki za pozostawienie komentarza u mnie! Pomimo, że mnie sama zaprosiłaś ja tutaj byłam już wcześniej. I w końcu jestem na bieżąco z twoim opowiadaniem;)
    Bardzo lubię Więźnia Labiryntu i muszę przyznać, że bardzo dobrze ci idzie pisanie tego opowiadania. Masz masę świetnych pomysłów i dobrze je wykorzystujesz. Troszkę mnie zszokowałaś Malia, która okazała się Rachel i została zabita,gdy znajdowała się w grupie B. No ale uzbrajam się w cierpliwość i wierzę,że wszystko zostanie wytłumaczone z czasem. Chyba nie musze pisać jak bardzo uwielbiam Newta oraz Malie? Czekam na te rozdziały, w których będzie rozwiniety ich wątek i uwierz mi,że nigdy nie będę miała ich dość *.*
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć kochana. <3
      Nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza. :)
      Miło mi, że znalazłeś czas i chęci, żeby przeczytać wszystkie rozdziały.
      Sama uwielbiam Więźnia Labiryntu, dlatego mile słowa od kogoś kto doskonale odnajduje się w kanonie, sa jeszcze bardziej motywujące. :)
      Sytuacja z Malią się wyjaśni, za jakiś czas. Mam już plan i postaram się wszystko jak najlepiej przedstawić. :)
      Wszyscy czekają na Malie i Newta razem. Szczerze? Sama bym już chciała skupić się na ich uczuciach, dlatego już niebawem będzie kilka takich rozdziałów. :)
      Ściskam mocno. <3
      Newtie

      Usuń
  4. Złapałaś mnie narracją pierwszoosobową i to jeszcze bohaterem jest mężczyzna! To się zdarza rzadko! Na pewno będę musiała nadrobić pozostałe rozdziały bo z tego rozumiem niewiele :)
    Wracam nadrabiać poprzednie rozdziały :)
    Pozdrawiam gorąco!
    _________________
    Devirose
    (wczorajszy-dzien.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. <3
      Cieszę się, że Cię czymś zainteresowałam. :)
      Narracja pierwszoosobowa jest najbardziej emocjonalna, a to opowiadanie ma taki charakter. :)
      Mam nadzieję, że całość opowiadania przypadnie Ci do gustu.
      Pozdrawiam serdecznie <3
      Newtie.
      PS. W pierwszej wolnej chwili wpadnę do Ciebie. :)

      Usuń
  5. Rozejrzałam się trochę po blogu i muszę Ci powiedzieć, że tu nie zostanę. Nie jest to jednak Twoja wina. Po prostu nie czytałam ani nie oglądałam "Więźnia labiryntu". Myślę jednak, że mogę Ci trochę pomóc. Jeśli nie lubisz wytykania błędów, to przepraszam.
    - Powinnaś wyjustować tekst. Robi to o wiele lepsze wrażenie.
    - Masz problem z interpunkcją. Po "poza tym" nie stawiamy przecinka, a szczególnie na początku zdania. Znalazłam dla Ciebie fajny poradnik: http://ksiega-basni.blogspot.com/2016/08/poradnik-interpunkcja.html
    - Do zapisu dialogów służą pauzy/półpauzy, a nie dywizy.
    - Przed zdaniem dialogowym robi się wcięcie akapitowe, ale wątpię, by u Ciebie dobrze to wyglądało. :)
    Nie mogę zbyt wiele powiedzieć o treści, bo przeczytałam tylko fragment. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że masz lekki i przyjemny styl. :)
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć!
    Bardzo mi przykro, że ze mną nie zostaniesz, ale rozumiem Twój powód. :)
    Nie m problemu z tym, że ktoś wytyka mi błędy, a wręcz przeciwnie. Wiem gdzie robię błędy i staram się to naprawić. Dziękuję za link do poradnika. Interpunkcja to moja zmora, na pewno skorzystam. :)
    Co do tekstu. Niejednokrotnie próbowałam go wyjustować i dodać akapity. Niestety w bloogerze nie jestem w stanie tego zrobić, a poprawiony tekst, nie wkleja mi się poprawnie z Worda. Jeśli masz na to jakiś patent, chętnie go poznam. :)
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, zresztą jak zawsze. Bardzo mnie cieszy, że jest więcej Newta. A jeszcze bardziej mnie ucieszyło to,że będzie więcej scen Newta i Malii<33
    Doskonale rozumiem, dla mnie też ten wrzesień jest taki przejściowy. Tylko tyle, że jestem w trakcie wyprowadzki, ale pomimo to mam więcej czasu niż wcześniej. A od października zaczynam pedagogike resocjalizacyjną na UAMie :) Życzę duuużo weny i czekam na kolejny rozdział!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz. :)
      Cieszę się, że Ci się podobało. Nawet nie wiesz jak szeroko się teraz uśmiecham. :)
      Widzę, że jesteśmy w podobnej sytuacji i nawet kierunki wybrałyśmy podobne. :)
      Życze powodzenia!
      Ściskam mocno i pozdrawiam serdecznie. <3

      Usuń
  8. Zabiłaś mnie, Newtie!
    Czytałam ten rozdział z bijącym sercem! Kiedy zabrali Newta na badania myślałam, że on już nie wróci i że coś mu zrobią!Ale zdecydowanie podoba mi się ta akcja, która z każdym kolejnym rozdziałem się rozkręca.
    I ta całą sytuacja, że Malia to Rachel. Jestem ciekawa tego czemu została wysłana do dwóch Stref. I ciesze się, że powoli nawiązuje kontakt z Arisem, bardzo lubiłam tego dzieciaka, kiedy czytałam książki. CO jeszcze? Chyba jedynie tyle, że strasznie mi się podobało i czekam na więcej <3
    A u mnie wszystko po staremu. Na razie praca i praca, ale tak jak Ty zaczynam studia w październiku. Trzymaj kciuki, bo czekam na wyniki drugiej rekrutacji na kierunek, który obrałam sobie od samego początku na PK.
    Ściskam Cię mocno i jestem z Tobą <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nawet nie wiesz jak bardzo uwielbiam Twoje komentarze. Za każdym razem, szczerze się jak głupia. :)
      Cieszę się, że rozwój akcji przypadł Ci do gustu. Ostatnio mam takie zasyoje weny, że ciężko mi wymyślić cokolwiek. :/ Dlatego tym bardziej jest mi miło czytać tak pozytywny komentarz. :)
      Trzymam kciuki za Ciebie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli.
      Pozdrawiam serdecznie. <3

      Usuń
  9. Twoja jedzą wróciła!
    Tęskniłaś ?xD
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale zaczęłam dopiero co technikum i wisz jak to jest xdd Rozdziały świetne ( mówię o tym i poprzednim) ! Wy macie Newtalie ja mam Mewt i chuk. Kurcze ile tu tajemniczości. Masz wcześniej wszystko rozprawcowane i rozpisane na kartce, czy jednak idziesz na żywca? Nie mogę się doczekać tego miłosnego okresu. Kocham perspektywę Newta. Zawsze jakoś przyjemniej mi się czyta xD A jeśli chodzi o podpierdzielanie to było parę źle wstawionych przeciwników czy ich brak, ale to szczegóły i jakoś specjalnie mi nie przeszkadzały.
    Całuję (I`m not homo my friend xD)
    KASIA xoxo ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Super, że wróciłaś. Zaczęłam już tęsknić!:)
      Wiem jak to jest, też kiedyś przechodziłam przez ten etap.
      Super, że Ci się podoba. Teraz rozdziały takie beda- pełne niedopowiedzeń. :)
      Hah jeśli już to ja zawsze wolałam Newtmasa. :D
      Też lubię perspektywę Newta. Miło mi się nim pisze. :D
      Wiem, interpunkcja to moja zmora, ale cały czas się staram. :)
      Ściskam mocno. <3

      Usuń

Template by Elmo