25 października 2016

Nieodporny rozum - Miniaturka

  – Wszystko będzie okej, wyluzuj Tommy – mruknęłam zakładając kurtkę. - Kryj mnie, wrócę wieczorem – dodałam.
Widząc zdezorientowane spojrzenie brata, podeszłam do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu.
   – Nadal nie rozumiem, po co stale tam chodzisz. To obiekty, pamiętaj że mamy się nie przywiązywać – odparł Thomas.
   – To przede wszystkim ludzie, Tommy! Nie wiem, jak możesz tak mówić – warknęłam z zamiarem odejścia.
Thomas złapał mnie za rękę i zmusił, żebym spojrzała mu w oczy.
  – Przepraszam – powiedział po chwili – Po prostu nie powinnaś tam chodzić. Tym bardziej teraz.
  – Zamierzasz na mnie donieść? – warknęłam, wyrywając dłoń z jego uścisku.
  – Malia! – warknął – Wiesz że nie o to chodzi! Muszę cię chronić...
 – Mam gdzieś taką troskę – warknęłam – Zastanów się nad tym co robisz. Ten plan jest do kitu, a przypominam ci, że nie znamy wszystkich szczegółów.
  – Bierzesz w tym udział! – Thomas posłał mi zdziwione spojrzenie. – To co robimy jest dobre!
  – Tak? Bo Ava tak powiedziała, bo Janson cię o tym zapewnia, czy czułe słówka Teresy tak na ciebie podziałały? – Rzuciłam bratu mordercze spojrzenie i zerknęłam w lustro. – Oficjalnie jedziemy z Charlie'm do bazy – rzuciłam, kierując się w stronę drzwi.
Otworzyłam je, jednak przed wyjściem na korytarz, zerknęłam na brata.
  – Mogę na ciebie liczyć?
             Thomas mruknął coś pod nosem, ale pokiwał głową. Trzasnęłam drzwiami i szybkim krokiem skierowałam się w stronę wyjścia z budynku. Siedziba DRESZCZ-u była twierdzą. Przetrwałaby każde oblężenie. Najbardziej wartościowe dla potencjalnych włamywaczy były górne piętra. To tam odbywały się eksperymenty, tam trzymaliśmy wszelkie dokumentacje. Na parterze znajdowały się gabinety pracowników. Taka lokalizacja nie była przypadkowa. Wszystko po to, aby pacjenci nie mieli możliwości wejścia na główne piętra. W podziemiach mieliśmy swoje pokoje. Tylko gruba ściana dzieliła je od ogromnego parkingu.
Po pokonaniu zakrętu, wyszłam na halę parkingową. Niemal od razu dostrzegłam Charlie'go stojącego obok dużego, czarnego jeepa.
  – Jak zawsze spóźniona – skomentował Charlie, a na jego twarzy natychmiast zagościł uśmiech. – Dla kogo się tak wystroiłaś? – spytał unosząc brew.
Poczułam nagłe pieczenie policzków. Rzeczywiście dzisiaj wglądałam inaczej, niż zwykle. Biała, zwiewna sukienka, skórzana kurtka i na pierwszy rzut oka, nie pasujące do całości białe trampki.
   – Przesadzasz – powiedziałam po chwili, prostując dłońmi niewidzialne zgniecenia powstałe na sukience.
  – Rozumiem, że znowu jadę sam do bazy – Charlie westchnął teatralnie i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
  – Jeszcze ten jeden raz – uśmiechnęłam się w jego stronę.
  – Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać Mals – Charlie zaśmiał się cicho i zajął miejsce po stronie kierowcy. Przekręcił kluczyki w stacyjce i  wyjechaliśmy z parkingu.
  – Wiesz, że prędzej czy później będziesz musiała skończyć z wizytami w Nervis?
  – Wiem – zapewniłam, wzdychając cicho.
  – Ciągnie cię do nich, prawda? – spytał Charlie, zerkając na mnie kątem oka.
Potwierdziłam skinieniem głowy.
  – Wiem co ich czeka, ale mimo to zazdroszczę im tej normalności, która panuje w Nervis – wyjaśniłam kurczowo ściskając swój prawy nadgarstek.
  – Żałuje że cię tam zabrałem. Miałaś się nie przywiązywać.
  – Mówisz, jak Thomas! – warknęłam – To moja sprawa.
  – Wiem po co tam jeździsz. Już dawno cię przejrzałem. Ściągniesz na siebie kłopoty – powiedział zupełnie poważnie Charlie.
  – Zamierzasz wyjawić mój sekret?
Charlie parsknął śmiechem i gwałtownie wcisnął gaz.
  – Zaburzasz zmienne u obiektów z którymi masz kontakt – mruknął brunet – Kiedyś to wyjdzie na jaw. To, że masz szczególne względy u Avy, nie znaczy że to przejdzie w ostatecznym rozeznaniu – wyjaśnił Charlie – Nie złość się, to nie atak, po prostu się o ciebie martwię.
  – Przyszli Streferzy z którymi mam kontakt, są objęci moją obserwacją – powiedziałam, przenosząc wzrok na Charlie'go. – Poradzę sobie.
Charlie pokręcił głową nie kryjąc rozbawienia. Wywróciłam oczami i utkwiłam wzrok w szybie.
             Doskonale znałam tę trasę. Zewsząd otaczała nas pustynia. Co pięćdziesiąt metrów mijaliśmy czarne słupki, które rejestrowały ruch. Coś na kształt dawnych radarów. Z tym, że nie rejestrowały prędkości, a przesyłały do siedziby skany, gdy wyczuły nawet najdrobniejszy ruch, nie będący zjawiskiem pogodowym. Słupki były tylko jednymi z nielicznych zabezpieczeń wprowadzonych przez DRESZCZ. Cały czas powtarzano nam, że eksperyment jest zagrożony, a wzmożona czujność jest nie tylko wskazana, ale wręcz konieczna. Dlatego odpornych umieszczono w Nervis - małym, upozorowanym miasteczku, będącym pod kontrolą organizacji. Nervis podobnie, jak siedziba firmy było twierdzą, nie do przejścia. Całe miasteczko otaczał wysoki, gruby mur, wokół którego patrol sprawowało kilkuset strażników. Jednak wewnątrz, życie toczyło się dość zwyczajnie. Były normalne domy, blokowiska, kawiarnie, a nawet kina, wyświetlające wciąż te same, nudne filmy, które wszyscy znali na pamięć. Gdyby nie obecność uzbrojonych strażników, można by pomyśleć, że to jedyne miasteczko, które ocalało po katastrofie.
             Po raz pierwszy pojechałam tam pół roku temu pomóc Charlie'mu w badaniach. Od tamtej pory bywałam tam regularnie, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Oczywiście nielegalnie. Lubiłam tam wracać nawet mając na uwadze konsekwencje, jakie mi groziły. Tylko tam, czułam że naprawdę żyje. To w Nervis poznałam kilka wyjątkowych osób, a jedna z nich na stałe zagościła w moim życiu.
  – Jesteśmy na miejscu – z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela. Zerknęłam na bruneta, kiwnęłam głową i odpięłam pasy.
  – Będę koło dwudziestej, pasuje? W bazie powiem, że potrzebowali cię w laboratorium. Rosalie powinna to łyknąć.
  – Jasne. Wiesz że cię uwielbiam? – spytałam z uśmiechem i pocałowałam go w policzek. – Dzięki – dodałam, wychodząc z samochodu. Oddaliłam się ledwo na kilka kroków, gdy usłyszałam wołanie Charlie'go.
Odwróciłam się, a chłopak rzucił mi przez okno identyfikator.
  – Pozdrów tego swojego Newta – rzucił rozbawiony – Udanej randki – dodał, puszczając mi oczko.
  – Spadaj! – mruknęłam, ale uśmiechnęłam się pod nosem.
             Ruszyłam w stronę bramy. Pokazałam strażnikowi identyfikator, ten sprawdził jego legalność na specjalnym urządzeniu i wpuścił mnie za bramę.Wetknęłam kartę do torebki i wzięłam głęboki oddech. Sama nie wiem czym się stresowałam. To była tylko kolejna wizyta w Nervis, ale czy aby na pewno? Wizyta w Nervis to kolejne spotkanie z Newtem, a te spotkania były dla mnie bardziej, niż ważne. Nie potrafiłam opisać co działo się ze mną, gdy w zasięgu mojego wzroku pojawiał się on.
             Gdy był blisko, czułam coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Moje ciało, umysł, każda nawet najmniejsza komórka odczuwała jego obecność. Te krótkie chwile gdy bylśmy blisko sprawiały, że poznałam własną definicję szczęścia. Wiedziałam, że nikt nie jest mi tak potrzebny jak ten uroczy, wiecznie uśmiechnięty blondyn. Obecnie to on stanowił moje centrum wszechświata. To z nim chciałam być na dobre i na złe. Dzielić się każdą chwilą, chodzić na spacery, grać na gitarze. Mimo że to były dość przyziemne uczucia, jednocześnie przez naszą sytuację życiową, były dość nierealne. Wiedziałam że niedługo,będziemy musieli się pożegnać na bardzo długo. Po próbie nic nie będzie takie, jak wcześniej. Jednocześnie, wiedziałam że nie mogę się tak po prostu wycofać. Ze swoich uczuć, z życia Newta. Zamierzałam maksymalnie wykorzystać czas, który nam pozostał. Od pierwszego spotkania, wiedziałam że Newt na stałe znalazł miejsce w moim sercu. Każde kolejne utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Wszystko co robiliśmy razem, sprawiało mi radość. Liczne spacery, żarty, a nawet wspólne śpiewanie przy głośnych chórkach Minho i Evanlyn, którzy talentu wokalnego nie posiadali, powodowały że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Gdy Newt był blisko, wszystko było łatwiejsze. Każdy powrót z Nervis był dla mnie cholernie trudny. Tęskniłam za nim. Za jego uśmiechem, głosem, bystrym spojrzeniem czy przypadkowym dotykiem dłoni podczas spaceru. Tylko wizyty w Nervis nadawały sens mojemu życiu.
             Dzisiaj denerwowałam się bardziej, niż zwykle. Obawiałam się rozmowy z Newtem, ale uznałam że wreszcie muszę mu powiedzieć o swoich uczuciach. Oboje coś do siebie czuliśmy, ale żadne z nas nie było mistrzem w okazywaniu uczuć. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy, byliśmy o siebie zazdrośni, ale oficjalnie nadal byliśmy przyjaciółmi.
  – Mala! – usłyszałam doskonale znany mi głos, a po chwili świat przysłoniła mi burza blond włosów.
  – Sonya! – uśmiechnęłam się szeroko i mocno uścisnęłam przyjaciółkę.
  – Miałaś wpaść w poniedziałek – stwierdziła dziewczyna, odsuwając się kilka kroków, aby móc na mnie spokojnie spojrzeć.
  – Nadarzyła się okazja, więc jestem – odparłam z uśmiechem i stanęłam na palcach, patrząc przyjaciółce przez ramię.
Sonya parsknęła śmiechem, a na moje zdziwione spojrzenie, tylko wzruszyła ramionami.
  – Mój braciszek poszedł gdzieś z Minho, ale za godzinę jesteśmy umówieni w kawiarni – wyjaśniła w mig domyślając się o co chodzi. – Zrobisz mu niespodziankę – dodała szeroko się uśmiechając – Stęsknił się za tobą, tak samo, jak ty za nim.
  – Oj, Sonya – mruknęłam, kręcąc głową, jednak na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
  – Oj, Mal – powtórzyła blondynka i cicho się zaśmiała – Zachowujecie się, jak dzieciaki. Wszyscy widzą, że coś pomiędzy wami jest. Wszyscy oprócz was. Kiedy wy się wreszcie spikniecie?
  – Spikniecie? Nie za długo przebywasz w towarzystwie Minho? – spytałam, unosząc brew.
  – Nic na to nie poradzę. Evanlyn się z nim nie rozstaje, co ja mogę – Sonya teatralnie westchnęła i wzruszyła ramionami, jednak po chwili szeroko się uśmiechnęła. – Żartuje uwielbiam go, ale trochę się boje, że przejmę zbyt wiele jego nawyków.
Zaśmiałam się. Minho miał dość specyficzny sposób bycia, sama nieświadomie przejęłam kilka jego powiedzeń. Czasami był niezwykle irytujący, ale miał niezwykle silny charakter, co było godne podziwu. Sporo się kłóciliśmy, ale na koniec każdej wizyty, przeważnie się godziliśmy. Od samego początku wiedziałam że Minho i Evanlyn mają się ku sobie. Jak się okazało, nie myliłam się i wkrótce zostali parą.
  – Dobra, chodźmy. Przynajmniej do powrotu Newta mamy cię dla siebie – stwierdziła Sonya i pociągnęła mnie w stronę mieszkania Evanlyn.

*********

  – ... i wtedy przebrałem się za baletnicę i zacząłem tańczyć, jednocześnie rapując miłosną piosenkę – powiedział Minho
  – Świetnie – odparłem, wpatrując się w ziemię – Czekaj, co?
  – Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spytał z wyrzutem Minho. 
Zerknąłem na przyjaciela. Nie miałem pojęcia, o czym mówił przez ostatnie kilkanaście minut. Mimo wszystko postanowiłem robić dobrą minę do złej gry. Zapewne rzucił coś głupiego, aby mnie sprawdzić.
  – Oczywiście – odparłem, starając się by mój głos brzmiał przekonująco.
  – Doprawdy? Powtórzysz ostatnie zdanie? – Minho uniósł brew, świdrując mnie wzrokiem.
  – Mówiłeś o... a zresztą. Daj mi spokój – mruknąłem przyśpieszając kroku.
  – To tylko dwa dni Romeo. W poniedziałek zobaczysz swoją Julię – Minho nadzwyczaj szybko mnie rozgryzł. 
  – Nie dasz mi spokoju, prawda? 
  – Oczywiście, że nie – zapewnił śmiertelnie poważnie Minho i przeczesał dłonią włosy. – Zacznij działać.
  – Do cholery, o czym ty mówisz? – spytałem, przenosząc wzrok na przyjaciela – A jeśli ona już kogoś ma?
Minho parsknął śmiechem i nie mógł się uspokoić przez kilkanaście sekund. Następnie złapał się za brzuch i wziął głęboki oddech.
  – Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Pozwól, że zobrazuje ci sytuację, kretynie – mówiąc to Minho złapał mnie za ramię i nachylił się, jakby właśnie tłumaczył coś osobie o niezbyt wysokim ilorazie inteligencji. 
  – Malia przyjeżdża tu regularnie dwa razy w tygodniu, doskonale wiemy, że nie powinna tego robić. Do kogo biegnie zaraz po przyjeździe? Z kim spędza całe dnie? Dla kogo ona tu, do cholery przyjeżdża? Wiesz? – Minho spojrzał na mnie, a ja posłałem mu piorunujące spojrzenie. – Nie? Okey, no to zastanówmy się. Do mnie? Nie, raczej nie. Do Sonyi? Do Evanlyn? Podziwiać przyrodę? 
  – Zamknij się – warknąłem, gwałtownie ruszając do przodu.
  – Jesteś kretynem Newt, serio. Kocham cię, jak brata, ale zachowujesz się, jak kopnięty – dodał Minho w przeciągu sekundy znajdując się obok mnie.
  – Nadal nie wiem, co Evanlyn w tobie widzi. Sam jesteś kopnięty – ogryzłem się.
  – Przynajmniej mam dziewczynę.
  – Zobaczymy, jak długo – rzuciłem.
  – Tak na poważnie. Bierz się do roboty, wiesz że chcę dla was, jak najlepiej. Nie wiem ile czasu nam zostało, ale chyba nie chcesz potem żałować, że czegoś nie zrobiłeś.
  – Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? – spytałem, zerkając kątem oka na przyjaciela – Że cholera, jak zwykle masz rację.
Minho wypiął dumnie pierś, ale nie powiedział nic więcej.
  – Chodźmy do tej kawiarni. Sonya i Ev już pewnie na nas czekają – rzuciłem, wkładając ręce do kieszeni.
             Zachowanie Minho nieco mnie zdenerwowało. Może dlatego, że ten szurnięty psychol miał rację. Już dawno powinienem wyznać Malii, co do niej czuje. W przeciągu kilku tygodni, stała się dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Tego co poczułem do niej, nie czułem i zapewne nie poczuje już nigdy do żadnej dziewczyny. Odkąd trafiłem do Nervis czułem się, jak przedmiot. Niby żyłem normalnie, ale tatuaż na karku, przypominał mi, że to co mnie otacza, jest przejściowe. Kiedy przyjdzie czas próby, życie jakie znam się skończy. Z jednej strony czułem się wyjątkowy, w końcu mieliśmy pomóc w odnalezieniu leku na Pożogę z drugiej, często zastanawiałem się nad sensem tego co mnie spotkało. Dopiero spotkanie Malii zmieniło moje poglądy. Od tamtej pory te kilkanaście godzin, które spędzaliśmy ze sobą dwa razy w tygodniu, nadawały sens mojemu życiu. Możliwość patrzenia na uśmiech Malii, słodkie rumieńce, które pojawiają się na jej twarzy, gdy niby nie chcący trącimy się dłońmi. Już od dłuższego czasu specjalnie szedłem bardzo blisko niej, bliżej niż to było konieczne. Po to by niekoniecznie przypadkiem dotknąć jej ramienia bądź dłoni. Z Malią u boku wszystko było prostsze. Nauczyłem się doceniać każdą chwilę. Im bardziej się do siebie zbliżaliśmy, tym bardziej bałem się, że zrobię coś nie tak. Gdybym miał, chociaż trochę odwagi, już dawno wyznałbym jej wszystko, co czuje. Nienawidzę się z nią żegnać. Zawsze, gdy odchodzi zastanawiam się czy jeszcze tu wróci. Nigdy mi tego nie powiedziała, ale od zaprzyjaźnionego strażnika, wiem że nie może tu przychodzić. A jednak ryzykuje. Robi to dla mnie. Minho ma rację, jestem totalnym kretynem, teraz to widzę. W poniedziałek z nią porozmawiam. Tym razem naprawdę.
             Przechodząc pod obok blokowiska, natknęliśmy się na Gally'ego i jego paczkę. Nieciekawe typy z którymi, aż za często wraz z Minho wdawaliśmy się w dyskusje. Zazwyczaj Minho, pierwszy rwał się z pięściami, ale odkąd Gally zaczął się kręcić wokół Malii, bywało że to on musiał powstrzymywać mnie przed bójką z tym tępym osiłkiem. Nie byłem głupi, wiedziałem że w bezpośrednim starciu z Gally'm nie miałbym żadnych szans, jednak miałem coś czego on nie miał. Mianowicie rozum. Nie podobały mi się plotki, jakie rozsiewał na temat Mailii. Miała być szpiegiem? Przecież sama wiele ryzykowała przychodząc tutaj.
Na nasz widok Gally uśmiechnął się złośliwie, a jeden z jego osiłków, posłał parę przekleństw pod naszym adresem. Minho chciał do niego doskoczyć, ale zablokowałem mu drogę ręką.
  – Szkoda czasu na tych idiotów  – mruknąłem na tyle głośno, by mogli mnie usłyszeć.
Coś za nami krzyczeli, ale postanowiliśmy ich zignorować. Skręciliśmy w prawo, aby po chwili znaleźć się na głównej ulicy, przy której znajdowała się kawiarnia. Przechodząc obok lokalu, przez przezroczyste szyby, od razu dostrzegłem swoją siostrę i Evanlyn. Zajmowały nasz stały stolik tuż obok ściany. Razem z Minho weszliśmy do środka. Przywitałem się dziewczynami i usiadłem obok Sonyi. Zarówno ona, jak i Evanlyn były nadzwyczaj wesołe. Na twarzy Minho w przeciągu kilku sekund pojawił się szeroki uśmiech. No tak, pewnie zdążył się już stęsknić za Ev. Oparłem podbródek na dłoni bezgłośnie wzdychając.
Nie mam pojęcia po co tutaj przyszedłem. Widok Minho i Evanlyn, uświadamiał mi, jak bardzo tęsknię za Malią. Chciałbym mieć ją przy sobie. Minho nie miał pojęcia, jak strasznie mu zazdroszczę.
Wbiłem wzrok w blat porysowanego stołu, gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy. Byłem na tyle zdezorientowany, że w pierwszej chwili nie wiedziałem co się dzieje. Zorientowałem się dopiero po kilku sekundach, gdy do moich nozdrzy dotarł słodkawy zapach, perfum, Perfum należących do Malii. Zerwałem się z miejsca i mocno ją przytuliłem. Nie interesowały mnie spojrzenia innych, a nawet przeciągły gwizd wydobywający się z ust Minho. Teraz nie liczyło się nic poza Malią.
  – Cześć – powiedziałem niezbyt inteligentnie, patrząc jej prosto w oczy.
Malia delikatnie się uśmiechnęła, a w jej oczach dostrzegłem błysk.
  – Przejdziemy się? – bardziej stwierdziłem, niż spytałem, niepewnie łapiąc ją za rękę.
Wiedziałem że się zgodzi w momencie, gdy nasze palce się splotły.
  – Mówiłam że tak będzie – westchnęła Sonya, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech – Bawcie się dobrze. tylko nie zapomnij wpaść się pożegnać – dodała zerkając na Malię.
  – Bez obaw – odparła Malia, wciąź patrząc mi w oczy.

*********

             Wyszliśmy z kawiarni trzymając się za ręce. Moje serce biło, jak oszalałe. Czułam przysłowiowe "motyle w brzuchu", a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Było tyle rzeczy o których chciałam mu powiedzieć. Chciałam wreszcie wyznać mu prawdę o swoich uczuciach, powiedzieć, jak się czuje, gdy jest blisko. W obecności Newta, zaczynałam wariować. Wbrew pozorom w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przecież wariowanie z miłości, to chyba nic złego. Gdy Newt złapał mnie za rękę, poczułam przyjemne ciepło w okolicach serca, a seria dreszczy przeszła przez całe moje ciało, 
  – Tęskniłam – szepnęłam unosząc wzrok.
Potem po prostu go przytuliłam. Nie potrafiłam inaczej. Newt mocno mnie objął, gładząc mnie po włosach. Po krótkiej chwili pocałował mnie w czubek głowy, jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągając.
  – Ja też – szepnął – Cholernie tęskniłem – dodał, gładząc mnie po plecach.
Dla mnie czas w tej chwili się zatrzymał. Teraz nie liczyło się już nic poza tą chwilą, poza nami.
  – Muszę ci coś powiedzieć – odezwałam się po chwili, odsuwając się na kilka kroków, aby móc spokojnie spojrzeć w jego błyszczące oczy. – Nigdy wcześniej, aż tak się nie denerwowałam – powiedziałam zgodnie z prawdą, z nerwów ściskając prawy nadgarstek. – Nawet nie wiem od czego zacząć – dodałam, uśmiechając się nerwowo – Coś dla ciebie mam, myślę że to w jakiś sposób ułatwi mi zadanie. Pożyczysz mi Grace?
Newt objął mnie ramieniem i cicho się zaśmiał.
  – Grace zawsze jest do twojej dyspozycji – odparł z uśmiechem i pociągnął mnie za rękę w stronę jednego z bloków.
             Po pokonaniu serii schodków, znaleźliśmy się na trzecim piętrze, tuż pod drzwiami mieszkania Newta i Sonyi. Blondyn otworzył drewniane, brązowe drzwi i wpuścił mnie pierwszą do mieszkania. Nie byłam tu po raz pierwszy. Niemal od razu skierowaliśmy się w stronę salonu. Na parapecie, w swoim stałym miejscu leżała Grace. Newt poddał mi gitarę i usiadł tuż obok mnie.
Na gitarze umiałam grać, niemal od zawsze, ale to Newt nauczył mnie komponować. Często razem śpiewaliśmy. Raz, gdy udało mi się zostać w Nervis na weekend, wystąpiliśmy razem na wieczorku karaoke. Nigdy wcześniej się tak dobrze nie bawiłam.
   – Napisałam ją dawno temu, ale dokończyłam dopiero wczoraj. Jeśli będę fałszować, wybacz. Nadal się uczę – uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam mu oczko, chociaż wewnątrz umierałam ze strachu. Piosenka dość wyraźnie mówiła o moich uczuciach. Później nie będzie już odwrotu. Jeszcze raz zerknęłam na Newta i wzięłam Grace, zaczynając grać. Po pierwszych taktach, zaczęłam śpiewać.


Wyłoniłeś się z tłumu,
gdy ulicą beztrosko szłam.
Twoje światło poraziło mnie w dzień.
Twój oddech to mój tlen,
który we mnie ma swe lokum.
A ja wpadłam w niepokój!
No bo jak mogę chcieć
myśleć o kimś kto nie zna mnie?
Brak mi Twego widoku...
Nieodporny mam rozum.

Zasypiam myśląc o tym, jak odezwać się 
Zasypiam myśląc o tym, że... jesteś niedaleko gdzieś.

Dokąd więc biegnę?
Choć wcale nie chcę,
me serce bije tak zawzięcie.
Wypełniam przestrzeń
zwykłym powietrzem,
szukając tego, co zwą
pozornie szczęściem.

Namieszałeś w mojej głowie.
Jednym gestem, jednym słowem...
Nie musisz przynosić mi wianków i bzów,
Wystarczy mi, że jesteś tu.
Namieszałeś w mojej głowie.
Jednym gestem, jednym słowem...
Nie musisz przynosić mi wianków i bzów,
Wystarczy mi, że jesteś tu.

Podniosłam głowę i z delikatnym uśmiechem spojrzałam na Newta. Przybliżył się do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Przez ułamek sekundy patrzył mi głęboko w oczy, aby po chwili złożyć na moich ustach delikatny, jednocześnie pełny uczucia pocałunek. Odwzajemniłam go, wkładając w ten drobny gest wszystkie swoje uczucia. Gdy się od siebie oderwaliśmy, Newt pogładził mnie po policzku.
  – Też coś dla ciebie mam – dodał, biorąc ode mnie Grace. – Pamiętasz, jak mnie zniechęcałaś opowiadając o swojej pracy? Nie zadziałało, a tu masz dowód – uśmiechnął się, zaczynając grać.
Podciągnęłam kolana pod brodę i z uśmiechem mu się przyglądałam.

Pomimo raf, pomimo skał
Pomimo stumetrowych fal
Pomimo burz, błyskawic w ''zet'' 
Ja ciągle ciebie chcę

Pomimo cieni, spalonych drzew
I zimy, która mrozi krew
Powodzi co zabiera nas
Ja mam dla ciebie czas

I jeszcze miejsca trochę mam
Na wybuchy, słowa skruchy
Na ten niepokoju stan
I jeszcze znajdę więcej sił
Będę walczył, będę kochał
Będę się o ciebie bił

Pomimo cięć pomimo ran
Do przodu wszystko jakoś pcham
I staram się nie zmienić nic
Dla ciebie mogę żyć

I mimo że szaleje wiatr
Dam sobie radę, bo wiem jak
Na wszystko gdzieś formuła jest
Nic nie zaskoczy mnie

Po każdym kolejnym wersie czułam, jak powiększa się uśmiech na mojej twarzy. W każdym zdaniu piosenki napisanej przez Newta, odnajdowałam ukryty sens. Nawet w piosenkach nie potrafiliśmy wprost wyjawić swoich uczuć.
  – Co my byśmy zrobili bez Grace – zaśmiałam się cicho i wyjęłam mu z dłoni gitarę po czym z należytym szacunkiem odłożyłam ją na parapet. Wróciłam na sofę. Usiałam po turecku i utkwiłam wzrok w tęczówkach Newta.
  – Od dłuższego czasu układałam sobie w głowie wszystko, co chcę ci powiedzieć. Wyszedł mi piękny poemat, którego i tak nie jestem w stanie powtórzyć – uśmiechnęłam się nerwowo i chwyciłam go za dłoń. – Odkąd cię zobaczyłam, gdy byłam tu po raz pierwszy z Charlie'm, nie mogłam przestać o tobie myśleć. Specjalnie wzięłam dyżury w Nervis, aby móc, chociaż na ciebie popatrzeć. Wtedy w kawiarni, gdy się poznaliśmy, nie wpadłam na ciebie przypadkiem. Zaplanowałam to, gdy zdałam sobie sprawę, jak często tam bywasz. Później wszystko potoczyło się strasznie szybko. Żyłam od spotkania, do spotkania. Wszystko inne przestało się liczyć. Nie było godziny, żebym o tobie nie myślała. Zmieniłeś mnie – szepnęłam, czując łzy napływające mi do oczu. Łzy szczęścia. – Dzięki tobie, moje życie nabrało sensu. Kocham Cię Newt, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo – powiedziałam szybko, wciąż patrząc mu głęboko w oczy.

*********

             Słuchałem Malii, czując że moje serce bije zdecydowanie za szybko. Wszystko co mówiła brzmiało tak szczerze. Nawet, nie sądziła że właśnie spełniła moje największe Malii. Obdarowała mnie najcenniejszą rzeczą jaką miała – swoją miłością. Odwzajemniała moje uczucia, których tak bardzo bałem się jej wyjawić. Wiedziałem że nasza miłość nie jest i nigdy nie będzie prosta, ale już dawno obiecałem sobie, że po tych wszystkich próbach, ją odnajdę. Nie mogłem pozwolić, żeby kiedykolwiek zniknęła z mojego serca. Tym bardziej teraz, gdy tak w nim namieszała.
  – Dla ciebie jestem gotów przewrócić cały mój świat do góry nogami –  szepnąłem, przesuwając palcami po jej dłoni. – Kocham Cię Mals – dodałem, nie odrywając wzroku od jej oczu.
Zawsze gdy w nie patrzyłem, miałem wrażenie, że zatracam się w tym błękicie. Oczy zawsze ją zdradzały. Mogła się uśmiechać, śmiać, ale jedno spojrzenie, wystarczyło, żebym wiedział że coś jest nie tak. Tym razem widziałem w jej oczach radość, co z kolei sprawiało że sam byłem szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Malia przybliżyła się do mnie, pozwalając, żebym ją objął. Posadziłem ją sobie na kolanach, zakładając kosmyk jej długich, blond włosów za ucho.
  – Co by się nie stało, nigdy o tobie nie zapomnę – szepnąłem tuż przy jej uchu.
  – Bez Ciebie nie ma mnie, pamiętaj – Malia uniosła głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
W tym momencie już wiedziałem wszystko. Poruszę niebo i ziemię, żeby była szczęśliwa. Od teraz nie żyje już tylko dla siebie.
*********

Druga miniaturka za nami. Zaskoczeni? Bo ja bardzo. Naginamy kanon, jeszcze bardziej, niż zwykle, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Pomysł na tę miniaturkę przyszedł dość spontanicznie. Znaczy planowałam miniaturkę o rozwoju uczucia Malii i Newta, ale cała reszta, to kompletna improwizacja. Nervis, Minho i Evanlyn, Sonya, piosenki, gra na gitarze. Przynajmniej nie będziecie już tak zaskoczeni, gdy zacznę mieszać w fabule opowiadania. I tak te piosenki musiały się pojawić, tak ja widzę w nich ukryty przekaz, tak mogę sobie wyobrazić, jak Mals i Newt to śpiewaja. ;)
Dajcie znać, co sądzicie o miniaturce. Ostatnio zauważyłam tendencję spadkową, jeśli chodzi o komentarze. Nic nie wymuszam, ale brakuje mi waszych opinii. Zrobiłam nowy zwiastun, także zachęcam do zerknięcia. 
Ściskam mocno!
*Błędy sprawdzę jutro, jeśli jakieś zauważycie, dajcie znać. :)

11 komentarzy:

  1. Hej, hej Aniołku!
    (Będę cię tak nazywać niezależnie od tego czy ci się to podoba czy nie. Za uroczo to brzmi żebym miała rezygnować xD)
    Co do rozdziału, to ja (jak zawsze) musiałam znaleźć jakiś błąd. Tak w ogóle zastanawiam się kiedy przyjdzie dzień, w którym obudzę się związana na krześle z tysiącami noży przy gardle, należącymi do pragnących zemsty blogerek.
    "sądziła że właśnie spełniła moje największe Malii." Chyba tu miało bc marzenie xD
    To koniec czepialstwa.
    Ta miniaturka jest tak kawaii, że aż brak mi słów. Ja chcę więcej Malli i Newta. Oni są tacy słodcy razem <3
    Pozdrawiam
    Koteł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kocie. <3
      Ja, jak zawsze za wytykanie błędów się nie obrażam. Co więcej, nawet liczyłam na to, że mi jakieś wypiszesz. :D
      Ostatnio nie miałam totalnie czasu, a jak już coś napiszę, to zazwyczaj od razu to wrzucam, a wiadomo nawet czytając dwa razy, samemu trudno wszystko wyłapać. :D

      Właśnie chciałam, żeby było słodko. <3 Sama uwielbiam ich razem, a chcąc przekazać wszystko, co chcę, musiałam się skupiać na akcji. <3
      Obiecuje, że dalej będzie więcej Newta i Malii.
      Wiem, że jestem kopnięta, ale wymyśliłam już trzy zakończenia tej historii i wiem, że żadne nie przypadnie wam do gustu. ;D
      Ściskam mocno!
      Newtie

      Usuń
    2. Czyźbyś znowu zmieniła szablon? :D
      Świetny jest, mimo że totalnie nie moje kolory i chyba widać to po moich 2 niebieskich blogach xD

      Usuń
  2. Jak dla mnie bomba!:D
    Normalnie się rozpływam. Newt i Malia *.* z rozdziału na rozdział kocham ich coraz bardziej,ale przy tej miniaturce to już przesada :D ogólnie to lubię czytać o tym co się działo przed. A takie sceny to już w ogóle <3 mam nadzieję,że masz jeszcze jakieś ciekawe pomysły na miniaturki,z chęcią przeczytam jeśli coś napiszesz;) a tymczasem czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że Ci się spodobało. ;)
      Mam jeszcze sporo pomysłów na miniaturki i dużo do przekazania odnośnie tego co się działo przed Labiryntem. :)
      Moje miniaturki nie są chronologiczne, także wszystko co mi nie daje spokoju, znajdzie swoje ujście już niebawem.:)
      Malii i Newta teraz będzie, aż za dużo, chociaż nie na długo. :)
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Hej! Miniaturka genialna! Pomysł z piosenkami granymi na Grace, świetny. Idealnie dobrałaś utwory. A ponieważ sama gram na gitarze podobało mi się jeszcze bardziej (szczerze tak mi się podobało, że przeczytałam 2 razy XD). Błędów wytykać Ci nie będę, od tego jest Kotek Książkowy ;).
    Newt i Malia to piękna para, choć mam teraz złamane serce :'( , ponieważ kończę "Lek na Śmierć". Nie chce nikomu spoilerować i powiem tylko, że chciałabym już zobaczyć jak w twoim wydaniu to się skończy :].
    Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że już nie długo się pojawi.
    Pozdrowienia!
    Weny życzę ;)
    Lucy/Luśka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... przez twój komentarz mam dylemat: czuć się jakbym była wykorzystywana, czy cieszyć się, że oszczędzam inne blogerki i całą nienawiść skoerowaną przez autorki blogów za wredne poprawianie przyjmuję na siebie...

      Usuń
    2. Według mnie poprawianie błędów nie jest czymś wrednym, po prostu wiemy później nad czym mamy pracować. Więc rzecz ujmując jest nawet potrzebne.
      Ja osobiście zawsze daje komuś moje prace do sprawdzenia jestem wtedy bardziej usatysfakcjonowana. Lepiej wtedy taką pracę się czyta.
      Nie chciałam więc, w żaden sposób Cię urazić Kotku Książkowy. Z góry przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz to oskarżenie i jeśli to Cię uszczęśliwi to następnym razem ja powytykam trochę błędów ;).

      Usuń
    3. Nie musisz mnie przepraszać :) To był objaw mojego zrytego poczucia chumoru. Poza tym jestem normalna *mówi to demonicznie się uśmiechając i dziwnie trzęsąc głową*
      Zupełnie normalna.
      Znając życie tak, czy siak je wypiszę, bo mi będą przeszkadzać :)

      Usuń
    4. Musiałam poruszyć kwestię śpiewania skoro zarówno Sangster, jak i Seyfried posiadają talent muzyczny. :)
      Newt nie jest zbyt wylewny, dlatego takie zwykłe "Kocham Cię" nie byłoby w jego stylu. Mals też woli kochać "po cichu", dlatego piosenki były początkowym ujściem emocji tych dwojga. :)
      Ja czytając "Lek na śmierć" się powyłam i miałam takiego doła, jakbym naprawdę znała Newta, jakby był moim przyjacielem i jakbym to ja była na miejscu Thomasa. Masakra. :(
      Mogę Ci tylko powiedzieć, że kwestia tego co spotkało Newta, była motorem napędowym dla całego opowiadania, dlatego temat jego przypadłości, zostanie przeze mnie poruszony i to już niebawem.
      Co do zakończeń to napisałam pod komentarzem Koteła, że mam już wymyślone trzy. I zapewne żadne z nich nie przypadnie Wam do gustu. Nie jetem zwolenniczą happyendów, dlatego nie mogę obiecać, że wszyscy dożyją do ostatniego rozdziału. :)
      Pozdrawiam serdecznie! <3
      Newtie

      Usuń
    5. Lucy, Kocie możecie wypisywać mi wszystkie błędy, jakie znajdziecie, jak już mówiłam - ja się nie obrażam. :)
      Rozdziały nie są betowane, dlatego że to moje opowiadanie i moja praca. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi grzebał w tekście, nawet jeśli miałby tylko zmienić "a" na "ą". Nie i koniec. Nie licząc literówek, poprawiając tekst, stale się uczę. :)
      Ściskam was mocno dziewczyny. <3

      Usuń

Template by Elmo