9 sierpnia 2016

Śmiertelny wirus - miniaturka


„Nic nie dzieje się bez przy­czyny. To, że nie potra­fisz jej zro­zu­mieć, nie zna­czy, że nie ist­nieje. „


– Zostań tutaj. Zaraz wra­cam – powie­dział sta­now­czo Tho­mas i zamknął drzwi do pokoju. 
Gdy zna­lazł się na kory­ta­rzu, do jego uszu dotarł obu­rzony głos sio­stry. Chło­piec posta­no­wił zignorować jej krzyki i prze­krę­cił klucz w zamku. 
Dziew­czynka nie dawała za wygraną, ude­rza­jąc pię­ściami w drzwi. 
– Nie­na­wi­dzę Cię Tho­mas! Dla­czego zawsze to robisz?
Bru­net przy­gryzł wargę i wol­nym kro­kiem ruszył w stronę kuchni. Słowa sio­stry bolały za każ­dym razem, jed­nak wszystko co robił, robił dla jej dobra. 
Malia była mądra, jed­nak czę­sto dzia­łała impul­syw­nie, pozwa­la­jąc by emo­cje wzięły górę nad roz­sąd­kiem. Tho­mas nie lubił dzia­łać prze­ciwko sio­strze, ale od kilku tygo­dni nie miał wyj­ścia. Gdyby poznała prawdę, na pewno nie sie­działaby z zało­żo­nymi rękami. Za wszelką cenę pro­bo­wa­łaby pomóc mamie. 
Tho­mas ukrad­kiem wytarł łzę spły­wa­jącą po jego policzku. Miał tylko osiem lat, ale to wystar­czyło by dokład­nie prze­ana­li­zo­wał sytu­ację. Mama zacho­ro­wała na Pożogę pół roku temu. Po trzech mie­sią­cach poja­wiły się pierw­sze objawy, a od pię­ciu tygo­dni, kobieta pozo­staje w zamknię­ciu. W piw­nicy przy­go­to­wała dla sie­bie pokój. Na początku cho­dziła tam tylko w cza­sie, nie kon­tro­lo­wa­nych napa­dów agre­sji. Raz, dwa razy na dzień. Im wię­cej czasu mijało, tym było gorzej. Na twa­rzy kobiety poja­wiły się fio­le­towe zna­miona, żyły wyszły na wierzch, a jej skóra zaczęła gnić. Dener­wo­wały ją naj­zwy­klej­sze czyn­no­ści, a w jej oczach Tho­mas coraz czę­ściej widział obłęd. Mimo, że bar­dzo ją kochał, zaczął się od niej odsu­wać. Mama jaką znał, prze­sta­wała ist­nieć. 
Ina­czej było w przy­padku jego sio­stry. Malia od zawsze była nie­sa­mo­wi­cie przy­wią­zana do matki. Nie odstę­po­wała jej na krok. Pod­czas gdy Tho­mas wolał pograć w piłkę z kole­gami z osie­dla, Malia spę­dzała czas z matką. Zazwy­czaj pie­kły cia­sta, które Tho­mas pochła­niał po powro­cie z boiska. 
Chłop­czyk zaci­snął pię­ści i pod­szedł do szyldu, który znaj­do­wał się pomię­dzy kuchenką, a zmy­warką. Wci­snął przy­cisk, a mała winda, wje­chała na górę. Otwo­rzył drzwiczki i wyjął z środka talerz z nie­tknię­tymi kanap­kami oraz butelkę wody. Odsta­wił rze­czy na bok i usiadł na ziemi, opie­ra­jąc się ple­cami o chłodną ścianę i przy­myk­nął powieki. 
Dosko­nale pamię­tał dzień w któ­rym mama poraz pierw­szy stra­ciła nad sobą pano­wa­nie. Ude­rzyła Malię w twarz, a gdy pró­bo­wał pomóc sio­strze, został zepchnięty ze scho­dów. Gdy kobieta odzy­skała pano­wa­nie nad sobą, powie­działa, że od tego momentu wszystko się zmieni. Zamiesz­kała w piw­nicy, naka­zu­jąc Tho­masowi zamknię­cie drzwi tam pro­wa­dzą­cych na klucz, który chłop­czyk miał dobrze ukryć. Tho­mas długo się wahał, ale słowa mamy, zawsze były dla niego prio­ry­te­tem. Obie­cała, że z tego wyj­dzie, a ona zawsze dotrzy­my­wała słowa. Wspól­nie z Malią obmy­ślili w jaki spo­sób mogą dostar­czać jedze­nie mamie. Przez szyld mogli, też swo­bod­nie roz­ma­wiać. Gdy kobieta miała dobry dzień, zacho­wy­wała się nor­mal­nie. W takich momen­tach, Tho­mas wie­rzył, że on i Malia mogą jesz­cze odzy­skać dawną mamę. Nie raz i nie dwa chciał wejść do piw­nicy i spraw­dzić jak się czuje. Gdy któ­regoś dnia ją o tym powia­do­mił, kobieta kate­go­rycz­nie zabro­niła. Po kilku tygo­dniach zaczęło się robić coraz gorzej. Za dnia z kobietą nie było żad­nego kon­taktu, a noce były dla Tho­masa kosz­ma­rem. Mama krzy­czała, pła­kała, ude­rzała w rury. Złow­ro­gie echo nio­sło się po całym domu. Mimo, że Tho­mas miał oddzielny pokój, prze­niósł się do kró­le­stwa sio­stry. 
Malia coraz czę­ściej pła­kała, stała się nie­obecna i zamknięta w sobie. W nocy prak­tycz­nie nie spała, rzu­ca­jąc się na łóżku. Uspo­ka­iała się dopiero wtedy, gdy Tho­mas kładł sie obok niej, zapew­nia­jąc, że wszystko będzie dobrze. Gdy sio­stra zasy­piała, wkła­dał jej do uszu zatyczki by nie sły­szała krzy­ków mamy. 
Tho­mas całe dnie spę­dzał w pokoju. Wycho­dze­nie na zewnątrz stało się nie­bez­pieczne Chło­piec zauwa­żył, że ich sąsiadka, pani Carl­ton, dziw­nie się zacho­wuje. Nadzwy­czaj spo­kojny pan Bevol, wdał się w awan­turę ze swoją żoną, a ich uło­żony syn, zaczął nisz­czyć wszystko co napo­tkał na dro­dze, wykrzy­ku­jąc różne prze­kleń­stwa. Wszy­scy mieli te same objawy. Roz­sze­rzone źre­nice, zmiany na skó­rze i obłęd w oczach. Nie wszy­scy zda­wali sobie sprawę, że są cho­rzy, bądź nie chcieli przy­jąć tego do wia­do­mo­ści. 
Tho­mas i Malia prze­stali wycho­dzić z domu. Dziew­czynka każ­dego dnia słu­chała radia, chcąc dowie­dzieć się cze­goś wię­cej na temat Pożogi. Tho­mas w tym cza­sie ryso­wał bądź roz­wią­zy­wał łami­główki. Nie wiele rozu­miał z wia­do­mo­ści, któ­rych słu­chała Malia. 
– Pożoga to wirus ata­ku­jący mózg – powie­działa blon­dynka kła­dąc się na łóżku obok brata. – Dla­tego tak trudno zna­leźć lek – dodała. 
– Prze­cież to cho­roba. Na każdą jest jakiś lek – mruk­nął chłop­czyk odkła­da­jąc na bok łami­główkę, którą roz­wią­zy­wał. 
– Pożoga to nie grypa, Tommy. Mózg czło­wieka pozo­staje nie­od­kryty. Wiesz, że uży­wamy tylko kilku pro­cent jego zaso­bów? – spy­tała dziew­czynka. 
Tho­mas pokrę­cił głową. Nigdy nie inte­re­so­wała go nauka, a tym bar­dziej coś co miało zwią­zek z medy­cyną i szpi­ta­lami z któ­rymi miał złe wspo­mnie­nia. 
– Ciężko jest odkryć lek, nie wie­dząc którą pół­kule mozgu ata­kuje i dla­czego – dodała dziew­czynka, po chwili poważ­nie­jąc – Mogę dzi­siaj zejść do mamy?
Chłop­czyk pokrę­cił głową i podniósł się z miej­sca. Malia zaczęła go pro­sić, aż wresz­cie się rozpła­kała. Wtedy Tho­mas wyszedł z pokoju. 
– Ona na­dal ma nadzieję – szep­nął chło­pak. 
Wie­dział, że dla ich mamy nie ma już ratunku. Od kilku dni jedze­nie, które posy­łał na dół, wra­cało nie­na­ru­szone. Tej nocy uci­chły krzyki. Czuł gulę w gar­dle, ale obie­cał sobie, że się nie roz­pła­cze. Za chwilę musiał wró­cić do pokoju i zapew­nić Malie, że wszystko jest w porządku. Cho­wał nie­zje­dzone posiłki, a sio­strze poka­zy­wał pustą windę. Cza­sami uda­wał, że zanim weszła do kuchni roz­ma­wiał z mamą. Malia nie była głu­pia, szybko zaczęła podej­rze­wać, że nie jest z nią szczery. Dwa dni temu ukra­dła mu klucz i pra­wie weszła do piw­nicy. W ostat­niej chwili udało mi się ją od tego odwieść. Od tam­tej pory, chło­piec był zmu­szony, zamy­kać sio­strę w pokoju. Dla jej wła­snego dobra. Mama nie bez powodu zabro­niła im wcho­dzić do piw­nicy. 
Tho­mas podniósł się z podłogi i spoj­rzał na kalen­darz. Za dwa dni jego mama skoń­czy­łaby trzy­dzie­ści lat, ale jej już nie ma. Chłop­czyk czuł łzy zbie­ra­jące się pod powie­kami. Mama umarła. Był tego pewien, musiała odejść dziś w nocy. Czuł rosnący nie­po­kój. Nie wie­dział jak ma prze­ka­zać tę wia­do­mość sio­strze. Nie miał poję­cia co mają zro­bić, ani do kogo udać się po pomoc. 
– To tylko sen, to nie dzieje się naprawdę – powta­rzał chłop­czyk idąc w stronę pokoju sio­stry. Wziął głę­boki oddech i otwo­rzył drzwi, a następ­nie wszedł do środka. Malia sie­działa sku­lona w kącie, ści­ska­jąc misia, któ­rego dostała od mamy. Pod­nio­sła wzrok i spoj­rzała pro­sto w oczy brata. 
– Mama ode­szła, prawda – spy­tała cicho, a w jej oczach zaszkliły się łzy. 
Tho­mas pod­szedł do sio­stry i mocno ją przy­tu­lił. Nie potra­fił wydo­być z sie­bie, cho­ciażby słowa. 
– Ona u mnie była, Tommy – powie­działa cicho Malia – we śnie. Wyglą­dała pięk­nie, była szczę­śliwa, zupeł­nie jak przed tym gdy zacho­ro­wała. 
Tho­mas na­dal mil­czał kur­czowo zagry­za­jąc wargę. Pró­bo­wał powstrzy­mać łzy, ale z mar­nym skut­kiem. Jemu też dzi­siaj śniła się mama. 
– Gdy zasy­pia­łam, krzy­czała, a gdy się prze­bu­dzi­łam, było już cicho – szep­nęła dziew­czynka. 
– Od kiedy wiesz o krzy­kach? – spy­tał Tho­mas patrząc uważ­nie na sio­strę. 
– Od zawsze – odpowie­działa blon­dynka – Wyj­mo­wa­łam zatyczki gdy zasy­pia­łeś. Nie jestem głu­pia Tommy. Wiem o Pożo­dze dużo wię­cej, niż Ty. 
– Przez cały czas wie­działaś, że Cię okła­muje?
Malia poki­wała głową i posmut­niała. 
– Odkąd mama zacho­ro­wała minęło pół roku, mie­siąc temu wkro­czyła w ostat­nie sta­dium. Dla niej nie było już ratunku – wyją­kała dziew­czynka – Chcia­ła­bym moc jej pomóc. 
– Nic nie mogłaś zro­bić – powie­dział chłop­czyk i chwy­cił sio­strę za rękę. 
– Teraz nie, ale­…ja kie­dyś znajdę lek. Żeby już wię­cej żadne dziecko nie zostało same – dodała dziew­czynka i spoj­rzała wprost w oczy brata. 
– Musimy być dzielni – powie­dział Tho­mas – Mama by tego chciała. 
– Co my teraz zro­bimy? – spy­tała cicho Malia. 
– Musimy zna­leźć kogoś kto nam pomoże – odparł Tho­mas i moc­niej przy­tu­lił sio­strę.

********
Blon­d­włosa kobieta, od kilku minut cho­dziła w kółku po pokoju. Co jakiś czas ner­wowo popra­wiała doku­menty leżące na biurku. Po poko­na­niu poraz pięt­na­sty dystansu dzie­lą­cego biurko od okna, usia­dła na krze­śle, ner­wowo stu­ka­jąc pal­cami o blat. Pierw­szy raz w zyciu, aż tak się dener­wo­wała. Teraz, gdy nikogo nie było w pobliżu, nie musiała kryć się ze swo­imi uczu­ciami.
Po kilku minu­tach roz­le­gło się ciche puka­nie, a do pokoju wszedł wysoki męż­czy­zna.
– Witaj Jan­son – powie­działa, wska­zu­jąc głową ma krze­sło.
Męż­czy­zna usiadł i prze­niósł wzrok na kobietę.
– Prze­pra­szam, że nie­po­koje Cię o tak póź­nej porze, ale mam dla Cie­bie kilka infor­ma­cji – zaczął.
Ava poki­wała głową, gestem dając mu znak by kon­ty­nu­ował.
– Dostar­czy­li­smy do bazy nowych odpor­nych. Trzy dziew­czynki i dwóch chłop­ców.
– Raporty zda­jesz mi rano Jan­son, myśla­łam, że masz coś waż­nego – rzu­ciła oschle.
Ava dobrze wie­działa w jakiej spra­wie przy­cho­dzi do niej męż­czy­zna. Od swo­jego zaufa­nego przy­ja­ciela, uzy­skała wia­do­mość na którą cze­kała od dawna. Jan­son był jej pra­cow­ni­kiem, kie­dyś pomie­dzy nimi było coś wię­cej. Kiedy ich zwią­zek sie roz­padł, Ava prze­stała mu ufać. Były sprawy o kto­rych męż­czy­zna nie miał poję­cia. Pozwa­lała mu jed­nak wie­rzyć, że to on spra­wuje nad wszyst­kim pie­częć.
– Obiekty A2 i A3 są już gotowe – powie­dział męż­czy­zna z uwagą obser­wu­jąc reak­cję kobiety.
– Pro­si­łam, żebyś ich tak nie nazy­wał – zaczęła kobieta, ale Jan­son jej prze­rwał.
– Nie rozu­miem Cię Ava, z Two­jego pole­ce­nia zna­le­zio­nych odpor­nych nazy­wamy obiek­tami – mruk­nął męż­czy­zna – Co wyjąt­ko­wego jest w tych dzie­ciach – dodał.
– Tho­mas i Malia są inni. Szyb­ciej się uczą, łatwiej przy­swa­jają infor­ma­cje. Posia­dają cechy i zdol­no­ści, nie­spo­ty­kane u ich rówie­śni­ków – powie­działa kobieta patrząc pro­sto w oczy męż­czy­zny.
– Wybacz, ale to mnie nie prze­ko­nuje. To tylko dzieci, jakich setki – mruk­nął męż­czy­zna zaj­mu­jąc miej­sce na prze­ciwko Avy. – Skąd tyle o nich wiesz? – spy­tał po chwili.
Kobieta przy­gryzła wargę, ner­wowo popra­wia­jąc spód­nice. Nie mogła powie­dzieć Jan­sonowi prawdy, nie zdra­dza­jąc przy tym swo­jej tajem­nicy.
– Z badań i testów psy­cho­lo­gicz­nych, wiesz prze­cież, że mamy dostęp do wszyst­kich oca­la­łych kar­to­tek – odpowie­działa otwie­ra­jąc teczkę.
Jan­son nie wyglą­dał na prze­ko­na­nego, co wię­cej był pewny, że kobieta kła­mie. Znał ją na tyle dobrze, że po jej zacho­wa­niu, potra­fił roz­po­znać gdy miała coś na sumie­niu. Sprawa z rodzeń­stwem od dawna nie dawała mu spo­koju. Ava zbyt dużo czasu poświę­cała tym dzie­ciom.
– Jutro wyślę po nich oddział – powie­dział męż­czy­zna, jed­nak Ava pokrę­cił głową.
– Ja ich spro­wa­dzę – powie­działa kobieta.
– Wiesz, że to nie­bez­pieczne. Cała oko­lica jest zain­fe­ko­wana. W Dervis oprócz obiek… – prze­rwał widząc zło­wrogi wyraz twa­rzy, pani kanc­lerz. – Oprócz Malii i Tho­masa wszy­scy cho­rują.
– Po pierw­sze jestem odporna, a po dru­gie potra­fię o sie­bie zadbać – oparła kobieta.
– Po pro­stu się o Cie­bie mar­twię – dodał zre­zy­gno­wany.
– Udam, że tego nie sły­sza­łam. Temat uwa­żam za zakoń­czony.
Ava wstała z miej­sca. Nie chciała być nie­grzeczna, wypra­sza­jąc Jan­sona z pokoju, dla­tego liczyła na to, że męż­czy­zna zro­zu­mie alu­zje. Nie pomy­liła się. Bru­net podniósł się z krze­sła i ruszył w stronę drzwi.
– Skoro jutro nie będę Ci potrzebny, mam prośbę – zaczął nie­pew­nie.
Nie miał poję­cia jak Ava zare­aguje. Odkąd się roz­stali, miał wra­że­nie, że kobieta sto­jąca obok niego to tylko słaba podróbka jego Avy. Nie potra­fił prze­wi­dzieć jej zacho­wa­nia. Nie sądził, że po dzie­wię­ciu latach, znowu spo­tka ją na swo­jej dro­dze. Gdyby nie wspólne inte­resy, zapewne nie wytrzy­ma­liby ze sobą zbyt długo. Jan­son wie­dział, że kobieta ma do niego żal, nie wie­dział tylko o co.
– Jaką prośbę? – spy­tała kobieta, pró­bu­jąc ukryć cie­ka­wość w gło­sie.
– Chciał­bym zabrać syna do sie­dziby. Zosta­wi­łem go pod opieką przy­ja­ciółki, ale Natha­lie zacho­ro­wała. Nie mogę zosta­wić go samego – powie­dział męż­czy­zna i spoj­rzał wycze­ku­jąco na kobietę.
Ava przez chwilę nad czymś się zasta­na­wiała, aż wresz­cie poki­wała głową.
– Nie musia­łeś o to pytać – powie­działa z wyrzu­tem – Wiesz, że rodzinę sta­wiam ponad wszystko.
– Wola­łem się upew­nić – Jan­son prze­cze­sał dło­nią włosy. – Dzię­kuję – dodał.
Ava kiw­nęła głową i wró­ciła na swoje stare miej­sce.
Gło­śne skrzyp­nię­cie drzwi, ozna­czało, że Jan­son opu­ścił pokój.
Kobieta otwo­rzyła drzwi od szafki, która znaj­do­wała się tuż pod biur­kiem i przez chwilę przy­glą­dała jej zawar­tość. Nie minęła minuta, a zna­lazła to czego szu­kała. Z pod sterty teczek i innych poje­dyn­czych kar­tek, wyjęła małą, srebną szka­tułkę, którą poło­żyła na bla­cie. Otwo­rzyła pude­łeczko i wysy­pała zawar­tość na biurko. Oprócz kilku z pozoru bez­u­ży­tecz­nych rze­czy, które już dawno nale­żało wyrzu­cić, ale miała do nich sen­ty­ment, na blat wypa­dło coś jesz­cze. Ava wzięła w dłoń zdję­cie, a na jej twa­rzy poja­wił się deli­katny uśmiech.
Na foto­gra­fii znaj­do­wał się mały, trzy­letni chłop­czyk i dziew­czynka, która była jego rówie­śniczką. Komuś patrzą­cemu z boku, ciężko byłoby okre­ślić wiek dzieci, jed­nak Ava ich znała, wie­działa nawet gdzie zostało zro­bione to zdję­cie. Dziew­czynka trzy­mała dłoń brata, sze­roko się uśmie­cha­jąc. Mimo, że byli rodzeń­stwem, nie byli do sie­bie podobni. Chłop­czyk miał krót­kie czarne włosy i lekko zadarty nos. Mimo, że byli w tym samym wieku, był kilka cen­ty­me­trów wyż­szy od sio­stry. Dziew­czynka była niska i drob­niutka. Dłu­gie blond włosy, były w nie­ła­dzie, roz­wiane przez wiatr.
– Naresz­cie wra­ca­cie do domu – szep­nęła kobieta i ukrad­kiem otarła łzę spły­wa­jącą po policzku.

********
Hej kochani.: ) Długo zasta­na­wia­łam się nad pisa­niem minia­tu­rek. Nie wie­dzia­łam czy jest sens je two­rzyć, ale doszłam do czy­sku, że warto! W cza­sie pisa­nia tej kró­ciut­kiej histo­rii, przy­szło mi do głowy kilka dobrych pomy­słów. Nie tylko na kolejne minia­turki, ale też dal­szą część opo­wia­da­nia. Moje mini histo­rie, będą przed­sta­wiać, to co działo się zanim boha­te­ro­wie tra­fili do Strefy. Bedzie to swo­jego rodzaju ’come back’. Pla­nuje około dzie­się­ciu minia­tu­rek, które będą tłu­ma­czyć istotne dla fabuły wyda­rze­nia. Nie pozo­staje mi nic innego jak zachę­cić Was do czy­ta­nia. Daj­cie znać w co sądzi­cie o tym pomy­śle i jakie są Wasze odczu­cia po pierw­szej minia­turce. Poz­dra­wiam ser­decz­nie i ści­skam mocno.

20 komentarzy:

  1. Hej, hej
    Przejdę najpierw do mało przyjemnej części, czyi do błędów.
    "Na początku chodziła tam tylko w czasie, nie kontrolowanych napadów agresjii." chyba zjadłaś "gdy" i dałaś zadużo "i" w "agresji"
    Teraz bardziej przyjemna część, czyli wychwalanie.
    Świetna miniaturka. Naprawdę mi się podoba.
    Chyba Cię rozgryzłam.
    Czy przypadkiem Malia i Thomas nie będą dziećmi Avy, a Newt Jansona? Jeśli tak, to świetny pomysł.
    Czekam na więcej i pozdrawiam
    Kot
    Ps: Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://ostatniamysl.blogspot.com/2016/08/rozdzia-7.html
    i na reaktywowanego bloga: http://kotksiazkowyrecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za czujność kocie, już poprawiłam. :D
    Co do treści, strasznie się cieszę, że Ci się podoba. To mój miniaturkowy debiut, dlatego trochę się obawiałam. :)
    Co do Twoich przewidywań pierwsze może okazać się słuszne, drugie - nietędy droga. :D Moge tylko pod, że syn Jansona już pojawił się w mojej historii i odegra znaczącą rolę. :)
    Jak tylko wrócę do domu, zabieram się za czytanie nowości u Ciebie. :)
    Sciskam mocno. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stop, stop.
      COś było wczoraj ze mą nie halo.
      Masz tam tylko jeden błąd.
      Pozdrawiam
      (nieogarnięty) Kot

      Usuń
  3. Hej!
    Tu Nowa. Naprawdę naszukałam się ciekawego ff o Newcie (❤) i w większości albo były:
    * zawieszone
    * nudne jak flaki z olejem (xD)
    * wyglądały jakby pisał je wyjątkowo upierdliwy dzieciak. Czytaj; dialogi jak z podstawówki/przedszkola, zero uczuć, bohaterowie już po trzech dniach znajomości darzyli się miłością do grobowej deski.
    To naprawdę męczące czytać takie "dzieła" , ponieważ autorzy chyba mieli "fazę" na Więźnia i zabrali się za pisanie wydarzenie za wydarzeniem takiej samej książki. Zero kreatywności. Bo, czemu nie wymyślić własnej , nieco innej fabuły? Cieszę się, że znalazłam Twojego bloga; jest naprawdę ciekawie prowadzony. Nienaganne pismo itd. XD Po prostu zakochałam się w nim <3 Z wielką przyjemnością będę tutaj wpadać :)) A co do miniaturki- jest zajeżysta ;D ( tak, tak...) Chciałabym pisać tak jak Ty, jednak ja jak już piszę to posiedzę godzinę, półtorej nad dwoma zdaniami i i tak nie jestem zadowolona. W dodatku ta fabuła ( a sama zmieniam ją) rozpisana jak dekalog, tyle, że dokładniejszy ;PP
    ~ Wenyy :*
    Kasia/ Niusiek ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kasia! <3
      Strasznie mi miło, że mogę Cię powitać na moim blogu. :)
      Nawet nie wiesz jak mi miło! Strasznie się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu.
      Staram się stopniować akcje, chociaż często nie jestem zadowolona z jej przebiegu. Nawet nie masz pojęcia ile mi czasami zajmuje napisanie rozdziału. Nie raz i nie dwa, usunęłam całą notkę i zaczynałam od początku. Do pisania, też trzeba mieć cierpliwość. ;)
      Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i zostaniesz że mną na dłużej.
      Pozdrawiam i ściskam mocno. <3

      Usuń
  4. Ale piękny nowy szablon <3 miniaturka świetna świetna, trzymaj się cieplutko kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Ukłony należą się Mii, która stworzyła takie cudo. <3
      Super,że Ci się podoba.
      Ściskam mocno. <3

      Usuń
  5. Kiedy nowa notka? Śliczny szablon <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa notka? Pewnie dopiero pod koniec sierpnia. Mam trochę spraw na głowie. :(
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Heeej! W końcu udało mi się nadrobić zaległości u Ciebie. Jak zaczęłam czytać bardzo się wciagnelam. Tyle się działo przez te parę rozdziałów, tyle emocji. Kurcze, miałam nadzieję, że pod tym względem zmienisz fabułę i nie usmiercisz Chucka :c ale jakoś przeżyłam jego śmierć :/ no teraz gdy już opuścili labirynt będzie się działo, już mam trochę pytań, no ale poczekam z cierpliwością na kolejne rozdziały, w których pewnie wszystko się wyjaśni. Bardzo dobry pomysł z tymi miniaturkami. Ta mi się spodobała,a z chęcią poznam inne historie Streferow zanim trafili do Labiryntu :) widzę, że Twoj blog bardzo pozytywnie się zmienia! Oby tak dalej! :) życzę dużo weny! Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. <3
      Ale się stesknilam za komentarzami od Ciebie. :) Masz rację, wiele się działo, a będzie jeszcze więcej zwrotów akcji. Super, że masz już jakieś pytania, o to mi chodziło. Powoli wszystko będzie się wyjaśniać, chociaż niektóre wątki wyjdą na jaw dopiero pod koniec tej części. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)
      Dziękuję za te wszystkie mile słowa. <3
      Pozdrawiam serdecznie. :*

      Usuń
  7. Przeczytałam tą miniaturkę już jakiś czas, ale wtedy nie skomentowałam. Dlatego z miłą chęcią do niej teraz wracam i przy okazji poprawiam sobie humor, bo siedzę w domu z anginą :C
    Chyba nie muszę pisać, że genialne, prawda? Uwielbiam całą Twoją twórczość, więc z zapartym tchem czytałam kolejne losy bohaterów. Także życzę weny, bo to najważniejsze!
    Plus świetny szablon!
    Pozdrawiam i ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle milych słów. Normalnie uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a humor do końca dnia pozostanie wyśmienity. ;)
      Szablon to nie moja zasługą, ale też nie mogę się na niego napatrzeć. <3
      Ściskam mocno i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Hej! Jestem tu nowa i oszołomiona z zachwytu! Twoje opowiadanie jest świetne, jak zaczęłam to nie mogłam już skończyć i musiałam siedzieć do północy aby doczytać do końca. Pomysł z miniaturkami też jest super! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Chciałabym mieć taki talent jak ty (choć wiem że i tak mię będę miała :-\ )
    Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrowienia i DUŻO WENY!
    Lucy/Luśka :-*
    P.S. Kiedy kolejny rozdział już nie mogę się doczekać???

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jestem tu nowa i oszołomiona z zachwytu! Twoje opowiadanie jest świetne, jak zaczęłam to nie mogłam skończyć i musiałam siedzieć do północy aby doczytać do końca. Pomysł z miniaturkami też super! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Chciałabym mieć tak wielki talent jak ty ( no cóż mogę tylko pomarzyć :-) )
    Czekam z niecierpliwością.:-D
    Pozdrawiam i DUŻO WENY życzę!:-*
    Lucy/Luśka
    P.S. Kiedy kolejny rozdział bo nie mogę się już doczekać???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej. <3
      Nawet nie wiesz jak mi miło, czytać tak przyjemny komentarz.
      Cieszę się, że opowiadanie przypadało Ci do gustu, mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i dalsza część Cię nie zawiedzie. :)
      Z tym talentem to bym nie przesadzała, mi zazwyczaj nie podoba się to co pisze. Gdybym mogła już zmieniłabym większość rozdziałów. ;)
      Niemniej jednak bardzo dziękuje, nawet nie wiesz jak szeroko się teraz uśmiecham.
      Nowy rozdział? Sama nie wiem, jeszcze się za niego nie zabrałam. Postaram się, żeby pojawił się jeszcze w tym tygodniu. :)
      Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno. <3

      Usuń
  10. Hej, hej
    Wow. Świetna robota z zakładką bohaterowie. Dziwię się, że ci się chciało. Ja jestem za bardzo na to leniwa xD
    Pozdrawiam i podziwiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. <3
      A dziękuję. :D Ja tam jak mam zastój weny, lubię się pobawić w tworzenie podstron. :D

      Usuń
    2. Hej. <3
      A dziękuję. :D Ja tam jak mam zastój weny, lubię się pobawić w tworzenie podstron. :D

      Usuń
    3. Podziwiam. Ja się zbierałam kilka miesięcy by zrobić zakładkę bochaterowie więc wiesz... dla mnie to wyczyn :D

      Usuń

Template by Elmo