„Nic nie dzieje się bez przyczyny. To, że nie potrafisz jej zrozumieć, nie znaczy, że nie istnieje. „
– Zostań tutaj. Zaraz wracam – powiedział stanowczo Thomas i zamknął drzwi do pokoju.
Gdy znalazł się na korytarzu, do jego uszu dotarł oburzony głos siostry. Chłopiec postanowił zignorować jej krzyki i przekręcił klucz w zamku.
Dziewczynka nie dawała za wygraną, uderzając pięściami w drzwi.
– Nienawidzę Cię Thomas! Dlaczego zawsze to robisz?
Brunet przygryzł wargę i wolnym krokiem ruszył w stronę kuchni. Słowa siostry bolały za każdym razem, jednak wszystko co robił, robił dla jej dobra.
Malia była mądra, jednak często działała impulsywnie, pozwalając by emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Thomas nie lubił działać przeciwko siostrze, ale od kilku tygodni nie miał wyjścia. Gdyby poznała prawdę, na pewno nie siedziałaby z założonymi rękami. Za wszelką cenę probowałaby pomóc mamie.
Thomas ukradkiem wytarł łzę spływającą po jego policzku. Miał tylko osiem lat, ale to wystarczyło by dokładnie przeanalizował sytuację. Mama zachorowała na Pożogę pół roku temu. Po trzech miesiącach pojawiły się pierwsze objawy, a od pięciu tygodni, kobieta pozostaje w zamknięciu. W piwnicy przygotowała dla siebie pokój. Na początku chodziła tam tylko w czasie, nie kontrolowanych napadów agresji. Raz, dwa razy na dzień. Im więcej czasu mijało, tym było gorzej. Na twarzy kobiety pojawiły się fioletowe znamiona, żyły wyszły na wierzch, a jej skóra zaczęła gnić. Denerwowały ją najzwyklejsze czynności, a w jej oczach Thomas coraz częściej widział obłęd. Mimo, że bardzo ją kochał, zaczął się od niej odsuwać. Mama jaką znał, przestawała istnieć.
Inaczej było w przypadku jego siostry. Malia od zawsze była niesamowicie przywiązana do matki. Nie odstępowała jej na krok. Podczas gdy Thomas wolał pograć w piłkę z kolegami z osiedla, Malia spędzała czas z matką. Zazwyczaj piekły ciasta, które Thomas pochłaniał po powrocie z boiska.
Chłopczyk zacisnął pięści i podszedł do szyldu, który znajdował się pomiędzy kuchenką, a zmywarką. Wcisnął przycisk, a mała winda, wjechała na górę. Otworzył drzwiczki i wyjął z środka talerz z nietkniętymi kanapkami oraz butelkę wody. Odstawił rzeczy na bok i usiadł na ziemi, opierając się plecami o chłodną ścianę i przymyknął powieki.
Doskonale pamiętał dzień w którym mama poraz pierwszy straciła nad sobą panowanie. Uderzyła Malię w twarz, a gdy próbował pomóc siostrze, został zepchnięty ze schodów. Gdy kobieta odzyskała panowanie nad sobą, powiedziała, że od tego momentu wszystko się zmieni. Zamieszkała w piwnicy, nakazując Thomasowi zamknięcie drzwi tam prowadzących na klucz, który chłopczyk miał dobrze ukryć. Thomas długo się wahał, ale słowa mamy, zawsze były dla niego priorytetem. Obiecała, że z tego wyjdzie, a ona zawsze dotrzymywała słowa. Wspólnie z Malią obmyślili w jaki sposób mogą dostarczać jedzenie mamie. Przez szyld mogli, też swobodnie rozmawiać. Gdy kobieta miała dobry dzień, zachowywała się normalnie. W takich momentach, Thomas wierzył, że on i Malia mogą jeszcze odzyskać dawną mamę. Nie raz i nie dwa chciał wejść do piwnicy i sprawdzić jak się czuje. Gdy któregoś dnia ją o tym powiadomił, kobieta kategorycznie zabroniła. Po kilku tygodniach zaczęło się robić coraz gorzej. Za dnia z kobietą nie było żadnego kontaktu, a noce były dla Thomasa koszmarem. Mama krzyczała, płakała, uderzała w rury. Złowrogie echo niosło się po całym domu. Mimo, że Thomas miał oddzielny pokój, przeniósł się do królestwa siostry.
Malia coraz częściej płakała, stała się nieobecna i zamknięta w sobie. W nocy praktycznie nie spała, rzucając się na łóżku. Uspokaiała się dopiero wtedy, gdy Thomas kładł sie obok niej, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Gdy siostra zasypiała, wkładał jej do uszu zatyczki by nie słyszała krzyków mamy.
Thomas całe dnie spędzał w pokoju. Wychodzenie na zewnątrz stało się niebezpieczne Chłopiec zauważył, że ich sąsiadka, pani Carlton, dziwnie się zachowuje. Nadzwyczaj spokojny pan Bevol, wdał się w awanturę ze swoją żoną, a ich ułożony syn, zaczął niszczyć wszystko co napotkał na drodze, wykrzykując różne przekleństwa. Wszyscy mieli te same objawy. Rozszerzone źrenice, zmiany na skórze i obłęd w oczach. Nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że są chorzy, bądź nie chcieli przyjąć tego do wiadomości.
Thomas i Malia przestali wychodzić z domu. Dziewczynka każdego dnia słuchała radia, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat Pożogi. Thomas w tym czasie rysował bądź rozwiązywał łamigłówki. Nie wiele rozumiał z wiadomości, których słuchała Malia.
– Pożoga to wirus atakujący mózg – powiedziała blondynka kładąc się na łóżku obok brata. – Dlatego tak trudno znaleźć lek – dodała.
– Przecież to choroba. Na każdą jest jakiś lek – mruknął chłopczyk odkładając na bok łamigłówkę, którą rozwiązywał.
– Pożoga to nie grypa, Tommy. Mózg człowieka pozostaje nieodkryty. Wiesz, że używamy tylko kilku procent jego zasobów? – spytała dziewczynka.
Thomas pokręcił głową. Nigdy nie interesowała go nauka, a tym bardziej coś co miało związek z medycyną i szpitalami z którymi miał złe wspomnienia.
– Ciężko jest odkryć lek, nie wiedząc którą półkule mozgu atakuje i dlaczego – dodała dziewczynka, po chwili poważniejąc – Mogę dzisiaj zejść do mamy?
Chłopczyk pokręcił głową i podniósł się z miejsca. Malia zaczęła go prosić, aż wreszcie się rozpłakała. Wtedy Thomas wyszedł z pokoju.
– Ona nadal ma nadzieję – szepnął chłopak.
Wiedział, że dla ich mamy nie ma już ratunku. Od kilku dni jedzenie, które posyłał na dół, wracało nienaruszone. Tej nocy ucichły krzyki. Czuł gulę w gardle, ale obiecał sobie, że się nie rozpłacze. Za chwilę musiał wrócić do pokoju i zapewnić Malie, że wszystko jest w porządku. Chował niezjedzone posiłki, a siostrze pokazywał pustą windę. Czasami udawał, że zanim weszła do kuchni rozmawiał z mamą. Malia nie była głupia, szybko zaczęła podejrzewać, że nie jest z nią szczery. Dwa dni temu ukradła mu klucz i prawie weszła do piwnicy. W ostatniej chwili udało mi się ją od tego odwieść. Od tamtej pory, chłopiec był zmuszony, zamykać siostrę w pokoju. Dla jej własnego dobra. Mama nie bez powodu zabroniła im wchodzić do piwnicy.
Thomas podniósł się z podłogi i spojrzał na kalendarz. Za dwa dni jego mama skończyłaby trzydzieści lat, ale jej już nie ma. Chłopczyk czuł łzy zbierające się pod powiekami. Mama umarła. Był tego pewien, musiała odejść dziś w nocy. Czuł rosnący niepokój. Nie wiedział jak ma przekazać tę wiadomość siostrze. Nie miał pojęcia co mają zrobić, ani do kogo udać się po pomoc.
– To tylko sen, to nie dzieje się naprawdę – powtarzał chłopczyk idąc w stronę pokoju siostry. Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi, a następnie wszedł do środka. Malia siedziała skulona w kącie, ściskając misia, którego dostała od mamy. Podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy brata.
– Mama odeszła, prawda – spytała cicho, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
Thomas podszedł do siostry i mocno ją przytulił. Nie potrafił wydobyć z siebie, chociażby słowa.
– Ona u mnie była, Tommy – powiedziała cicho Malia – we śnie. Wyglądała pięknie, była szczęśliwa, zupełnie jak przed tym gdy zachorowała.
Thomas nadal milczał kurczowo zagryzając wargę. Próbował powstrzymać łzy, ale z marnym skutkiem. Jemu też dzisiaj śniła się mama.
– Gdy zasypiałam, krzyczała, a gdy się przebudziłam, było już cicho – szepnęła dziewczynka.
– Od kiedy wiesz o krzykach? – spytał Thomas patrząc uważnie na siostrę.
– Od zawsze – odpowiedziała blondynka – Wyjmowałam zatyczki gdy zasypiałeś. Nie jestem głupia Tommy. Wiem o Pożodze dużo więcej, niż Ty.
– Przez cały czas wiedziałaś, że Cię okłamuje?
Malia pokiwała głową i posmutniała.
– Odkąd mama zachorowała minęło pół roku, miesiąc temu wkroczyła w ostatnie stadium. Dla niej nie było już ratunku – wyjąkała dziewczynka – Chciałabym moc jej pomóc.
– Nic nie mogłaś zrobić – powiedział chłopczyk i chwycił siostrę za rękę.
– Teraz nie, ale…ja kiedyś znajdę lek. Żeby już więcej żadne dziecko nie zostało same – dodała dziewczynka i spojrzała wprost w oczy brata.
– Musimy być dzielni – powiedział Thomas – Mama by tego chciała.
– Co my teraz zrobimy? – spytała cicho Malia.
– Musimy znaleźć kogoś kto nam pomoże – odparł Thomas i mocniej przytulił siostrę.
********
Blondwłosa kobieta, od kilku minut chodziła w kółku po pokoju. Co jakiś czas nerwowo poprawiała dokumenty leżące na biurku. Po pokonaniu poraz piętnasty dystansu dzielącego biurko od okna, usiadła na krześle, nerwowo stukając palcami o blat. Pierwszy raz w zyciu, aż tak się denerwowała. Teraz, gdy nikogo nie było w pobliżu, nie musiała kryć się ze swoimi uczuciami.
Po kilku minutach rozległo się ciche pukanie, a do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.
– Witaj Janson – powiedziała, wskazując głową ma krzesło.
Mężczyzna usiadł i przeniósł wzrok na kobietę.
– Przepraszam, że niepokoje Cię o tak późnej porze, ale mam dla Ciebie kilka informacji – zaczął.
Ava pokiwała głową, gestem dając mu znak by kontynuował.
– Dostarczylismy do bazy nowych odpornych. Trzy dziewczynki i dwóch chłopców.
– Raporty zdajesz mi rano Janson, myślałam, że masz coś ważnego – rzuciła oschle.
Ava dobrze wiedziała w jakiej sprawie przychodzi do niej mężczyzna. Od swojego zaufanego przyjaciela, uzyskała wiadomość na którą czekała od dawna. Janson był jej pracownikiem, kiedyś pomiedzy nimi było coś więcej. Kiedy ich związek sie rozpadł, Ava przestała mu ufać. Były sprawy o ktorych mężczyzna nie miał pojęcia. Pozwalała mu jednak wierzyć, że to on sprawuje nad wszystkim pieczęć.
– Obiekty A2 i A3 są już gotowe – powiedział mężczyzna z uwagą obserwując reakcję kobiety.
– Prosiłam, żebyś ich tak nie nazywał – zaczęła kobieta, ale Janson jej przerwał.
– Nie rozumiem Cię Ava, z Twojego polecenia znalezionych odpornych nazywamy obiektami – mruknął mężczyzna – Co wyjątkowego jest w tych dzieciach – dodał.
– Thomas i Malia są inni. Szybciej się uczą, łatwiej przyswajają informacje. Posiadają cechy i zdolności, niespotykane u ich rówieśników – powiedziała kobieta patrząc prosto w oczy mężczyzny.
– Wybacz, ale to mnie nie przekonuje. To tylko dzieci, jakich setki – mruknął mężczyzna zajmując miejsce na przeciwko Avy. – Skąd tyle o nich wiesz? – spytał po chwili.
Kobieta przygryzła wargę, nerwowo poprawiając spódnice. Nie mogła powiedzieć Jansonowi prawdy, nie zdradzając przy tym swojej tajemnicy.
– Z badań i testów psychologicznych, wiesz przecież, że mamy dostęp do wszystkich ocalałych kartotek – odpowiedziała otwierając teczkę.
Janson nie wyglądał na przekonanego, co więcej był pewny, że kobieta kłamie. Znał ją na tyle dobrze, że po jej zachowaniu, potrafił rozpoznać gdy miała coś na sumieniu. Sprawa z rodzeństwem od dawna nie dawała mu spokoju. Ava zbyt dużo czasu poświęcała tym dzieciom.
– Jutro wyślę po nich oddział – powiedział mężczyzna, jednak Ava pokręcił głową.
– Ja ich sprowadzę – powiedziała kobieta.
– Wiesz, że to niebezpieczne. Cała okolica jest zainfekowana. W Dervis oprócz obiek… – przerwał widząc złowrogi wyraz twarzy, pani kanclerz. – Oprócz Malii i Thomasa wszyscy chorują.
– Po pierwsze jestem odporna, a po drugie potrafię o siebie zadbać – oparła kobieta.
– Po prostu się o Ciebie martwię – dodał zrezygnowany.
– Udam, że tego nie słyszałam. Temat uważam za zakończony.
Ava wstała z miejsca. Nie chciała być niegrzeczna, wypraszając Jansona z pokoju, dlatego liczyła na to, że mężczyzna zrozumie aluzje. Nie pomyliła się. Brunet podniósł się z krzesła i ruszył w stronę drzwi.
– Skoro jutro nie będę Ci potrzebny, mam prośbę – zaczął niepewnie.
Nie miał pojęcia jak Ava zareaguje. Odkąd się rozstali, miał wrażenie, że kobieta stojąca obok niego to tylko słaba podróbka jego Avy. Nie potrafił przewidzieć jej zachowania. Nie sądził, że po dziewięciu latach, znowu spotka ją na swojej drodze. Gdyby nie wspólne interesy, zapewne nie wytrzymaliby ze sobą zbyt długo. Janson wiedział, że kobieta ma do niego żal, nie wiedział tylko o co.
– Jaką prośbę? – spytała kobieta, próbując ukryć ciekawość w głosie.
– Chciałbym zabrać syna do siedziby. Zostawiłem go pod opieką przyjaciółki, ale Nathalie zachorowała. Nie mogę zostawić go samego – powiedział mężczyzna i spojrzał wyczekująco na kobietę.
Ava przez chwilę nad czymś się zastanawiała, aż wreszcie pokiwała głową.
– Nie musiałeś o to pytać – powiedziała z wyrzutem – Wiesz, że rodzinę stawiam ponad wszystko.
– Wolałem się upewnić – Janson przeczesał dłonią włosy. – Dziękuję – dodał.
Ava kiwnęła głową i wróciła na swoje stare miejsce.
Głośne skrzypnięcie drzwi, oznaczało, że Janson opuścił pokój.
Kobieta otworzyła drzwi od szafki, która znajdowała się tuż pod biurkiem i przez chwilę przyglądała jej zawartość. Nie minęła minuta, a znalazła to czego szukała. Z pod sterty teczek i innych pojedynczych kartek, wyjęła małą, srebną szkatułkę, którą położyła na blacie. Otworzyła pudełeczko i wysypała zawartość na biurko. Oprócz kilku z pozoru bezużytecznych rzeczy, które już dawno należało wyrzucić, ale miała do nich sentyment, na blat wypadło coś jeszcze. Ava wzięła w dłoń zdjęcie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Na fotografii znajdował się mały, trzyletni chłopczyk i dziewczynka, która była jego rówieśniczką. Komuś patrzącemu z boku, ciężko byłoby określić wiek dzieci, jednak Ava ich znała, wiedziała nawet gdzie zostało zrobione to zdjęcie. Dziewczynka trzymała dłoń brata, szeroko się uśmiechając. Mimo, że byli rodzeństwem, nie byli do siebie podobni. Chłopczyk miał krótkie czarne włosy i lekko zadarty nos. Mimo, że byli w tym samym wieku, był kilka centymetrów wyższy od siostry. Dziewczynka była niska i drobniutka. Długie blond włosy, były w nieładzie, rozwiane przez wiatr.
– Nareszcie wracacie do domu – szepnęła kobieta i ukradkiem otarła łzę spływającą po policzku.
********
Hej kochani.: ) Długo zastanawiałam się nad pisaniem miniaturek. Nie wiedziałam czy jest sens je tworzyć, ale doszłam do czysku, że warto! W czasie pisania tej króciutkiej historii, przyszło mi do głowy kilka dobrych pomysłów. Nie tylko na kolejne miniaturki, ale też dalszą część opowiadania. Moje mini historie, będą przedstawiać, to co działo się zanim bohaterowie trafili do Strefy. Bedzie to swojego rodzaju ’come back’. Planuje około dziesięciu miniaturek, które będą tłumaczyć istotne dla fabuły wydarzenia. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do czytania. Dajcie znać w co sądzicie o tym pomyśle i jakie są Wasze odczucia po pierwszej miniaturce. Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno.
Hej, hej
OdpowiedzUsuńPrzejdę najpierw do mało przyjemnej części, czyi do błędów.
"Na początku chodziła tam tylko w czasie, nie kontrolowanych napadów agresjii." chyba zjadłaś "gdy" i dałaś zadużo "i" w "agresji"
Teraz bardziej przyjemna część, czyli wychwalanie.
Świetna miniaturka. Naprawdę mi się podoba.
Chyba Cię rozgryzłam.
Czy przypadkiem Malia i Thomas nie będą dziećmi Avy, a Newt Jansona? Jeśli tak, to świetny pomysł.
Czekam na więcej i pozdrawiam
Kot
Ps: Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://ostatniamysl.blogspot.com/2016/08/rozdzia-7.html
i na reaktywowanego bloga: http://kotksiazkowyrecenzuje.blogspot.com/
Dzięki za czujność kocie, już poprawiłam. :D
OdpowiedzUsuńCo do treści, strasznie się cieszę, że Ci się podoba. To mój miniaturkowy debiut, dlatego trochę się obawiałam. :)
Co do Twoich przewidywań pierwsze może okazać się słuszne, drugie - nietędy droga. :D Moge tylko pod, że syn Jansona już pojawił się w mojej historii i odegra znaczącą rolę. :)
Jak tylko wrócę do domu, zabieram się za czytanie nowości u Ciebie. :)
Sciskam mocno. :*
Stop, stop.
UsuńCOś było wczoraj ze mą nie halo.
Masz tam tylko jeden błąd.
Pozdrawiam
(nieogarnięty) Kot
Hej!
OdpowiedzUsuńTu Nowa. Naprawdę naszukałam się ciekawego ff o Newcie (❤) i w większości albo były:
* zawieszone
* nudne jak flaki z olejem (xD)
* wyglądały jakby pisał je wyjątkowo upierdliwy dzieciak. Czytaj; dialogi jak z podstawówki/przedszkola, zero uczuć, bohaterowie już po trzech dniach znajomości darzyli się miłością do grobowej deski.
To naprawdę męczące czytać takie "dzieła" , ponieważ autorzy chyba mieli "fazę" na Więźnia i zabrali się za pisanie wydarzenie za wydarzeniem takiej samej książki. Zero kreatywności. Bo, czemu nie wymyślić własnej , nieco innej fabuły? Cieszę się, że znalazłam Twojego bloga; jest naprawdę ciekawie prowadzony. Nienaganne pismo itd. XD Po prostu zakochałam się w nim <3 Z wielką przyjemnością będę tutaj wpadać :)) A co do miniaturki- jest zajeżysta ;D ( tak, tak...) Chciałabym pisać tak jak Ty, jednak ja jak już piszę to posiedzę godzinę, półtorej nad dwoma zdaniami i i tak nie jestem zadowolona. W dodatku ta fabuła ( a sama zmieniam ją) rozpisana jak dekalog, tyle, że dokładniejszy ;PP
~ Wenyy :*
Kasia/ Niusiek ^^
Cześć Kasia! <3
UsuńStrasznie mi miło, że mogę Cię powitać na moim blogu. :)
Nawet nie wiesz jak mi miło! Strasznie się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu.
Staram się stopniować akcje, chociaż często nie jestem zadowolona z jej przebiegu. Nawet nie masz pojęcia ile mi czasami zajmuje napisanie rozdziału. Nie raz i nie dwa, usunęłam całą notkę i zaczynałam od początku. Do pisania, też trzeba mieć cierpliwość. ;)
Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i zostaniesz że mną na dłużej.
Pozdrawiam i ściskam mocno. <3
Ale piękny nowy szablon <3 miniaturka świetna świetna, trzymaj się cieplutko kochana! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńUkłony należą się Mii, która stworzyła takie cudo. <3
Super,że Ci się podoba.
Ściskam mocno. <3
Kiedy nowa notka? Śliczny szablon <33
OdpowiedzUsuńNowa notka? Pewnie dopiero pod koniec sierpnia. Mam trochę spraw na głowie. :(
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Heeej! W końcu udało mi się nadrobić zaległości u Ciebie. Jak zaczęłam czytać bardzo się wciagnelam. Tyle się działo przez te parę rozdziałów, tyle emocji. Kurcze, miałam nadzieję, że pod tym względem zmienisz fabułę i nie usmiercisz Chucka :c ale jakoś przeżyłam jego śmierć :/ no teraz gdy już opuścili labirynt będzie się działo, już mam trochę pytań, no ale poczekam z cierpliwością na kolejne rozdziały, w których pewnie wszystko się wyjaśni. Bardzo dobry pomysł z tymi miniaturkami. Ta mi się spodobała,a z chęcią poznam inne historie Streferow zanim trafili do Labiryntu :) widzę, że Twoj blog bardzo pozytywnie się zmienia! Oby tak dalej! :) życzę dużo weny! Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńHej. <3
UsuńAle się stesknilam za komentarzami od Ciebie. :) Masz rację, wiele się działo, a będzie jeszcze więcej zwrotów akcji. Super, że masz już jakieś pytania, o to mi chodziło. Powoli wszystko będzie się wyjaśniać, chociaż niektóre wątki wyjdą na jaw dopiero pod koniec tej części. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)
Dziękuję za te wszystkie mile słowa. <3
Pozdrawiam serdecznie. :*
Przeczytałam tą miniaturkę już jakiś czas, ale wtedy nie skomentowałam. Dlatego z miłą chęcią do niej teraz wracam i przy okazji poprawiam sobie humor, bo siedzę w domu z anginą :C
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę pisać, że genialne, prawda? Uwielbiam całą Twoją twórczość, więc z zapartym tchem czytałam kolejne losy bohaterów. Także życzę weny, bo to najważniejsze!
Plus świetny szablon!
Pozdrawiam i ściskam :*
Dziękuję za tyle milych słów. Normalnie uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a humor do końca dnia pozostanie wyśmienity. ;)
UsuńSzablon to nie moja zasługą, ale też nie mogę się na niego napatrzeć. <3
Ściskam mocno i pozdrawiam serdecznie. :)
Hej! Jestem tu nowa i oszołomiona z zachwytu! Twoje opowiadanie jest świetne, jak zaczęłam to nie mogłam już skończyć i musiałam siedzieć do północy aby doczytać do końca. Pomysł z miniaturkami też jest super! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Chciałabym mieć taki talent jak ty (choć wiem że i tak mię będę miała :-\ )
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością.
Pozdrowienia i DUŻO WENY!
Lucy/Luśka :-*
P.S. Kiedy kolejny rozdział już nie mogę się doczekać???
Hej! Jestem tu nowa i oszołomiona z zachwytu! Twoje opowiadanie jest świetne, jak zaczęłam to nie mogłam skończyć i musiałam siedzieć do północy aby doczytać do końca. Pomysł z miniaturkami też super! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Chciałabym mieć tak wielki talent jak ty ( no cóż mogę tylko pomarzyć :-) )
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością.:-D
Pozdrawiam i DUŻO WENY życzę!:-*
Lucy/Luśka
P.S. Kiedy kolejny rozdział bo nie mogę się już doczekać???
Jej. <3
UsuńNawet nie wiesz jak mi miło, czytać tak przyjemny komentarz.
Cieszę się, że opowiadanie przypadało Ci do gustu, mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i dalsza część Cię nie zawiedzie. :)
Z tym talentem to bym nie przesadzała, mi zazwyczaj nie podoba się to co pisze. Gdybym mogła już zmieniłabym większość rozdziałów. ;)
Niemniej jednak bardzo dziękuje, nawet nie wiesz jak szeroko się teraz uśmiecham.
Nowy rozdział? Sama nie wiem, jeszcze się za niego nie zabrałam. Postaram się, żeby pojawił się jeszcze w tym tygodniu. :)
Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno. <3
Hej, hej
OdpowiedzUsuńWow. Świetna robota z zakładką bohaterowie. Dziwię się, że ci się chciało. Ja jestem za bardzo na to leniwa xD
Pozdrawiam i podziwiam
Kot
Hej. <3
UsuńA dziękuję. :D Ja tam jak mam zastój weny, lubię się pobawić w tworzenie podstron. :D
Hej. <3
UsuńA dziękuję. :D Ja tam jak mam zastój weny, lubię się pobawić w tworzenie podstron. :D
Podziwiam. Ja się zbierałam kilka miesięcy by zrobić zakładkę bochaterowie więc wiesz... dla mnie to wyczyn :D
Usuń