9 czerwca 2016

Rozdział VII - Prawda

         Leża­łem na hamaku patrząc w niebo. Nie spa­łem od jakie­goś czasu, jed­nak nie mia­łem zamiaru ruszać się z miej­sca. Zda­wa­łem sobie sprawę z tego, że jest śro­dek dnia. Słońce było już wysoko na nie­bie. Świe­ciło tak inten­syw­nie, że musia­łem przy­mknąć oczy.          Byłem zmę­czony. Tak strasz­nie zmę­czony. I wbrew pozo­rom nie fizycz­nie. To z moją psy­chiką było gorzej.
         Przez całą noc nie mogłem spać. Budzi­łem się co kil­ka­na­ście minut, drę­czony prze­róż­nymi kosz­ma­rami. Odkąd jestem w Stre­fie, ni­gdy nic mi się nie śniło. A przy­naj­mniej tak mi się wydaje, aż nagle dzi­siej­szej nocy w moja pod­świa­do­mość wykre­owała setki prze­ra­ża­ją­cych obra­zów. Nie mówię o potwo­rach czy Bul­do­żer­cach. Do tego przy­wy­kłem. Cho­dziło o moich przy­ja­ciół. W snach każdy z nich otarł się o śmierć. Czy to była prze­po­wied­nia? A może mało śmieszny zbieg oko­licz­no­ści? Tak czy owak. Dzi­siej­sza noc nie nale­żała do naj­przy­jem­niej­szych. Chyba nie ja jedyny dzi­siaj nie spa­łem. Tho­mas też krę­cił się z boku na bok cza­sami mam­ro­cąc coś nie­zro­zu­miale. Po wczo­raj­szej roz­mo­wie z Tom­my’m nieco mi ulżyło. Nie lubi­łem się przed nikim tłu­ma­czyć, jed­nak obaj uzna­li­śmy, że trzeba wyja­śnić to co stało się w labi­ryn­cie. Po raz pierw­szy ofi­cjal­nie przy­zna­łem, że Malia jest dla mnie ważna. Rozmowa z Tho­masem spra­wiła, że zaczą­łem tro­chę ina­czej patrzeć na przy­ja­ciela. Nie rozu­mia­łem dla­czego tak trosz­czy się o Teresę. Mój sto­su­nek do bru­netki nie zmie­nił się nawet w naj­mniej­szym stop­niu, ale zaczą­łem go rozu­mieć. Tommy coś do niej czuł, dla­tego zacho­wy­wał się tak, a nie ina­czej. Czuł się za nią odpo­wie­dzialny, nie chciał, żeby coś jej się stało. Kie­dyś tego nie rozu­mia­łem, jed­nak dzięki Malii wszystko się zmie­niło. To jak zacho­wy­wałem się w labi­ryn­cie… Wła­ści­wie nie sądzi­łem, że stać mnie na coś takiego. Sytu­acja była pod­bram­kowa, górę brały emo­cje, jed­nak niczego nie żało­wa­łem. Każde słowo, które padło z moich ust było zupeł­nie szczere. Naprawdę nie chcia­łem, żeby coś jej się stało. Dopiero gdy zoba­czy­łem Malię leżącą na ziemi bez oznak życia, coś zro­zu­mia­łem. Tak mało o niej wie­dzia­łem, a jed­nak była bliż­sza mojemu sercu, niż kto­kol­wiek inny. Myśl, że mogę jej wię­cej nie zoba­czyć, do tej pory przy­pra­wiała mnie o dresz­cze. Nic o niej nie wie­dzia­łem, a czu­łem się tak jak­bym dobrze ją znał. Do tej pory nie potra­fię pojąć jak Malia, mogła tak bar­dzo zmie­nić moje życie. Jedna osoba ponoć nie może nic zmie­nić. Doprawdy? Ona prze­wró­ciła moje życie do góry nogami. Zmie­niło się wszystko.
         Westch­ną­łem i otwo­rzy­łem oczy. Trzeba będzie zwo­łać posie­dze­nie. Musimy ucie­kać. Poja­wiło się tyle zna­ków, chyba nie możemy ich zlek­ce­wa­żyć. Odro­binę oba­wia­łem się roz­mowy z resztą Stre­fe­rów. Od ostat­niej narady minął tydzień. Wzdry­gną­łem się pró­bu­jąc odgo­nić to wspo­mnie­nie. Zde­cy­do­wa­nie nie było sensu tego roz­trzą­sać. Pod­nio­słem się z łóżka, cho­ciaż naj­chęt­niej dzi­siaj bym go nie opusz­czał. Rozej­rza­łem się po pomiesz­cze­niu, jed­nak nie dostrze­głem nikogo.
 – Pozwo­lili mi pospać. Jak miło – mruk­nąłem podno­sząc się z miej­sca.
Prze­my­łem twarz wodą i ruszy­łem w stronę kró­le­stwa Pla­stra. Chcia­łem zoba­czyć co z Malią. Wie­dzia­łem, że odzy­skała przy­tom­ność, jed­nak chcia­łem spraw­dzić jak się czuje. Sze­dłem w stronę małego drew­nia­nego budynku przy oka­zji roz­glą­da­jąc się po Stre­fie. Nikogo tutaj nie było. Przez głowę prze­bie­gły mi już naj­czar­niej­sze myśli. Uspo­ko­iłem się po zer­k­nię­ciu na zega­rek. Dwu­na­sta. O tej porze zawsze jedli­śmy obiad. Wsze­dłem do małej sali i nie­mal zde­rzy­łem się z Pla­strem.
 – Nie ma jej tu – powie­dział chło­pak prze­pusz­cza­jąc mnie w przej­ściu.
 – Jak to jej nie ma? – spy­tałem nie kry­jąc zdzi­wie­nia.
 – Poszła się przejść.
 – Jak to poszła się przejść? Pla­ster do cho­lery. Ona wczo­raj o mały włos nie umarła, a teraz od tak sobie poszła na spa­cer? Nie powinna leżeć? – wark­ną­łem nie odry­wa­jąc wzroku od chło­paka.
 – Powinna – potwier­dził ski­nie­niem głowy – Tylko weź jej to prze­tłu­macz. Mia­łem ją przy­wią­zać do łóżka?
 – No nie­…ale – zaczą­łem, jed­nak Pla­ster mi prze­rwał.
– Zresztą Minho się za nią wsta­wił. Myśla­łem, że wiesz – dodał.
Zmarsz­czy­łem brwi. Od kiedy Minho zro­bił się taki opie­kuń­czy?
 – Dzięki – stwier­dzi­łem po chwili – Co z Benem?
Pla­ster wzru­szył ramio­nami.
 – Cały czas śpi – odparł chło­pak – Prze­miana nie postę­puje. Nie wiem co jest tego powo­dem.
Kiw­ną­łem głową. Zaczy­nało się robić coraz cie­ka­wiej. Może Ben nie zosta­nie ska­zany na wygna­nie? Zresztą za dwa dni może Nas już tu nie być.
 – Już Ci nie prze­szka­dzam – powie­działem w stronę chło­paka i wyco­fa­łem się w stronę drzwi. Tak naprawdę nie mia­łem ochoty dłu­żej z nim roz­ma­wiać. Wiem jak to brzmi, ale bar­dziej, niż Ben w tym momen­cie inte­re­so­wała mnie Malia. I Minho. Byłem cie­kawy co on znowu wymy­ślił.

*******

 – Ale Ty jesteś uparty! Możesz się ode mnie odcze­pić?
Gwał­tow­nie sta­nę­łam patrząc zło­wrogo na Minho. Chcia­łam zostać sama. Pomy­śleć. Głów­nie dla­tego ubła­ga­łam Pla­stra, żeby pozwo­lił mi opu­ścić szpi­tal. Jed­nak jak na złość musiał napa­to­czyć się Minho, który za nic miał moje prośby i groźby. Po pro­stu nie chciał zosta­wić mnie samej.
 – Wzią­łeś sobie za punkt honoru, dener­wo­wa­nie mnie od rana? – spoj­rza­łam na niego z wyrzu­tem krzy­żu­jąc ręce na pier­siach.
Azjata teatral­nie wywró­cił oczami dając mi tym samym do zro­zu­mie­nia, że nie uważa mnie za osobę w pełni nor­malną.
 – Obie­ca­łem Tho­masowi, że będę Cię pil­no­wał. Zamie­rzam dotrzy­mać słowa – stwier­dził chło­pak zatrzy­mu­jąc się metr ode mnie. Potem podob­nie jak ja skrzy­żo­wał ręce na pier­siach, mie­rząc mnie wzro­kiem.
 – Możemy się tak bawić cały dzień. Nig­dzie mi się nie śpie­szy, ale może zamiast zacho­wy­wać się jak roz­ka­pry­szona kró­lewna, po pro­stu przyj­mij do wia­do­mo­ści, że ktoś się o Cie­bie mar­twi.
 – Myślisz, że ucieknę? Fak­tycz­nie, zapo­mnia­łam, że poza Strefą czeka mnie tyle atrak­cji. Dzi­siaj podobno można się prze­je­chać na Bul­do­żercy! I to za dar­mo­chę. Idziemy? Będzie ubaw po pachy – zakpi­łam odwra­ca­jąc się i powoli rusza­jąc w prze­ciw­nym kie­runku.
 – Daj spo­kój – rzu­cił Minho pró­bu­jąc mnie dogo­nić – Chyba możemy poga­dać.
Spoj­rza­łam w jego stronę uno­sząc brew.
 – Nie jesteś mi nic winien. Nie musisz spę­dzać ze mną czasu – powie­działam spo­koj­nie.
Wyda­wało mi się, że nagłe zain­te­re­so­wa­nie Minho moją osobą jest skut­kiem tego co stało się labi­ryn­cie. Nie chcia­łam, żeby zmu­szał się do cze­goś czego nie chciał robić, tylko dla­tego, że sądził, że tak trzeba.
 – Prze­stań… w sumie to nie jesteś taka zła jak myśla­łem – powie­dział Minho i korzy­sta­jąc z tego, że zwol­ni­łam, dorów­nał mi kroku – Bo wie­sz… wcze­śniej uwa­ża­łem Cię za totalną kre­tynkę – dodał poka­zu­jąc zęby w uśmie­chu.
 – Jeśli popra­wie Ci tym humor, to też mia­łam Cię za nie­złego buca. Taki zaro­zu­mia­lec, który dużo gada, a mało robi – stwier­dziłam sze­roko się uśmie­cha­jąc.
 – Fakt. Startu nie mie­li­śmy naj­lep­szego, ale tro­chę się zmie­niło.
 – Tro­chę?
 – Nie prze­gi­naj – mruk­nął Minho – Sia­damy? – spy­tał wska­zu­jąc głową miej­sce pod znaj­du­ją­cym się naj­bli­żej Nas drze­wem.
Chcia­łam się przejść. Jakoś zawsze lepiej mi się wtedy myślało, jed­nak widzia­łam, że Minho na­dal ma pro­blemy z cho­dze­niem. Samej by mnie nie puścił, a nie mia­łam ochoty wlec się w śli­ma­czym tem­pie.
 – Niech Ci będzie – odpowie­działam po chwili i posłusz­nie speł­ni­łam jego prośbę.
 – A teraz powiedz co Cię gry­zie – powie­dział chło­pak opie­ra­jąc się ple­cami o pień.
 – Nic. Nie chcę o tym gadać – odpowie­działam przy­my­ka­jąc powieki.
 – Ogay – odparł Minho.
Otwo­rzy­łam oczy nie kry­jąc zdzi­wie­nia. Spo­dzie­wa­łam się, że Minho zacznie nale­gać, żebym mu o wszyst­kim powie­działa, ewen­tu­al­nie zacznie pra­wić mi kaza­nie, ale na pewno nie spo­dzie­wa­łam się takiej odpo­wie­dzi.
Chło­pak sze­roko się uśmiech­nął. Dokład­nie tak jakby spo­dzie­wał się takiej reak­cji.
 – Domy­ślam się o co cho­dzi, ale nie zamie­rzam się drę­czyć. Przy­naj­mniej na razie – Minho puścił mi oczko, jed­nak po chwili spo­waż­niał – Powiesz mi co zda­rzyło się w labi­ryn­cie?
Po raz kolejny tego dnia posła­łam mu zdzi­wione spoj­rze­nie. Minho coraz bar­dziej mnie zaska­ki­wał. Jak to moż­liwe, że roz­ma­wia­jąc o głu­po­tach po chwili pyta mnie o coś nie­sa­mo­wi­cie waż­nego, a ja co gor­sza, mam ochotę mu o wszyst­kim powie­dzieć.
 – Wiem, że pew­nie nie chcesz nikomu o tym mówić. Tho­mas zacznie pani­ko­wać, Newt też może zacząć wyol­brzy­miać fakty, ale mi możesz zaufać. Odkąd tutaj tra­fi­łem jestem Zwia­dowcą. Wiele widzia­łem w labi­ryn­cie. Nie wiem czy wiesz, ale ja i Tho­mas też spę­dzi­li­śmy tam noc.
 – Naprawdę? – spy­tałam nie kry­jąc zasko­cze­nia.
Dopiero teraz docie­rało do mnie jak mało wiem o tym co działo się w Stre­fie.
Minho kiw­nął głową.
 – Oko­licz­no­ści były nie­sa­mo­wi­cie podobne. Wtedy to Tho­mas zła­mał zakaz, aby pomóc mi z Alby’m, który zali­czył bli­skie spo­tka­nie z Bul­do­żercą – mruk­nął Minho.
 – Ugryzł go? Newt mówił, że wtedy nie ma już ratun­ku…
 – Bo tak było. Do momentu, aż zja­wiła się tutaj Teresa. Miała przy sobie jakąś dziwną strzy­kawkę. Oka­zało się, że to lekar­stwo. Dzięki temu Alby żyje, a mało bra­ko­wało – wes­tchnął Minho wzdry­ga­jąc się na samą myśl.
 – Jak udało Wam się prze­żyć w labi­ryn­cie? – spoj­rza­łam na Minho nie potra­fiąc ukryć zacie­ka­wienia.
 – Wła­ści­wie to zasługa Two­jego brata. To on ura­to­wał Alby­’ego, zabił Bul­do­żercę, nara­żał życie, dla osoby, któ­rej prak­tycz­nie nie znał, pod­czas gdy ja spa­ni­ko­wa­łem – mruk­nął Minho.
 – Nie Ty jeden – wes­tchnęłam prze­no­sząc na niego wzrok – Ja też nie wie­dzia­łam co mam robić.
         Wyzna­nie Minho nie nale­żało do łatwych. Widzia­łam jak ciężko mu opo­wia­dać o tym co zda­rzyło się wtedy w labi­ryn­cie. Nie trudno zgad­nąć, że naj­bar­dziej żałuje swo­jego zacho­wa­nia. Zapewne teraz postą­piłby ina­czej. Skoro odwa­żył się opo­wie­dzieć mi o wszyst­kim, chyba powin­nam odwdzię­czyć się mu tym samym.
 – Gdy wej­ście się zamknęło, poczu­łam jak ogar­nia mnie lęk. Przez kil­ka­na­ście minut nie mogłam ruszyć się z miej­sca. Dopiero po tym cza­sie zaczę­łam logicz­nie myśleć. Przy­wią­załam kap­sułę i weszłam w pierw­szy kory­tarz. Wie­dzia­łam, że zosta­jąc pod drzwiami nie mam naj­mniej­szych szans na prze­ży­cie. Nie minął kwa­drans gdy usły­sza­łam trzy, gło­śne pyk­nię­cia. Po chwili poja­wili się Bul­do­żercy. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie ten… – urwa­łam zagry­za­jąc wargę.
Nie byłam pewna czy powin­nam powie­dzieć Minho o tych dziw­nych gło­sach, które sły­sza­łam w labi­ryn­cie. W sumie to było dość istotne dla zobra­zo­wa­nia sytu­acji.
 – Sły­sza­łam jakiś dziwny głos. Stale powta­rza­jący jedno zda­nie: DRESZCZ jest dobry. Z każdą chwilą sta­wał się coraz gło­śniej­szy. Krzyk­nę­łam czym zwró­ci­łam uwagę Bul­do­żercy. Pró­bo­wa­łam ucie­kać, ale drugi odciął mi drogę. I wtedy zna­la­złam jakiś przy­cisk. Ukryte przej­ście. Tra­fi­łam do do dziw­nego pomiesz­cze­nia. Z ziemi wyra­stało coś na kształt kol­ców, a na ścia­nie znaj­do­wał się ogromny nadaj­nik. Naj­pierw świe­cił na czer­wono, a potem zmie­nił się na zie­lony. Znowu usły­sza­łam dziwne dźwięki. Pobie­głam przed sie­bie. Natk­nę­łam się na Bul­do­żerce – powie­działam cicho i spoj­rza­łam na Minho, który uważ­nie mnie słu­chał – on mógł mnie zabić, ale coś go odcią­gnęło. Jakiś odgłos. Wię­cej nie pamię­tam – zakoń­czy­łam odry­wa­jąc wzrok od chło­paka i wle­pia­jąc go w jakiś bli­żej nie­okre­ślony punkt.
 – Póź­niej zna­leźli Cię Newt i Tho­mas. Pra­wie wykor­ko­wa­łaś…
 – Co?!
 – Gdy przej­ście się otwo­rzyło, a po Tobie nie było, ani śladu, musie­li­śmy Cię poszu­kać. Ja z wia­do­mych wzglę­dów nie bra­łem w tym udziału, ale Alby, Teresa, Tho­mas i Newt, ow­szem. Nie wiem co dokład­nie się tam wyda­rzyło, ale z cha­otycz­nej rela­cji Tho­masa, udało mi się wywnio­sko­wać, że przez chwilę nie dawa­łaś oznak życia – wyja­śnił Minho.
 – Nieźle. Naprawdę nic nie pamię­tam – jęk­nę­łam kil­ka­krot­nie ude­rza­jąc głową o pień drzewa.
 – Cie­kawi mnie tylko głos, który sły­sza­łaś – powie­dział Minho igno­ru­jąc wypo­wie­dziane przeze mnie zda­nie – Sły­sza­łaś tylko tą regułkę czy jesz­cze coś?
 – Ja… – zawa­ha­łam się – Jesz­cze kilka nie­zbyt przy­jem­nych rze­czy o sobie…
 – Nie powin­naś się tym przej­mo­wać. To musi być część gry Stwór­ców – wes­tchnął Minho ponow­nie prze­no­sząc na mnie wzrok – Pró­bują Nas znisz­czyć. Każ­dego w inny spo­sób. Tobie oddają część wspo­mnień, które spra­wiają, że zaczy­nasz się zadrę­czać. Oddają Ci to co spra­wia, że cier­pisz. Nie powin­naś brać na poważ­nie niczego co tam usły­sza­łaś.
 – To nie jest takie pro­ste – wes­tchnęłam.
 – Nie wiem co tam usły­sza­łaś, ale pomyśl o tym co powie­działaś mi w nocy. Zaczy­nasz się obwi­niać o to, że umie­ści­łaś to New­t’a, ale nie znasz oko­licz­no­ści, ani nie masz pew­no­ści, że tak naprawdę było. Oni mogą Tobą mani­pu­lo­wać. Chcą, żebyś się zmie­niła. Nie wmó­wisz mi, że ta infor­ma­cja nie wywarła na Tobie żad­nego wpływu. Wywarła. Masz wyrzuty sumie­nia, czu­jesz się z tym bez­na­dziej­nie, tra­cisz dawną sie­bie. Znam to. Każdy z Nas przez to przecho­dził. Jesteś tutaj krótko. Nie daj się zmie­nić – Minho posłał mi deli­katny uśmiech – Niech ten Twój wku­rza­jący spo­sób bycia na coś się przyda – dodał w swoim stylu.
Nie bar­dzo wie­dzia­łam co mam mu odpo­wie­dzieć. Po pierw­sze nie spo­dzie­wa­łam się usły­szeć od Minho cze­goś takiego. W ogóle nie sądzi­łam, że ta roz­mowa pój­dzie w takim, a nie innym kie­runku.
 – Dzięki – wydu­si­łam po chwili posy­ła­jąc mu uśmiech – Ale nie mam wku­rza­ją­cego spo­sobu bycia, po pro­stu jesteś za głupi, żeby mnie zrozu­mieć – rzu­ci­łam cicho się śmie­jąc.
 – Poma­rzyć zawsze możesz.
Pokrę­ciłam głową nie mogąc ukryć roz­ba­wie­nia.
 – Marze­nia to fajna sprawa, nie?
 – Taa… to podaj mi cho­ciaż, jedno które się speł­niło – mruk­nął Minho z uwagą przy­glą­da­jąc się jak kil­ka­na­ście metrów od miej­sca w któ­rym sie­dzie­li­śmy, Chuck nie­udol­nie pró­bo­wał stru­gać kijek.
         Poszłam za jego przy­kła­dem, jed­nak szybko znu­dziło mi się obser­wo­wa­nie Chuc­k’a. Omio­tłam wzro­kiem Strefę, aż moją uwagę przy­kuła postać zmie­rza­jąca w Naszym kie­runku. Newt. Gwał­tow­nie podnio­słam się z miej­sca. Nie chcia­łam teraz z nim roz­ma­wiać. Minho mówił, że nie warto się przej­mo­wać tym czego się dowie­dzia­łam, a jed­nak nie potra­fi­łam tak po pro­stu o tym zapo­mnieć. Co gor­sza… nie wiem jak mia­łaby spoj­rzeć w oczy New­t’a i zapew­nić go, że wszystko gra. Nie umia­łam. Już w nocy pod­ję­łam decy­zję. Powiem mu o wszyst­kim czego dowie­dzia­łam się na jego temat, jed­nak jesz­cze nie teraz. Nie byłam na to gotowa. Co jeśli ni­gdy mi tego nie wyba­czy? Wola­łam odwlec to w cza­sie jak najdłu­żej się da.
 – Przy­po­mniało mi się, że Teresa coś ode mnie chciała – powie­działam szybko.
 – Cie­kawe kiedy? – mruk­nął Minho – Długo zamie­rzasz przed nim ucie­kać? – spy­tał patrząc na mnie badaw­czym wzro­kiem.
 – O Newt! – krzyk­nął podno­sząc się z ziemi – Jak dobrze, że jesteś! Zmie­nisz mnie! – stwier­dził Azjata podno­sząc się z miej­sca.
A niech Cię Minho – wark­nę­łam w myślach i posła­łam mu zabój­cze spoj­rze­nie. Jeśli liczy­łam, że zrobi to na nim jakie­kol­wiek wra­że­nie, to grubo się przeliczy­łam. Minho wyszcze­rzył zęby w kpią­cym uśmie­chu. Wyw­ró­ci­łam oczami i nie­znacz­nie pokrę­ciłam głową.
 – Kie­dyś Cię zabije – mruk­nę­łam pod nosem.
W tym samym momen­cie obok Nas poja­wił się Newt.
 – To ja Was zosta­wiam. Pew­nie chce­cie poga­dać – stwier­dził Minho posy­ła­jąc mi poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nie i nie cze­ka­jąc na jaką­kol­wiek odpo­wiedź, po pro­stu odszedł.
 – I jak się czu­jesz? – spy­tał Newt patrząc mi pro­sto w oczy.
Kurde. Za każ­dym razem gdy Nasze spoj­rze­nia się spo­ty­kały, czu­łam dziwny uścisk w oko­li­cach serca. Te jego oczy. Były takie nie­sa­mo­wite. Mogła­bym się w nie wpa­try­wać godzi­nami.
 – W porządku – odpowie­działam spusz­cza­jąc wzrok.
Nie mogłam dłu­żej utrzy­my­wać z nim kon­taktu wzro­ko­wego. Im dłu­żej patrzy­li­śmy sobie w oczy, tym bar­dziej mia­łam wra­że­nie, że Newt wie o tym co zro­biłam.
 – Dzię­kuje, że mnie zna­leź­li­ście – powie­działam nie­pew­nie, a widząc jego zdzi­wiony głos, szybko doda­łam – Minho mi powie­dział.
 – Napę­dzi­łaś mi, zna­czy Nam nie­złego stra­cha. Był taki moment, że myśla­łem, że… – blon­dyn urwał ner­wowo prze­cze­su­jąc dło­nią włosy.
 – Może na razie o tym nie roz­ma­wiajmy. Naj­waż­niej­sze, że wszy­scy jeste­śmy cali i zdrowi  – powie­działam posy­ła­jąc mu deli­katny uśmiech.
Im dłu­żej z nim roz­ma­wia­łam, tym więk­sze sta­wały się wyrzuty sumie­nia.
 – Pamię­tasz coś z momentu gdy Cię zna­leź­li­śmy?
Newt ponow­nie spoj­rzał mi w oczy. Tym razem nie odwra­ca­jąc wzroku.
Cho­lera. Co mia­łam mu odpo­wie­dzieć? Że pamię­tam jego głos? Że chcia­łam go zoba­czyć przed śmier­cią?
A może to, że on o to pyta ma jakieś podłoże. Może Newt chce, żebym coś pamię­tała.
 – Pamię­tam, że chcia­łam Cię zoba­czyć… sły­sza­łam Twój głos – doda­łam czu­jąc, że pieką mnie policzki.
To, że mi na nim zależy było tak oczy­wi­ste, a mimo tego w jego obec­no­ści zacho­wy­wałam się dziw­nie. Ta roz­mowa też była z rodzaju tych sztyw­nych. Zupeł­nie jak­by­śmy oboje nagle nabrali dystansu, chcąc odpo­wied­nio wypaść przed drugą osobą.

*******
         Cze­ka­łem na odpo­wiedź Malii czu­jąc, że moje serce zaczyna bić znacz­nie szyb­ciej, niż powinno. Nie wiem czy chcia­łem, żeby pamię­tała wszystko, jed­nak jej odpo­wiedź spra­wiła, że na mojej twa­rzy poja­wił się uśmiech. O ile w takiej sytu­acji można zna­leźć plus, to bez wąt­pie­nia był nim fakt, że w labi­ryn­cie Malia pomy­ślała aku­rat o mnie. Czy to zna­czyło, że przy­wią­zała się do mnie tak samo jak ja do niej? Przed wyda­rze­niami z poprzed­niej nocy, nasze roz­mowy wyglą­dały ina­czej. Teraz czu­łem, że coś się zmie­niło. Byłem dziw­nie skrę­po­wany, jed­nak w żaden spo­sób mi to nie prze­szka­dzało. Od dłu­żej chwili pomię­dzy Nami pano­wała cisza. Ale nie była to cisza męcząca i dener­wu­jąca, a wręcz prze­ciw­nie. Pełna zro­zu­mie­nia. Jakby konieczna pauza w pędzie, któ­rego doświad­czy­li­śmy. Przez chwilę patrzy­łem pro­sto w brą­zowe tęczówki Malii. Teraz byłem już pewny, że nie jest mi obo­jętna. Jedna noc. Noc która zmie­niła wszystko. Malia przy­gry­zła wargę, a po chwili otwo­rzyła usta, chcąc coś powie­dzieć, jed­nak w ostat­niej chwili zre­zy­gno­wała. Chyba wie­dzia­łem co ją gry­zie. Chciał­bym powie­dzieć, że jej wyba­czyłem, ale nie mogłem przy­znać się do tego, że pod­słu­chi­wa­łem. Wiem, że nie powi­nien tego robić. Zwie­rzała się Minho, nie chciała, żebym sły­szał, a jed­nak nie mogłem patrzeć na to jak się męczy.
 – Minho mówił, że musimy poga­dać. Chcesz mi coś powie­dzieć? – spy­tałem posy­ła­jąc jej uśmiech.
Nie mia­łem poję­cia jak w inny spo­sób zachę­cić ją do powie­dze­nia mi prawdy.
 – Jest taka rzecz, ale nie wiem od czego zacząć – Malia wes­tchnęła ner­wowo bawiąc się sznur­kiem od swo­jej bluzy.
 – Naj­le­piej od początku – powie­działem cicho pró­bu­jąc zła­pać z nią kon­takt wzro­kowy.
 – W labi­ryn­cie… dowie­dzia­łam się cze­go… Ja… naprawdę nie wiem jak mam Ci to powie­dzieć – prze­rwała bio­rąc głę­boki oddech.
Nie zamie­rza­łem jej pośpie­szać. Wie­dzia­łem, że jeśli chce, żeby dziew­czy­nie ulżyło, muszę pozwo­lić, żeby wszystko z sie­bie wyrzu­ciła.
 – Jesteś tu przeze mnie. Coś wró­ciło, wspo­mnie­nie. Ci ludzie… oni nie chcieli, żebyś tu tra­fił… to ja tego chcia­łam. Nie mam poję­cia dla­czego, nie wiem co mną kie­ro­wa­ło… Ja… prze­pra­szam.
Spoj­rza­łem na Malię, która uni­kała mojego wzroku, uda­jąc, że zoba­czyła coś nie­sa­mo­wi­cie inte­re­su­ją­cego w ziemi.
 – Jestem pewny, że nie zro­biłaś niczego złego. Skoro tego chcia­łaś, musiał ist­nieć jakiś powód. Ej… – powie­działem i deli­kat­nie unio­słem jej pod­bró­dek zmu­sza­jąc tym samym, aby na mnie spoj­rzała.
 – To co było kie­dyś, teraz się nie liczy. Nigdy nie uwie­rzę, że chcia­ła­byś dla kogoś źle, rozu­miesz? Nie myśl już o tym – doda­łem posy­ła­jąc jej uśmiech.
         Tego co stało się chwilę póź­niej zde­cy­do­wa­nie się nie spo­dzie­wałem. Malia mnie przy­tu­liła. Niepew­nie przy­cią­gną­łem ją do sie­bie, odwza­jem­nia­jąc uścisk. Czu­łem coś… wła­ści­wie to nie wiem jak opi­sać to dziwne uczu­cie gdy masz wra­że­nie, że jesteś naj­szczę­śliw­szą osobą na świe­cie i chcesz, aby ta chwila trwała wieki. No tak, Ty chcesz, ale bie­gnący w Twoją stronę Tho­mas już nie koniecz­nie. Nie­chęt­nie odsu­ną­łem się od dziew­czyny i spoj­rza­łem na przy­ja­ciela.
  – Co jest Tommy? – spy­tałem nie­zbyt przy­jaź­nie.
Bądź co bądź wła­śnie prze­rwał mi wyjąt­kowo ważną czyn­ność, jaką było przy­tu­la­nie jego sio­stry.
 – Alby kazał Cię zna­leźć. Chce z Nami coś obga­dać przed dzi­siej­szą naradą – wyja­śnił Tho­mas, jed­nak nie mógł się powstrzy­mać przed posła­niem mi pyta­ją­cego spoj­rze­nia.
 – Narada? – spy­tała Malia.
 – Zna­leź­li­śmy nowe wska­zówki. Prawdopodob­nie mamy trzy dni na obmy­śle­nie planu ucieczki – powie­działem spo­koj­nie – Nie­zbyt cie­ka­wie się zapo­wiada – doda­łem wciąż patrząc na dziew­czynę i po woli szy­ku­jąc się do odej­ścia.
 – Zostań Tommy – doda­łem widząc minę przy­ja­ciela.
Domyśla­łem się, że prawdopodob­nie nie miał jesz­cze oka­zji poroz­ma­wiać z sio­strą.
 – Jakoś Cię wytłu­ma­czę. To do zoba­cze­nia – doda­łem uśmie­cha­jąc się w stronę Malii.
Po kilku minu­tach zna­la­złem się w pomiesz­cza­niu, które nazy­wa­li­śmy „salą obrad”. Oprócz Minho i Alby­’ego nie było tam nikogo wię­cej.
 – A Ty co się tak szcze­rzysz? Zgryz Cię boli? – zakpił Minho uno­sząc brew, a potem posłał mi poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nie.
Co oni do cho­lery mają z tymi spoj­rze­niami?
 – Chyba mie­li­śmy o czymś poroz­ma­wiać – rzu­ci­łem sia­da­jąc na jed­nym z krze­seł.
 – Trzeba zwo­łać naradę. Ostat­nie wyda­rze­nia jed­no­znacz­nie suge­rują, że musimy pry­skać  – zaczął Minho.
 – Nie wszy­scy tak myślą – wtrą­cił Alby – Jest spora grupa, na czele z Gal­ly’m, która nie zamie­rza się stąd ruszać. Boje się, że dzi­siaj może dojść do star­cia – dodał.
 – Gally chce rzą­dzić. Nic wię­cej. Nigdy nie widział niczego poza czub­kiem wła­snego nosa. Musimy sku­pić się na pla­nie ucieczki. Jeśli przed­sta­wimy resz­cie coś sen­sow­nego, na pewno Nas poprą – powie­działem zer­ka­jąc na Minho.
 – Wszystko pięk­nie. Tylko przy­po­mi­nam, że my nie mamy żad­nego planu, Newt – mruk­nął Minho.
Przy­gry­złem poli­czek od środka przez chwilę się nad czymś zasta­na­wia­jąc.
 – My to wiemy – stwier­dzi­łem posy­ła­jąc przy­ja­cie­lowi poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nie.
 – Ale oni nie… Purwa od kiedy lubisz oszu­ki­wać ludzi? – mruk­nął Alby.
Tego mogłem się spo­dzie­wać. Chciał dla wszyst­kich jak naj­le­piej, jed­nak nie potra­fił zrozu­mieć, że nie zawsze da się dzia­łać zgod­nie z zasa­dami.
 – Cza­sami cel uświęca środki – odpowie­działem.
Nie chcia­łem oszu­ki­wać Stre­fe­rów, ale wie­dzia­łem, że nie wejdą do labi­ryntu, jeśli nie uwie­rzą, że mamy przy­go­to­wany plan ucieczki. 3 dni, kap­suła i dziwny nadaj­nik, zna­le­ziony w ranie Malii raczej do niczego ich nie prze­ko­nają.
*******
Roz­dział VII. Miało go dzi­siaj nie być, ale jed­nak posta­no­wi­łam go skoń­czyć. Po ostat­nich zwro­tach akcji, sytu­acja na chwilę się uspo­ko­iła. Nie wiem czy słusz­nie, ale uzna­łam, że trzeba dać tro­chę odpo­cząć Naszym boha­te­rom, jesz­cze dużo ich czeka. Zresztą przyda się mały postój, aby wyja­śnić kilka nie­ści­sło­ści. Wiem, że dzi­siaj zde­ner­wo­wa­łam kogoś swoim narze­ka­niem, dla­tego bar­dzo, ale to bar­dzo Cię prze­pra­szam Kocie, mam nadzieję, że mi wyba­czysz. < 3

9 komentarzy:

  1. Wchodzę na Twojego bloga z ciekawości, czy wrzuciłaś coś nowego, patrzę i jest nowy rozdział! Lepszego poranka nie mogłabym wymarzyć.
    Ale przejdźmy do rozdziału. Taki fajny, spokojny. Czasami takie rozdziały też są potrzebne, wiec jestem jak najbardziej za. Normalnie czytałam z zapartym tchem ten moment między Malią i Newtem. Byłam świecie przekonana, że oni się tam pocałują! Ale tak też było wspaniale <3
    Nie mogę się doczekać, kiedy opiszesz naradę. Jestem ciekawa kto poprze Alby'ego, Newta, Minho, Thomasa i Malię i kto razem z nimi ucieknie ze Strefy. I Newt taki przebiegły! No nic czekam na kolejny!
    Wysyłam niesamowite zapasy weny i ściskam mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo. <3
      Matko nawet nie masz pojęcia jak mi miło. Normalnie już się śmieje sama do siebie. Kocham Twoje komentarze. <3
      Właśnie tak mi się zdawało, ze trzeba odrobinę przystopować. Nie każdy rozdział musi być wypełniony akcją po brzegi.
      Też na początku o tym pomyślałam, moja chęć spiknięcia ich już teraz, dawała o sobie znać, ale jeszcze jest za wcześnie. Najpierw niech zrozumieją co tak naprawdę do siebie czują. :D
      Postaram się dodać coś najszybciej jak to będzie możliwe. :)
      Dziękuje :*

      Usuń
  2. Aghaggagagahaghagagaggahahhahagah... znów mi się usunął komentarz
    w każdym razie nie jestem na ciebie zła <3
    Jak przeczytałam rozmowę Minho i Malii to wyobraziłam sobie ich trzymających się za rączki, na których znajdują się różowe bransoletki przyjaźni.
    Tia...
    Soł macz normal ;)
    Pozdrawiam i wysyłam wenę ;*
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo to widzę, że bloger mnie nie lubi, a ja tak uwielbiam czytać Twoje komentarze. :D
      Haha, aż się uśmiałam.Miłe złego początki. Niech się przyjaźnią póki mogą.
      Dziękuje i również pozdrawiam. <3

      Usuń
    2. Kiedy wstawisz kolejny rozdział? Bo ja co godzinę wchodzę na twojego bloga, by sprawdzić czy czegoś nie wstawiłaś.

      Usuń
  3. To, że nie atakują ich Buldożerca nie oznacza, że nic się nie dzieje w tym rozdziale. Przemyślenia Newt'a, rozmowa Minho z Malia. Swoją drugą rozumiem, dlaczego do akcji wkroczył Minho. Łatwiej pogadać z kimś z kim Malli nie łączy jakaś wiez. Pewnie ciężej by jej było opowiedzieć Newtowi, albo Thomasowi o tym co się stało. Minho jest moja trzecia ulubioną postacią. Jego teksty są miazdzace. <3 Chociaż faworyt z dzisiejszego rozdziału: "No tak, Ty chcesz, ale biegnący w Twoją stronę Thomas już nie koniecznie." Płacze. :')
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej! :)
    Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i powiem tak, koniecznie muszę nadrobić wszystkie rozdziały, bardzo ciekawa rozmowa między bohaterami, aż chcę się im bardziej przyjrzeć. Także dopiszę więcej jak prześledzę wszystko :)
    W spamowniku zostawiam namiary na siebie!
    Weny życzę dużo dużo i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo interesujący rozdział. Dobrze jest odpocząć po takiej akcji jaka się działa w poprzednich rozdziałach. Tym bardziej, że wiele będzie się jeszcze działo.
    No co do treści relacje pomiędzy Malia i Minho coraz bardziej mi się podobają. Co prawda to nie to samo co z Newtem, ale taka przyjaźń jest też bardzo fajna. ;)
    Rozdziały piszesz w bardzo szybkim tempie, więc nie pozostaje mi nic więcej jak czekać na następny. :) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. oczy mi się same zamykają aaa nienawidzę siebie za to :( to opowiadanie jest tak dobre o Bozinko Kobieto!! I jeszcze raz więcej perspektywy Newta on jest taki cudowny że ojeju!! Jutro jak wstanę dokańczam wszystkie pozostałe rozdziały. Przepraszam, że tak późno się biorę za to opowiadanie, ale czasem tak mam i dopiero za jakiś czas mnie natchnie :D
    Widzę się z tym cudeńkiem rano więc życzę sobie udanej nocy, a tobie super snów bo za pewne od dawna już sobie smacznie śpisz :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo