Leżałem na hamaku patrząc w niebo. Nie spałem od jakiegoś czasu, jednak nie miałem zamiaru ruszać się z miejsca. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest środek dnia. Słońce było już wysoko na niebie. Świeciło tak intensywnie, że musiałem przymknąć oczy. Byłem zmęczony. Tak strasznie zmęczony. I wbrew pozorom nie fizycznie. To z moją psychiką było gorzej.
Przez całą noc nie mogłem spać. Budziłem się co kilkanaście minut, dręczony przeróżnymi koszmarami. Odkąd jestem w Strefie, nigdy nic mi się nie śniło. A przynajmniej tak mi się wydaje, aż nagle dzisiejszej nocy w moja podświadomość wykreowała setki przerażających obrazów. Nie mówię o potworach czy Buldożercach. Do tego przywykłem. Chodziło o moich przyjaciół. W snach każdy z nich otarł się o śmierć. Czy to była przepowiednia? A może mało śmieszny zbieg okoliczności? Tak czy owak. Dzisiejsza noc nie należała do najprzyjemniejszych. Chyba nie ja jedyny dzisiaj nie spałem. Thomas też kręcił się z boku na bok czasami mamrocąc coś niezrozumiale. Po wczorajszej rozmowie z Tommy’m nieco mi ulżyło. Nie lubiłem się przed nikim tłumaczyć, jednak obaj uznaliśmy, że trzeba wyjaśnić to co stało się w labiryncie. Po raz pierwszy oficjalnie przyznałem, że Malia jest dla mnie ważna. Rozmowa z Thomasem sprawiła, że zacząłem trochę inaczej patrzeć na przyjaciela. Nie rozumiałem dlaczego tak troszczy się o Teresę. Mój stosunek do brunetki nie zmienił się nawet w najmniejszym stopniu, ale zacząłem go rozumieć. Tommy coś do niej czuł, dlatego zachowywał się tak, a nie inaczej. Czuł się za nią odpowiedzialny, nie chciał, żeby coś jej się stało. Kiedyś tego nie rozumiałem, jednak dzięki Malii wszystko się zmieniło. To jak zachowywałem się w labiryncie… Właściwie nie sądziłem, że stać mnie na coś takiego. Sytuacja była podbramkowa, górę brały emocje, jednak niczego nie żałowałem. Każde słowo, które padło z moich ust było zupełnie szczere. Naprawdę nie chciałem, żeby coś jej się stało. Dopiero gdy zobaczyłem Malię leżącą na ziemi bez oznak życia, coś zrozumiałem. Tak mało o niej wiedziałem, a jednak była bliższa mojemu sercu, niż ktokolwiek inny. Myśl, że mogę jej więcej nie zobaczyć, do tej pory przyprawiała mnie o dreszcze. Nic o niej nie wiedziałem, a czułem się tak jakbym dobrze ją znał. Do tej pory nie potrafię pojąć jak Malia, mogła tak bardzo zmienić moje życie. Jedna osoba ponoć nie może nic zmienić. Doprawdy? Ona przewróciła moje życie do góry nogami. Zmieniło się wszystko.
Westchnąłem i otworzyłem oczy. Trzeba będzie zwołać posiedzenie. Musimy uciekać. Pojawiło się tyle znaków, chyba nie możemy ich zlekceważyć. Odrobinę obawiałem się rozmowy z resztą Streferów. Od ostatniej narady minął tydzień. Wzdrygnąłem się próbując odgonić to wspomnienie. Zdecydowanie nie było sensu tego roztrząsać. Podniosłem się z łóżka, chociaż najchętniej dzisiaj bym go nie opuszczał. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, jednak nie dostrzegłem nikogo.
– Pozwolili mi pospać. Jak miło – mruknąłem podnosząc się z miejsca.
Przemyłem twarz wodą i ruszyłem w stronę królestwa Plastra. Chciałem zobaczyć co z Malią. Wiedziałem, że odzyskała przytomność, jednak chciałem sprawdzić jak się czuje. Szedłem w stronę małego drewnianego budynku przy okazji rozglądając się po Strefie. Nikogo tutaj nie było. Przez głowę przebiegły mi już najczarniejsze myśli. Uspokoiłem się po zerknięciu na zegarek. Dwunasta. O tej porze zawsze jedliśmy obiad. Wszedłem do małej sali i niemal zderzyłem się z Plastrem.
– Nie ma jej tu – powiedział chłopak przepuszczając mnie w przejściu.
– Jak to jej nie ma? – spytałem nie kryjąc zdziwienia.
– Poszła się przejść.
– Jak to poszła się przejść? Plaster do cholery. Ona wczoraj o mały włos nie umarła, a teraz od tak sobie poszła na spacer? Nie powinna leżeć? – warknąłem nie odrywając wzroku od chłopaka.
– Powinna – potwierdził skinieniem głowy – Tylko weź jej to przetłumacz. Miałem ją przywiązać do łóżka?
– No nie…ale – zacząłem, jednak Plaster mi przerwał.
– Zresztą Minho się za nią wstawił. Myślałem, że wiesz – dodał.
Zmarszczyłem brwi. Od kiedy Minho zrobił się taki opiekuńczy?
– Dzięki – stwierdziłem po chwili – Co z Benem?
Plaster wzruszył ramionami.
– Cały czas śpi – odparł chłopak – Przemiana nie postępuje. Nie wiem co jest tego powodem.
Kiwnąłem głową. Zaczynało się robić coraz ciekawiej. Może Ben nie zostanie skazany na wygnanie? Zresztą za dwa dni może Nas już tu nie być.
– Już Ci nie przeszkadzam – powiedziałem w stronę chłopaka i wycofałem się w stronę drzwi. Tak naprawdę nie miałem ochoty dłużej z nim rozmawiać. Wiem jak to brzmi, ale bardziej, niż Ben w tym momencie interesowała mnie Malia. I Minho. Byłem ciekawy co on znowu wymyślił.
*******
– Ale Ty jesteś uparty! Możesz się ode mnie odczepić?
Gwałtownie stanęłam patrząc złowrogo na Minho. Chciałam zostać sama. Pomyśleć. Głównie dlatego ubłagałam Plastra, żeby pozwolił mi opuścić szpital. Jednak jak na złość musiał napatoczyć się Minho, który za nic miał moje prośby i groźby. Po prostu nie chciał zostawić mnie samej.
– Wziąłeś sobie za punkt honoru, denerwowanie mnie od rana? – spojrzałam na niego z wyrzutem krzyżując ręce na piersiach.
Azjata teatralnie wywrócił oczami dając mi tym samym do zrozumienia, że nie uważa mnie za osobę w pełni normalną.
– Obiecałem Thomasowi, że będę Cię pilnował. Zamierzam dotrzymać słowa – stwierdził chłopak zatrzymując się metr ode mnie. Potem podobnie jak ja skrzyżował ręce na piersiach, mierząc mnie wzrokiem.
– Możemy się tak bawić cały dzień. Nigdzie mi się nie śpieszy, ale może zamiast zachowywać się jak rozkapryszona królewna, po prostu przyjmij do wiadomości, że ktoś się o Ciebie martwi.
– Myślisz, że ucieknę? Faktycznie, zapomniałam, że poza Strefą czeka mnie tyle atrakcji. Dzisiaj podobno można się przejechać na Buldożercy! I to za darmochę. Idziemy? Będzie ubaw po pachy – zakpiłam odwracając się i powoli ruszając w przeciwnym kierunku.
– Daj spokój – rzucił Minho próbując mnie dogonić – Chyba możemy pogadać.
Spojrzałam w jego stronę unosząc brew.
– Nie jesteś mi nic winien. Nie musisz spędzać ze mną czasu – powiedziałam spokojnie.
Wydawało mi się, że nagłe zainteresowanie Minho moją osobą jest skutkiem tego co stało się labiryncie. Nie chciałam, żeby zmuszał się do czegoś czego nie chciał robić, tylko dlatego, że sądził, że tak trzeba.
– Przestań… w sumie to nie jesteś taka zła jak myślałem – powiedział Minho i korzystając z tego, że zwolniłam, dorównał mi kroku – Bo wiesz… wcześniej uważałem Cię za totalną kretynkę – dodał pokazując zęby w uśmiechu.
– Jeśli poprawie Ci tym humor, to też miałam Cię za niezłego buca. Taki zarozumialec, który dużo gada, a mało robi – stwierdziłam szeroko się uśmiechając.
– Fakt. Startu nie mieliśmy najlepszego, ale trochę się zmieniło.
– Trochę?
– Nie przeginaj – mruknął Minho – Siadamy? – spytał wskazując głową miejsce pod znajdującym się najbliżej Nas drzewem.
Chciałam się przejść. Jakoś zawsze lepiej mi się wtedy myślało, jednak widziałam, że Minho nadal ma problemy z chodzeniem. Samej by mnie nie puścił, a nie miałam ochoty wlec się w ślimaczym tempie.
– Niech Ci będzie – odpowiedziałam po chwili i posłusznie spełniłam jego prośbę.
– A teraz powiedz co Cię gryzie – powiedział chłopak opierając się plecami o pień.
– Nic. Nie chcę o tym gadać – odpowiedziałam przymykając powieki.
– Ogay – odparł Minho.
Otworzyłam oczy nie kryjąc zdziwienia. Spodziewałam się, że Minho zacznie nalegać, żebym mu o wszystkim powiedziała, ewentualnie zacznie prawić mi kazanie, ale na pewno nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
Chłopak szeroko się uśmiechnął. Dokładnie tak jakby spodziewał się takiej reakcji.
– Domyślam się o co chodzi, ale nie zamierzam się dręczyć. Przynajmniej na razie – Minho puścił mi oczko, jednak po chwili spoważniał – Powiesz mi co zdarzyło się w labiryncie?
Po raz kolejny tego dnia posłałam mu zdziwione spojrzenie. Minho coraz bardziej mnie zaskakiwał. Jak to możliwe, że rozmawiając o głupotach po chwili pyta mnie o coś niesamowicie ważnego, a ja co gorsza, mam ochotę mu o wszystkim powiedzieć.
– Wiem, że pewnie nie chcesz nikomu o tym mówić. Thomas zacznie panikować, Newt też może zacząć wyolbrzymiać fakty, ale mi możesz zaufać. Odkąd tutaj trafiłem jestem Zwiadowcą. Wiele widziałem w labiryncie. Nie wiem czy wiesz, ale ja i Thomas też spędziliśmy tam noc.
– Naprawdę? – spytałam nie kryjąc zaskoczenia.
Dopiero teraz docierało do mnie jak mało wiem o tym co działo się w Strefie.
Minho kiwnął głową.
– Okoliczności były niesamowicie podobne. Wtedy to Thomas złamał zakaz, aby pomóc mi z Alby’m, który zaliczył bliskie spotkanie z Buldożercą – mruknął Minho.
– Ugryzł go? Newt mówił, że wtedy nie ma już ratunku…
– Bo tak było. Do momentu, aż zjawiła się tutaj Teresa. Miała przy sobie jakąś dziwną strzykawkę. Okazało się, że to lekarstwo. Dzięki temu Alby żyje, a mało brakowało – westchnął Minho wzdrygając się na samą myśl.
– Jak udało Wam się przeżyć w labiryncie? – spojrzałam na Minho nie potrafiąc ukryć zaciekawienia.
– Właściwie to zasługa Twojego brata. To on uratował Alby’ego, zabił Buldożercę, narażał życie, dla osoby, której praktycznie nie znał, podczas gdy ja spanikowałem – mruknął Minho.
– Nie Ty jeden – westchnęłam przenosząc na niego wzrok – Ja też nie wiedziałam co mam robić.
Wyznanie Minho nie należało do łatwych. Widziałam jak ciężko mu opowiadać o tym co zdarzyło się wtedy w labiryncie. Nie trudno zgadnąć, że najbardziej żałuje swojego zachowania. Zapewne teraz postąpiłby inaczej. Skoro odważył się opowiedzieć mi o wszystkim, chyba powinnam odwdzięczyć się mu tym samym.
– Gdy wejście się zamknęło, poczułam jak ogarnia mnie lęk. Przez kilkanaście minut nie mogłam ruszyć się z miejsca. Dopiero po tym czasie zaczęłam logicznie myśleć. Przywiązałam kapsułę i weszłam w pierwszy korytarz. Wiedziałam, że zostając pod drzwiami nie mam najmniejszych szans na przeżycie. Nie minął kwadrans gdy usłyszałam trzy, głośne pyknięcia. Po chwili pojawili się Buldożercy. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie ten… – urwałam zagryzając wargę.
Nie byłam pewna czy powinnam powiedzieć Minho o tych dziwnych głosach, które słyszałam w labiryncie. W sumie to było dość istotne dla zobrazowania sytuacji.
– Słyszałam jakiś dziwny głos. Stale powtarzający jedno zdanie: DRESZCZ jest dobry. Z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy. Krzyknęłam czym zwróciłam uwagę Buldożercy. Próbowałam uciekać, ale drugi odciął mi drogę. I wtedy znalazłam jakiś przycisk. Ukryte przejście. Trafiłam do do dziwnego pomieszczenia. Z ziemi wyrastało coś na kształt kolców, a na ścianie znajdował się ogromny nadajnik. Najpierw świecił na czerwono, a potem zmienił się na zielony. Znowu usłyszałam dziwne dźwięki. Pobiegłam przed siebie. Natknęłam się na Buldożerce – powiedziałam cicho i spojrzałam na Minho, który uważnie mnie słuchał – on mógł mnie zabić, ale coś go odciągnęło. Jakiś odgłos. Więcej nie pamiętam – zakończyłam odrywając wzrok od chłopaka i wlepiając go w jakiś bliżej nieokreślony punkt.
– Później znaleźli Cię Newt i Thomas. Prawie wykorkowałaś…
– Co?!
– Gdy przejście się otworzyło, a po Tobie nie było, ani śladu, musieliśmy Cię poszukać. Ja z wiadomych względów nie brałem w tym udziału, ale Alby, Teresa, Thomas i Newt, owszem. Nie wiem co dokładnie się tam wydarzyło, ale z chaotycznej relacji Thomasa, udało mi się wywnioskować, że przez chwilę nie dawałaś oznak życia – wyjaśnił Minho.
– Nieźle. Naprawdę nic nie pamiętam – jęknęłam kilkakrotnie uderzając głową o pień drzewa.
– Ciekawi mnie tylko głos, który słyszałaś – powiedział Minho ignorując wypowiedziane przeze mnie zdanie – Słyszałaś tylko tą regułkę czy jeszcze coś?
– Ja… – zawahałam się – Jeszcze kilka niezbyt przyjemnych rzeczy o sobie…
– Nie powinnaś się tym przejmować. To musi być część gry Stwórców – westchnął Minho ponownie przenosząc na mnie wzrok – Próbują Nas zniszczyć. Każdego w inny sposób. Tobie oddają część wspomnień, które sprawiają, że zaczynasz się zadręczać. Oddają Ci to co sprawia, że cierpisz. Nie powinnaś brać na poważnie niczego co tam usłyszałaś.
– To nie jest takie proste – westchnęłam.
– Nie wiem co tam usłyszałaś, ale pomyśl o tym co powiedziałaś mi w nocy. Zaczynasz się obwiniać o to, że umieściłaś to Newt’a, ale nie znasz okoliczności, ani nie masz pewności, że tak naprawdę było. Oni mogą Tobą manipulować. Chcą, żebyś się zmieniła. Nie wmówisz mi, że ta informacja nie wywarła na Tobie żadnego wpływu. Wywarła. Masz wyrzuty sumienia, czujesz się z tym beznadziejnie, tracisz dawną siebie. Znam to. Każdy z Nas przez to przechodził. Jesteś tutaj krótko. Nie daj się zmienić – Minho posłał mi delikatny uśmiech – Niech ten Twój wkurzający sposób bycia na coś się przyda – dodał w swoim stylu.
Nie bardzo wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Po pierwsze nie spodziewałam się usłyszeć od Minho czegoś takiego. W ogóle nie sądziłam, że ta rozmowa pójdzie w takim, a nie innym kierunku.
– Dzięki – wydusiłam po chwili posyłając mu uśmiech – Ale nie mam wkurzającego sposobu bycia, po prostu jesteś za głupi, żeby mnie zrozumieć – rzuciłam cicho się śmiejąc.
– Pomarzyć zawsze możesz.
Pokręciłam głową nie mogąc ukryć rozbawienia.
– Marzenia to fajna sprawa, nie?
– Taa… to podaj mi chociaż, jedno które się spełniło – mruknął Minho z uwagą przyglądając się jak kilkanaście metrów od miejsca w którym siedzieliśmy, Chuck nieudolnie próbował strugać kijek.
Poszłam za jego przykładem, jednak szybko znudziło mi się obserwowanie Chuck’a. Omiotłam wzrokiem Strefę, aż moją uwagę przykuła postać zmierzająca w Naszym kierunku. Newt. Gwałtownie podniosłam się z miejsca. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać. Minho mówił, że nie warto się przejmować tym czego się dowiedziałam, a jednak nie potrafiłam tak po prostu o tym zapomnieć. Co gorsza… nie wiem jak miałaby spojrzeć w oczy Newt’a i zapewnić go, że wszystko gra. Nie umiałam. Już w nocy podjęłam decyzję. Powiem mu o wszystkim czego dowiedziałam się na jego temat, jednak jeszcze nie teraz. Nie byłam na to gotowa. Co jeśli nigdy mi tego nie wybaczy? Wolałam odwlec to w czasie jak najdłużej się da.
– Przypomniało mi się, że Teresa coś ode mnie chciała – powiedziałam szybko.
– Ciekawe kiedy? – mruknął Minho – Długo zamierzasz przed nim uciekać? – spytał patrząc na mnie badawczym wzrokiem.
– O Newt! – krzyknął podnosząc się z ziemi – Jak dobrze, że jesteś! Zmienisz mnie! – stwierdził Azjata podnosząc się z miejsca.
A niech Cię Minho – warknęłam w myślach i posłałam mu zabójcze spojrzenie. Jeśli liczyłam, że zrobi to na nim jakiekolwiek wrażenie, to grubo się przeliczyłam. Minho wyszczerzył zęby w kpiącym uśmiechu. Wywróciłam oczami i nieznacznie pokręciłam głową.
– Kiedyś Cię zabije – mruknęłam pod nosem.
W tym samym momencie obok Nas pojawił się Newt.
– To ja Was zostawiam. Pewnie chcecie pogadać – stwierdził Minho posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, po prostu odszedł.
– I jak się czujesz? – spytał Newt patrząc mi prosto w oczy.
Kurde. Za każdym razem gdy Nasze spojrzenia się spotykały, czułam dziwny uścisk w okolicach serca. Te jego oczy. Były takie niesamowite. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami.
– W porządku – odpowiedziałam spuszczając wzrok.
Nie mogłam dłużej utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego. Im dłużej patrzyliśmy sobie w oczy, tym bardziej miałam wrażenie, że Newt wie o tym co zrobiłam.
– Dziękuje, że mnie znaleźliście – powiedziałam niepewnie, a widząc jego zdziwiony głos, szybko dodałam – Minho mi powiedział.
– Napędziłaś mi, znaczy Nam niezłego stracha. Był taki moment, że myślałem, że… – blondyn urwał nerwowo przeczesując dłonią włosy.
– Może na razie o tym nie rozmawiajmy. Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy cali i zdrowi – powiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech.
Im dłużej z nim rozmawiałam, tym większe stawały się wyrzuty sumienia.
– Pamiętasz coś z momentu gdy Cię znaleźliśmy?
Newt ponownie spojrzał mi w oczy. Tym razem nie odwracając wzroku.
Cholera. Co miałam mu odpowiedzieć? Że pamiętam jego głos? Że chciałam go zobaczyć przed śmiercią?
A może to, że on o to pyta ma jakieś podłoże. Może Newt chce, żebym coś pamiętała.
– Pamiętam, że chciałam Cię zobaczyć… słyszałam Twój głos – dodałam czując, że pieką mnie policzki.
To, że mi na nim zależy było tak oczywiste, a mimo tego w jego obecności zachowywałam się dziwnie. Ta rozmowa też była z rodzaju tych sztywnych. Zupełnie jakbyśmy oboje nagle nabrali dystansu, chcąc odpowiednio wypaść przed drugą osobą.
*******
Czekałem na odpowiedź Malii czując, że moje serce zaczyna bić znacznie szybciej, niż powinno. Nie wiem czy chciałem, żeby pamiętała wszystko, jednak jej odpowiedź sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. O ile w takiej sytuacji można znaleźć plus, to bez wątpienia był nim fakt, że w labiryncie Malia pomyślała akurat o mnie. Czy to znaczyło, że przywiązała się do mnie tak samo jak ja do niej? Przed wydarzeniami z poprzedniej nocy, nasze rozmowy wyglądały inaczej. Teraz czułem, że coś się zmieniło. Byłem dziwnie skrępowany, jednak w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Od dłużej chwili pomiędzy Nami panowała cisza. Ale nie była to cisza męcząca i denerwująca, a wręcz przeciwnie. Pełna zrozumienia. Jakby konieczna pauza w pędzie, którego doświadczyliśmy. Przez chwilę patrzyłem prosto w brązowe tęczówki Malii. Teraz byłem już pewny, że nie jest mi obojętna. Jedna noc. Noc która zmieniła wszystko. Malia przygryzła wargę, a po chwili otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała. Chyba wiedziałem co ją gryzie. Chciałbym powiedzieć, że jej wybaczyłem, ale nie mogłem przyznać się do tego, że podsłuchiwałem. Wiem, że nie powinien tego robić. Zwierzała się Minho, nie chciała, żebym słyszał, a jednak nie mogłem patrzeć na to jak się męczy.
– Minho mówił, że musimy pogadać. Chcesz mi coś powiedzieć? – spytałem posyłając jej uśmiech.
Nie miałem pojęcia jak w inny sposób zachęcić ją do powiedzenia mi prawdy.
– Jest taka rzecz, ale nie wiem od czego zacząć – Malia westchnęła nerwowo bawiąc się sznurkiem od swojej bluzy.
– Najlepiej od początku – powiedziałem cicho próbując złapać z nią kontakt wzrokowy.
– W labiryncie… dowiedziałam się czego… Ja… naprawdę nie wiem jak mam Ci to powiedzieć – przerwała biorąc głęboki oddech.
Nie zamierzałem jej pośpieszać. Wiedziałem, że jeśli chce, żeby dziewczynie ulżyło, muszę pozwolić, żeby wszystko z siebie wyrzuciła.
– Jesteś tu przeze mnie. Coś wróciło, wspomnienie. Ci ludzie… oni nie chcieli, żebyś tu trafił… to ja tego chciałam. Nie mam pojęcia dlaczego, nie wiem co mną kierowało… Ja… przepraszam.
Spojrzałem na Malię, która unikała mojego wzroku, udając, że zobaczyła coś niesamowicie interesującego w ziemi.
– Jestem pewny, że nie zrobiłaś niczego złego. Skoro tego chciałaś, musiał istnieć jakiś powód. Ej… – powiedziałem i delikatnie uniosłem jej podbródek zmuszając tym samym, aby na mnie spojrzała.
– To co było kiedyś, teraz się nie liczy. Nigdy nie uwierzę, że chciałabyś dla kogoś źle, rozumiesz? Nie myśl już o tym – dodałem posyłając jej uśmiech.
Tego co stało się chwilę później zdecydowanie się nie spodziewałem. Malia mnie przytuliła. Niepewnie przyciągnąłem ją do siebie, odwzajemniając uścisk. Czułem coś… właściwie to nie wiem jak opisać to dziwne uczucie gdy masz wrażenie, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie i chcesz, aby ta chwila trwała wieki. No tak, Ty chcesz, ale biegnący w Twoją stronę Thomas już nie koniecznie. Niechętnie odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem na przyjaciela.
– Co jest Tommy? – spytałem niezbyt przyjaźnie.
Bądź co bądź właśnie przerwał mi wyjątkowo ważną czynność, jaką było przytulanie jego siostry.
– Alby kazał Cię znaleźć. Chce z Nami coś obgadać przed dzisiejszą naradą – wyjaśnił Thomas, jednak nie mógł się powstrzymać przed posłaniem mi pytającego spojrzenia.
– Narada? – spytała Malia.
– Znaleźliśmy nowe wskazówki. Prawdopodobnie mamy trzy dni na obmyślenie planu ucieczki – powiedziałem spokojnie – Niezbyt ciekawie się zapowiada – dodałem wciąż patrząc na dziewczynę i po woli szykując się do odejścia.
– Zostań Tommy – dodałem widząc minę przyjaciela.
Domyślałem się, że prawdopodobnie nie miał jeszcze okazji porozmawiać z siostrą.
– Jakoś Cię wytłumaczę. To do zobaczenia – dodałem uśmiechając się w stronę Malii.
Po kilku minutach znalazłem się w pomieszczaniu, które nazywaliśmy „salą obrad”. Oprócz Minho i Alby’ego nie było tam nikogo więcej.
– A Ty co się tak szczerzysz? Zgryz Cię boli? – zakpił Minho unosząc brew, a potem posłał mi porozumiewawcze spojrzenie.
Co oni do cholery mają z tymi spojrzeniami?
– Chyba mieliśmy o czymś porozmawiać – rzuciłem siadając na jednym z krzeseł.
– Trzeba zwołać naradę. Ostatnie wydarzenia jednoznacznie sugerują, że musimy pryskać – zaczął Minho.
– Nie wszyscy tak myślą – wtrącił Alby – Jest spora grupa, na czele z Gally’m, która nie zamierza się stąd ruszać. Boje się, że dzisiaj może dojść do starcia – dodał.
– Gally chce rządzić. Nic więcej. Nigdy nie widział niczego poza czubkiem własnego nosa. Musimy skupić się na planie ucieczki. Jeśli przedstawimy reszcie coś sensownego, na pewno Nas poprą – powiedziałem zerkając na Minho.
– Wszystko pięknie. Tylko przypominam, że my nie mamy żadnego planu, Newt – mruknął Minho.
Przygryzłem policzek od środka przez chwilę się nad czymś zastanawiając.
– My to wiemy – stwierdziłem posyłając przyjacielowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Ale oni nie… Purwa od kiedy lubisz oszukiwać ludzi? – mruknął Alby.
Tego mogłem się spodziewać. Chciał dla wszystkich jak najlepiej, jednak nie potrafił zrozumieć, że nie zawsze da się działać zgodnie z zasadami.
– Czasami cel uświęca środki – odpowiedziałem.
Nie chciałem oszukiwać Streferów, ale wiedziałem, że nie wejdą do labiryntu, jeśli nie uwierzą, że mamy przygotowany plan ucieczki. 3 dni, kapsuła i dziwny nadajnik, znaleziony w ranie Malii raczej do niczego ich nie przekonają.
*******
Rozdział VII. Miało go dzisiaj nie być, ale jednak postanowiłam go skończyć. Po ostatnich zwrotach akcji, sytuacja na chwilę się uspokoiła. Nie wiem czy słusznie, ale uznałam, że trzeba dać trochę odpocząć Naszym bohaterom, jeszcze dużo ich czeka. Zresztą przyda się mały postój, aby wyjaśnić kilka nieścisłości. Wiem, że dzisiaj zdenerwowałam kogoś swoim narzekaniem, dlatego bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam Kocie, mam nadzieję, że mi wybaczysz. < 3
Wchodzę na Twojego bloga z ciekawości, czy wrzuciłaś coś nowego, patrzę i jest nowy rozdział! Lepszego poranka nie mogłabym wymarzyć.
OdpowiedzUsuńAle przejdźmy do rozdziału. Taki fajny, spokojny. Czasami takie rozdziały też są potrzebne, wiec jestem jak najbardziej za. Normalnie czytałam z zapartym tchem ten moment między Malią i Newtem. Byłam świecie przekonana, że oni się tam pocałują! Ale tak też było wspaniale <3
Nie mogę się doczekać, kiedy opiszesz naradę. Jestem ciekawa kto poprze Alby'ego, Newta, Minho, Thomasa i Malię i kto razem z nimi ucieknie ze Strefy. I Newt taki przebiegły! No nic czekam na kolejny!
Wysyłam niesamowite zapasy weny i ściskam mocno! <3
Ooo. <3
UsuńMatko nawet nie masz pojęcia jak mi miło. Normalnie już się śmieje sama do siebie. Kocham Twoje komentarze. <3
Właśnie tak mi się zdawało, ze trzeba odrobinę przystopować. Nie każdy rozdział musi być wypełniony akcją po brzegi.
Też na początku o tym pomyślałam, moja chęć spiknięcia ich już teraz, dawała o sobie znać, ale jeszcze jest za wcześnie. Najpierw niech zrozumieją co tak naprawdę do siebie czują. :D
Postaram się dodać coś najszybciej jak to będzie możliwe. :)
Dziękuje :*
Aghaggagagahaghagagaggahahhahagah... znów mi się usunął komentarz
OdpowiedzUsuńw każdym razie nie jestem na ciebie zła <3
Jak przeczytałam rozmowę Minho i Malii to wyobraziłam sobie ich trzymających się za rączki, na których znajdują się różowe bransoletki przyjaźni.
Tia...
Soł macz normal ;)
Pozdrawiam i wysyłam wenę ;*
Kot
Ooo to widzę, że bloger mnie nie lubi, a ja tak uwielbiam czytać Twoje komentarze. :D
UsuńHaha, aż się uśmiałam.Miłe złego początki. Niech się przyjaźnią póki mogą.
Dziękuje i również pozdrawiam. <3
Kiedy wstawisz kolejny rozdział? Bo ja co godzinę wchodzę na twojego bloga, by sprawdzić czy czegoś nie wstawiłaś.
UsuńTo, że nie atakują ich Buldożerca nie oznacza, że nic się nie dzieje w tym rozdziale. Przemyślenia Newt'a, rozmowa Minho z Malia. Swoją drugą rozumiem, dlaczego do akcji wkroczył Minho. Łatwiej pogadać z kimś z kim Malli nie łączy jakaś wiez. Pewnie ciężej by jej było opowiedzieć Newtowi, albo Thomasowi o tym co się stało. Minho jest moja trzecia ulubioną postacią. Jego teksty są miazdzace. <3 Chociaż faworyt z dzisiejszego rozdziału: "No tak, Ty chcesz, ale biegnący w Twoją stronę Thomas już nie koniecznie." Płacze. :')
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Heeej! :)
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga przypadkiem i powiem tak, koniecznie muszę nadrobić wszystkie rozdziały, bardzo ciekawa rozmowa między bohaterami, aż chcę się im bardziej przyjrzeć. Także dopiszę więcej jak prześledzę wszystko :)
W spamowniku zostawiam namiary na siebie!
Weny życzę dużo dużo i pozdrawiam! :)
Bardzo interesujący rozdział. Dobrze jest odpocząć po takiej akcji jaka się działa w poprzednich rozdziałach. Tym bardziej, że wiele będzie się jeszcze działo.
OdpowiedzUsuńNo co do treści relacje pomiędzy Malia i Minho coraz bardziej mi się podobają. Co prawda to nie to samo co z Newtem, ale taka przyjaźń jest też bardzo fajna. ;)
Rozdziały piszesz w bardzo szybkim tempie, więc nie pozostaje mi nic więcej jak czekać na następny. :) Pozdrawiam! :*
oczy mi się same zamykają aaa nienawidzę siebie za to :( to opowiadanie jest tak dobre o Bozinko Kobieto!! I jeszcze raz więcej perspektywy Newta on jest taki cudowny że ojeju!! Jutro jak wstanę dokańczam wszystkie pozostałe rozdziały. Przepraszam, że tak późno się biorę za to opowiadanie, ale czasem tak mam i dopiero za jakiś czas mnie natchnie :D
OdpowiedzUsuńWidzę się z tym cudeńkiem rano więc życzę sobie udanej nocy, a tobie super snów bo za pewne od dawna już sobie smacznie śpisz :D