11 czerwca 2016

Rozdział VIII - Narada

– Okay, czyli ofi­cjalną wer­sję już mamy? – spoj­rza­łem na Minho, a potem na Alby’ego.
Gdy obaj poki­wali gło­wami, usia­dłem na małym drew­nia­nym stołku przez chwilę nic nie mówiąc.
– Wczo­raj zna­leź­li­śmy nowe przej­ście, które pro­wa­dzi do wyj­ścia. Musimy się tam poja­wić poju­trze, a uda nam się opu­ścić Strefę. Tak? – spy­tałem, aby się upew­nić czy dobrze zapa­mię­ta­łem tekst, który mam prze­ka­zać resz­cie Stre­fe­rów na dzi­siej­szej nara­dzie.
– Szkoda, że praw­dziwa wer­sja nie brzmi tak opty­mi­stycz­nie – stwier­dził posęp­nie Alby podno­sząc się z miej­sca.
Dosko­nale rozu­mia­łem, że chło­pak się mar­twi. Z jego podej­ściem do życia nie spo­dzie­wa­łem się, że będzie ina­czej. Nie chciał oszu­ki­wać chło­pa­ków, a jed­no­cze­śnie chciał dla nich jak naj­le­piej. W tej sytu­acji nie mówie­nia prawdy było naj­lep­szym wyj­ściem, co jesz­cze bar­dziej przy­biło i tak będą­cego już w nie naj­lep­szym nastroju Alby’ego. Nie mogli­śmy cze­kać. Stwórcy dawali nam wska­zówki, a my nie mogli­śmy…nie powin­ni­śmy z nich zre­zy­gno­wać.
– Jutro z samego rana pójdę z Tho­ma­sem to spraw­dzić. Może uda nam się dowie­dzieć cze­goś wię­cej o tym nowym miej­scu – powie­dzia­łem spo­glą­da­jąc na przy­ja­ciół.
Wsta­łem i zaczą­łem ner­wowo cho­dzić w te i z powro­tem. Gdy się dener­wo­wa­łem, nie potra­fi­łem usie­dzieć w miej­scu. Jaki­kol­wiek ruch dawał mi względne poczu­cie pano­wa­nia nad sytu­acją. Jak bez­na­dziejna by nie była.
– Co Ty? Z moją nogą już wszystko w porządku. Ja pójdę. Ktoś musi zostać w Stre­fie i trzy­mać chło­pa­ków w ryzach. Ty naj­le­piej się do tego nada­jesz – mruk­nął Minho opie­ra­jąc się o jedną z kolumn pod­trzy­mu­ją­cych dach.
Łyp­ną­łem na przy­ja­ciela spod łba. Dosko­nale wie­dzia­łem dla­czego Minho nie chce, żebym wcho­dził do labi­ryntu. Po pierw­sze moja noga, zaczy­nało mnie już dener­wo­wać to, że wszy­scy trak­to­wali mnie jak kogoś gor­szego. Prze­cież ja tylko nie­znacz­nie kuleję, do cho­lery. Nie jestem nie­do­ro­zwo­jem! A przez ich zacho­wa­nie cza­sami tak wła­śnie się czuje. Wie­dzia­łem gdzie znaj­duje się tajem­ni­cze miej­sce, które udało się nam odkryć. Wie­dzia­łem, że uda mi się wró­cić na czas. Prze­cież nie pod­jął­bym się zada­nia, któ­remu nie spro­stam. Czy im naprawdę tak ciężko to zro­zu­mieć?
– Ja pójdę – powie­dzia­łem sta­now­czym gło­sem, dając tym samym do zro­zu­mie­nia, że nie przyj­muje odmowy.
– Obga­damy to jesz­cze – powie­dział Minho na­dal bacz­nie mnie obser­wu­jąc.
Po chwili spo­waż­niał, a jego twarz przy­brała poważny wyraz.
– Co jest? – spy­tał Alby prze­no­sząc wzrok na chło­paka.
– Myślę o nara­dzie. Nadal nie wiem jak to roze­grać – wes­tchnął Minho – Spo­dzie­wam się naj­gor­szego – dodał z impe­tem kopiąc sto­jące przed nim wia­dro, które słu­żyło za śmiet­nik.
Pojem­nik prze­le­ciał parę metrów, aż osta­tecz­nie ude­rzył z hukiem w ścianę, a jego zawar­tość wylą­do­wała na podło­dze. Na Minho nie zro­biło to nawet naj­mniej­szego wra­że­nia. Usiadł na podło­dze pod kolumną i zaczął bawić się małym scy­zo­ry­kiem, który zawsze nosił przy sobie.
– Jedyne co musimy to prze­ko­nać resztę, że wszystko zaczyna się ukła­dać – mruk­ną­łem ner­wowo prze­cze­su­jąc włosy.
– Tak bo inni na to pójdą, a już szcze­gól­nie Gally i jego ekipa – powie­dział kpią­cym gło­sem Minho – Będą chcieli pozbyć się pro­blemu, a wiesz kogo uwa­żają za naj­więk­szy pro­blem. Nasze kochane rodzeń­stwo i Tere­ske – mruk­nął chło­pak.
– To i tak bez zna­cze­nia. Za trzy dni już nas tu nie będzie. Gally może mówić i robić co chce. My potrze­bu­jemy argu­men­tów. Nie oszu­kujmy się. W obec­nej sytu­acji Stre­fe­rzy wybiorą tych, któ­rzy mogą zaofe­ro­wać wię­cej. My możemy dopro­wa­dzić ich do wyj­ścia, a Gally? Jedy­nie wska­zać domnie­ma­nych win­nych… wła­ści­wie to czego? Prze­cież na razie nikt z miesz­kań­ców Strefy nie odczuł w żaden spo­sób ich obec­no­ści. Jedyne do czego mogą się przy­cze­pić do zła­ma­nie regu­la­minu – powie­dzia­łem i prze­nio­słem wzrok na Alby’ego, szu­ka­jąc potwier­dze­nia moich słów.
– Nie­ko­niecz­nie Newt – wes­tchnął chło­pak – Wia­do­mość, że Malia jest sio­strą Tho­masa roz­nio­sła się po Stre­fie w bły­ska­wicz­nym tem­pie. Oboje prze­żyli noc w labi­ryn­cie, pamię­tają sie­bie, pod­czas gdy część chło­pa­ków na­dal nie zna swo­jego imie­nia. Teresa ma przy sobie lekar­stwo, które ratuje mnie przed śmier­cią, cho­ciaż każdy ugry­ziony przez Bul­do­żercę ginął. Tho­mas stale gada przez sen, a każde z ich trójki przy­naj­mniej raz wspo­mniało o DRESZCZ-u. Uwa­żają ich za szpie­gów. Sądzą, że pra­cują dla Stwór­ców. Sami przy­zna­cie, że ich rela­cja jest dziwna. Tra­fiają tutaj w bli­skim odstę­pie czasu i każde z nich pamięta coś z daw­nego życia. Sam mam co do nich mie­szane uczu­cia, a co dopiero inni – powie­dział Alby i spu­ścił wzrok.
Zerk­ną­łem na Minho, który rów­nież obda­rzył mnie spoj­rze­niem. Z opo­wie­ści Alby’ego wyni­kało, że nasza dwójka wie o wiele wię­cej. Prze­cież to jasne, że Tho­mas, Malia i Teresa pra­co­wali dla DRESZCZ-u. Co wię­cej brali udział w two­rze­niu Strefy. Pamię­tali wię­cej, wię­cej rozu­mieli. Ale Stre­fe­rzy nie wie­dzieli o jesz­cze innej rze­czy. Teraz gra­li­śmy w tej samej dru­ży­nie. Nie mniej, jed­nak uzna­łem, że lepiej będzie, jeśli chło­paki nie poznają całej prawdy. Im mniej wie­dzą, tym lepiej. Szcze­gól­nie w tej sytu­acji. I tak nie darzyli ich nawet cie­niem zaufa­nia, a ta wia­do­mość mogła oka­zać się dla nich szo­kiem, któ­rego nie potra­fi­liby zaak­cep­to­wać. Nie­znacz­nie kiw­ną­łem głową w stronę Minho, a ten odpowie­dział mi nie­mal nie­wi­docz­nym ski­nie­niem. Reszta nie mogła się dowie­dzieć prawdy. Jesz­cze nie teraz.
– Nie róbmy z tego wiel­kiej hecy. Im bar­dziej napom­pu­jemy balo­nik z tym gło­śniej­szym hukiem póź­niej pęk­nie – powie­dział po chwili Minho – Uznajmy, że to zwy­kła narada. Dajmy im wybór, ale dys­kret­nie zasu­ge­rujmy drogę, którą powinni pójść – dodał.
– Mam złe prze­czu­cia – wes­tchnął Alby zer­ka­jąc w stronę okna.
W oddali bez pro­blemu dostrze­głem Tho­masa i Malie. Dokład­nie w tym samym miej­scu w któ­rym ich zosta­wi­łem jakieś pół godziny temu.
– Ufa­cie im, a ja ufam Wam – powie­dział Alby zer­ka­jąc na Minho, a potem dłu­żej zatrzy­mu­jąc wzrok na mnie – Oby­śmy tylko się na tym nie prze­je­chali – dodał wsta­jąc z miej­sca i kie­ru­jąc się w stronę drzwi.
Spoj­rza­łem na Minho i zaklą­łem. Dotych­czas myśla­łem, że Alby jest po naszej stro­nie. Może i mie­li­śmy jakiś posłuch wśród Stre­fe­rów, ale to zda­nie Alby’ego mogło zmie­nić wszystko.
– Wie­dzia­łeś, że to tak wygląda? – spy­tałem nie spusz­cza­jąc wzroku z przy­ja­ciela.
Minho podniósł się z podłogi przez chwilę się nie odzy­wa­jąc. Co w jego przy­padku było jed­no­znaczne z odpo­wie­dzią.
– Wspa­niale – rzu­ci­łem nie kry­jąc zło­ści – Lepiej, żeby Tho­mas miał jakiś plan.

********
Rozmowa z Tho­ma­sem była nie­sa­mo­wi­cie męcząca. Oczy­wi­ście cie­szy­łam się, że mogę spę­dzić tro­chę czasu z bra­tem. Odkąd tra­fiłam do Strefy, roz­ma­wia­li­śmy ze sobą może ze trzy razy. To jasne, że potrze­bo­wa­łam jego bli­sko­ści, cho­ciażby tego, żeby po pro­stu ze mną posie­dział, nawet w mil­cze­niu. Co prawda o tym ostat­nim mogłam tylko poma­rzyć. Tommy naj­pierw mnie wyści­skał, póź­niej zaczął się o wszystko obwi­niać, a na końcu chcąc nie chcąc musia­łam mu opo­wie­dzieć o wszyst­kim co zda­rzyło się w labi­ryn­cie. Przy­naj­mniej mia­łam pew­ność, że chło­pak mnie nie wyśmieje. Co wię­cej dowie­działam się, że też coś podob­nego prze­szedł. Pani Paige odwie­dzała go w snach powta­rza­jąc dobrze znaną nam regułkę. Tho­mas nie wspo­mi­nał nic o dru­gim gło­sie, dla­tego posta­no­wi­łam pomi­nąć ten fakt. Dopóki sama nie wiem o co w tym cho­dziło, nie zamie­rza­łam mu o tym mówić. I tak wystar­cza­jąco się zde­ner­wo­wał.
– I to mnie naj­bar­dziej męczy – wes­tchnę­łam mru­żąc oczy, a po chwili prze­krę­ca­jąc głowę, gdyż pro­mie­nie sło­neczne unie­moż­li­wiały mi nor­malne widze­nie.
Tho­mas wyglą­dał jakby nad czymś inten­syw­nie myślał.
– Nie mam poję­cia o co w tym cho­dzi, ale wiem co czu­jesz. Oni wszy­scy są tu przez Nas. Przez NAS – powtó­rzył akcen­tu­jąc ostat­nie słowo – Nie możesz brać wszyst­kiego na sie­bie, każde z nas zawi­niło. A naj­bar­dziej ten cho­lerny DRESZCZ, który nas w to wplą­tał – mruk­nął Tho­mas.
– DRESZCZ – powtó­rzyłam pod nosem i nagle dosta­łam olśnie­nia – Mam! – powie­działam do sie­bie igno­ru­jąc dziwne spoj­rze­nie Tho­masa – Gdzie jest Tessa?
– Kto?
– Teresa – wyja­śniłam gwał­tow­nie podno­sząc się z miej­sca.
– Widzia­łem ją w oko­li­cach lasu. Spę­dza tam całe dnie, ale o co cho­dzi? – Tho­mas nie krył zdzi­wie­nia.
– Nie ważne. Muszę z nią poroz­ma­wiać – wyja­śniłam i prak­tycz­nie bie­giem ruszy­łam w stronę małego lasu znaj­du­ją­cego się we wschod­niej czę­ści Strefy.
Jak mogłam wcze­śniej o tym nie pomy­śleć. Teresa na pewno będzie mogła mi pomóc, a przy­naj­mniej taką mia­łam nadzieję. W każ­dym wspo­mnie­niu doty­czą­cym tego co działo się poza labi­ryn­tem, widzia­łam też ją. To musi coś zna­czyć. I nasza pierw­sza roz­mowa. Teresa na pewno wie­działa coś wię­cej. Po kil­ku­dzie­się­ciu sekun­dach byłam już koło lasu. Omio­tłam wzro­kiem oko­licę i szybko dostrze­głam bru­netkę sie­dzącą pod wiel­kim dębem.
– Tessa, możemy poga­dać? – spy­tałam nie­pew­nie patrząc na dziew­czynę.
– Jak mnie nazwa­łaś? – Teresa obda­rzyła mnie zasko­czo­nym spoj­rze­niem, ale na jej twa­rzy poja­wił się deli­katny uśmiech.
Wzru­szy­łam ramio­nami. Nie mia­łam poję­cia dla­czego posłu­ży­łam się tym skró­tem. Mam nadzieję, że w żaden spo­sób jej nie ura­zi­łam.
– Kie­dyś tak na mnie mówi­łaś – wyja­śniła dziew­czyna wska­zu­jąc dło­nią miej­sce obok sie­bie.
Tym samym dając mi znak, żebym usia­dła.
– Naprawdę? Nie pamię­tam – wes­tchnę­łam ner­wowo popra­wia­jąc włosy.
Nie mia­łam poję­cia jak mam zacząć tę roz­mowę. Jesz­cze dwa dni temu ska­ka­ły­śmy sobie do gar­deł, a teraz mia­łam zapy­tać ją o tak istotne rze­czy.
– Ja też nie pamię­tam wszyst­kiego, ale nie­które wspo­mnie­nia wró­ciły. Pierw­sze co sobie przy­po­mnia­łam to wła­śnie ten skrót, dopiero potem odkry­łam swoje pełne imię – wyja­śniła dziew­czyna odwra­ca­jąc wzrok.
Pierw­szy raz zro­biło mi się jej żal. Tak, zro­biło mi się żal Teresy. Tej samej, którą jesz­cze nie­dawno uwa­ża­łam za zło konieczne. Prze­cież ona też musiała to wszystko prze­ży­wać. Też tra­fiła do Strefy nie­wiele pamię­ta­jąc. Może za szybko ją skre­śli­łam? Poki­wa­łam głową. Wciąż zasta­na­wia­jąc się nad sfor­mu­ło­wa­niem pyta­nia, które chce jej zadać.
– Pamię­tasz co powie­działaś mi gdy tra­fiłam do Strefy? Że DRESZCZ jest dobry i kie­dyś to zro­zu­miem. Możesz mi to wyja­śnić? – spy­tałam spo­koj­nie przez chwilę patrząc jej pro­sto w oczy.
– Ja… nie wiem jak mam Ci to wyja­śnić. Wcze­śniej po protu to czu­łam, jakby coś zmu­szało mnie, żebym to powie­działa. W gło­wie mia­łam milion obra­zów, i wciąż sły­sza­łam głos, który stale powta­rzał, że DRESZCZ jest dobry. Wydaje mi się, że nie przecho­dzimy przez to bez powodu, że to wszystko ma jakiś ukryty sens – wyja­śniła cicho wzdy­cha­jąc.
– Sły­sza­łaś dziwny głos? – oży­wi­łam się – Ja też mia­łam podobną sytu­ację. W labi­ryn­cie. Oprócz pre­zy­dent Paige, którą na pewno pamię­tasz, sły­sza­łam, a nawet widzia­łam drugą kobietę. Jakąś Rosa­lie…
– Rosa­lie? – powtó­rzyła Teresa przy­gry­za­jąc wargę – Pra­co­wała z nami. Labo­rantka – wyja­śniła Teresa mru­żąc powieki.
– Skąd wiesz?
– Pew­nie mi nie uwie­rzysz, ale… uka­zała mi się. Matko…nie wiem jak to wyja­śnić. Zupeł­nie jak­bym widziała ją w swo­jej gło­wie…
– Tak się składa, że Ci wie­rzę. Prze­szłam przez to samo – wyja­śniłam.
Pierw­szy raz poczu­łam, że coś mnie łączy z Teresą. Praw­do­po­dob­nie w tym momen­cie nie­na­wi­dzi­łam jej odro­binę mniej.
– Czego od nas chce? – spy­tałam.
Liczy­łam, że Tessa dowie­działa się czego wię­cej, niż ja.
– Powie­działa, że wszyst­kiego dowiemy się w odpo­wied­nim momen­cie.
– Cho­lera. Usły­sza­łam dokład­nie to samo – mruk­nę­łam – Ale… chcia­ła­bym Cię spy­tać o coś jesz­cze… – doda­łam.
Cho­lera. Nie mia­łam poję­cia czy powin­nam i czy wła­ści­wie chce się zwie­rzać ze swo­ich uczuć komu­kol­wiek, a co dopiero Tere­sie, jed­nak jeśli była szansa, że cze­goś się od niej dowiem, posta­no­wi­łam ją wyko­rzy­stać.
– Otóż… przy­po­mnia­łam sobie coś… wła­ści­wie cho­dzi mi o dwa wspo­mnie­nia. W obu były­śmy razem… Wiesz, że Newt… no on jest dla mnie ważny – wyją­ka­łam czu­jąc, że zaczy­nają mnie piec policzki – I no. dowie­działam się, że ja chcia­łam go tu umie­ścić. W sen­sie, ani Ty ani DRESZCZ tego nie chcie­li­ście, ba Ty mi to nawet odra­dza­łaś, byłaś pewna, że pani Paige się na to nie zgo­dzi… a ja… nale­ga­łam i dopię­łam swego. Wiesz jaki mia­ły­śmy w tym udział? Dla­czego to my wybie­ra­ły­śmy chło­pa­ków, któ­rzy tu tra­fią? – spy­tałam nie mając poję­cia czy Teresa w ogóle zro­zu­miała coś z tego mono­logu.
Bru­netka na chwile zamil­kła. Praw­do­po­dob­nie ana­li­zu­jąc to co powie­działam.
– Wiem, że pra­co­wałaś w labo­ra­to­rium, tak Cię zapa­mię­ta­łam. Sie­bie widzę stale przy kom­pu­te­rach, albo ślę­czącą nad jakimś papie­rami. Nie wiem. Ale praw­do­po­dob­nie masz rację. To my musia­ły­śmy ich wybie­rać… Ale nie pytaj dla­czego. Nie mam poję­cia. Nie wiem czym się kie­ro­wa­ły­śmy, a tym bar­dziej nie mam poję­cia o co cho­dzi z Twoim Newt’em – powie­działa Teresa obda­rza­jąc mnie smut­nym spoj­rze­niem.
Kiw­nę­łam głową. Czu­łam, że nie kła­mie. Nawią­zała się pomię­dzy nami nić poro­zu­mie­nia. Może to głu­pie, ale czu­łam się lepiej wie­dząc, że Tessa przecho­dzi przez to samo co ja. Nie byłam wyjąt­kowa, ani nie zwa­rio­wa­łam. I ją DRESZCZ nawie­dzał w snach, i o na sły­szała głosy i widziała tę dziwną kobietę. Nie zwa­rio­wa­łam. Przy­naj­mniej na razie.
– Co przy­po­mnia­łaś sobie jako pierw­sze? – spy­tała nagle Teresa patrząc na mnie z cie­ka­wo­ścią.
– Newt’a – wyją­ka­łam czu­jąc, że moje policzki płoną.
Mia­łam nadzieję, że dziew­czyna oszczę­dzi sobie głu­pich komen­ta­rzy.
– A ty?
– Tho­masa – odpowie­działa, a ja par­sk­nę­łam śmie­chem.
Czy tylko mi cała ta sytu­acja wyda­wała się komiczna? Zerk­nę­łam na Teresę, która nie­znacz­nie się uśmiech­nęła.
– Przy­naj­mniej pierw­sze wspo­mnie­nie było miłe. Im dalej tym gorzej – mruk­nę­łam nie kry­jąc roz­ba­wie­nia, a potem wzru­szy­łam ramio­nami.
– Żebyś wie­działa – odparła Teresa na co odpowie­działam jej uśmie­chem.

********
Sta­łem oparty o kolumnę, z uwagą przy­glą­da­jąc się, wcho­dzą­cym do pomiesz­cze­nia chło­pakom. Na twa­rzy żad­nego z nich nie dostrze­głem, nawet cie­nia uśmie­chu. Wszy­scy wyglą­dali na śmier­tel­nie poważ­nych. Zapo­wia­dała się ciężka narada. Nie mia­łem poję­cia czy uda nam się z tego wybrnąć. Po kilku minu­tach sala zapeł­niła się po brzegi. Tra­dy­cyj­nie w pierw­szym rzę­dzie sie­dzieli przed­sta­wi­ciele poszcze­gól­nych zbio­ro­wo­ści. Rzeź­ni­ków, kucha­rzy i tak dalej i tak dalej. Spoj­rza­łem na Minho. Za chwilę trzeba będzie zaczy­nać. Pierw­szy raz dener­wo­wa­łem się przed obradą. Zaw­sze te spo­tka­nia były ważne, jed­nak ni­gdy aż tak bar­dzo. Teraz mie­li­śmy zdecy­do­wać o naszym być, albo nie być.
– Bła­gam Tommy bez żad­nych głu­pot, okay? – spoj­rza­łem na przy­ja­ciela cze­ka­jąc, aż ten mi przy­tak­nie.
– Malia? Teresa? – spy­tałem i od nich ocze­ku­jąc potwier­dze­nia.
Teresa lubiła wyra­żać swoje zda­nia, a Malia. Cóż dzia­ła­nia Malii były nie­prze­wi­dy­walne o czym zdą­żyłem się już prze­ko­nać.
– Cześć! – powie­dział gło­śno Minho wita­jąc Stre­fe­rów – Wiem, że narady zazwy­czaj odby­wają się w innym ter­mi­nie, wiem że godzina też jest wyjąt­kowa, ale wierz­cie mi na słowo, że sytu­acja, też do zwy­czaj­nych nie należy – dodał.
– Minho, purwa. Nie możesz wprost powie­dzieć o co cho­dzi? – mruk­nął Pla­ster krzy­żu­jąc ręce na pier­siach.
– Musimy ucie­kać – powie­dzia­łem sta­now­czo, jed­nak zewsząd roz­le­gły się śmie­chy.
– Tyle to wiemy, geniu­szu – wark­nął Gally wysu­wa­jąc się naprzód.
Był ode mnie sporo wyż­szy, jed­nak i bez tego nie mia­łem pro­blemu by dostrzec żądze mordu w jego oczach.
– Wylak­suj stary – mruk­nął Minho momen­tal­nie znaj­du­jąc się obok chło­paka.
– Poja­wiły się nowe tropy – po raz pierw­szy ode­zwał się Alby – Uspo­kój­cie się i daj­cie nam wszystko wyja­śnić. Mamy coraz mniej czasu – dodał.
Stre­fe­rzy wymie­nili się spoj­rze­niami, jed­nak pomruki i śmie­chy uci­chły.
– Kon­ty­nuuj Newt.
– Zna­leź­li­śmy nowe wska­zówki. Nie zna­cie spe­cy­fiki labi­ryntu, ale coś się zmie­niło. Poja­wiło się nowe miej­sce, różne od wszyst­kiego co jest w labi­ryn­cie. Nie mamy wąt­pli­wo­ści, że to wyj­ście. Podob­nie jak nie mamy wąt­pli­wo­ści, że musimy uciec po jutrze.
– Pojutrze? Jaja sobie robisz? – ode­zwał się Marc, jeden z rzeź­ni­ków z któ­rym nie mia­łem zbyt dobrego kon­taktu.
Łyp­ną­łem na niego spod łba, gotów by w razie czego go uci­szyć, jed­nak Minho mnie powstrzy­mał.
– Nie uwa­ża­cie, że to tro­chę za szybko? Więk­szość z nas ni­gdy nie była w labi­ryn­cie. Nie każdy umie wal­czyć, nie wszy­scy mają kon­dy­cje – stwier­dził Pla­ster omia­ta­jąc wzro­kiem chło­pa­ków.
Kilku z nich potwier­dziło jego słowa kiwa­jąc gło­wami, albo mru­cząc ciche „racja”.
– Zapew­niam, że wszyst­kim uda się dotrzeć do wyj­ścia. Nie musi­cie z nikim wal­czyć. Bul­do­żercy gra­sują w nocy. Nie za dnia. Będzie­cie bez­pieczni – odparł Minho.
– Bez­pieczni? W labi­ryn­cie z Bul­do­żer­cami? – wark­nął Gally – To, że zamier­za­cie słu­chać tego debila – mówiąc to wska­zał głową na Tho­masa – I jego szur­nię­tej przy­ja­ciółeczki i rów­nie porą­ba­nej sio­strzyczki to Wasza sprawa. Ja nie mam zamiaru ginąc za szpie­gów – wrza­snął.
Tho­mas zerwał się z miej­sca i za nim kto­kol­wiek z nas zdą­żył zare­ago­wać Gally obe­rwał pię­ścią w nos. Chło­pak posłał Tommy’emu zabój­cze spoj­rze­nie i odwi­nął się tak, że i Tho­mas teraz trzy­mał się za nos.
– Purwa! Porą­bało Was! – wark­nął Minho pró­bu­jąc ich roz­dzie­lić. Odcią­gną­łem Tho­masa pod­czas gdy Minho i Alby trzy­mali Gally’ego.
– To, że jesteś pie­przo­nym tchó­rzem nie ozna­cza, że możesz decy­do­wać o losach innych! – wark­nął Tho­mas – Nikt Cię nie zmu­sza, żebyś się stąd ruszał. Nie chcesz dać sobie pomóc? Mam to w dupie, ale pozwól innym żyć! – krzyk­nął pró­bu­jąc wyrwać się z mojego uści­sku. Jed­nak jakimś cudem udało mi się posa­dzić go na krze­śle. No i ze spo­koj­nej narady nici. Cho­lera! – zaklą­łem w myślach. Gally rów­nież usiadł, jed­nak na wszelki wypa­dek Minho stał kilka metrów od niego. W razie gdyby chło­pak znowu chciał zaata­ko­wać.
– Wydo­by­li­śmy z Bul­do­żercy kap­sułę. Praw­do­po­dob­nie to klucz, który umoż­liwi nam wyj­ście. Kolejną rze­czą jest nadaj­nik. Wczo­raj wid­niała na nim cyfra: trzy, dzi­siaj jest tu: dwa – powie­dzia­łem uno­sząc nadaj­nik w górę, aby każdy mógł go bez pro­blemu dostrzec. To zawiła histo­ria. Nie musi­cie jej rozu­mieć, ale mamy już tylko dwa dni na ucieczkę! Tho­mas dobrze mówi. Do niczego Was nie zmu­szamy. Ci któ­rzy zde­cy­dują się z nami iść, mają czas na pod­ję­cie decy­zji do jutra. Ci któ­rzy chcą zostać, droga wolna. Zro­zum­cie do cho­lery, że zależy nam, żeby­śmy wszy­scy prze­żyli!
Rozej­rza­łem się po pomiesz­cze­niu. Stre­fe­rzy nie wyglą­dali na prze­ko­na­nych, a wręcz prze­ciw­nie.
– Dla­czego mamy się zgo­dzić? – spy­tał ktoś z końca sali.
– Dla­tego, że nagrodą jest wyj­ście – wark­nął Minho.
– Minho – Alby spoj­rzał na niego z wyrzu­tem – Dla­tego, że to nasza jedyna szansa. Stwórcy ni­gdy nie dawali nam wska­zó­wek, aż do teraz. Wszystko układa się w logiczną całość. Taka sytu­acja może się drugi raz nie powtó­rzyć. Nie możemy zigno­ro­wać zna­ków – wyja­śnił Alby.
– Co jeśli te znaki to pod­pu­cha? Może chcą Nas zabić?
– Gdyby chcieli nas zabić, nasła­liby na nas Bul­do­żer­ców, albo zna­leź­liby inny spo­sób. Nie naro­bi­liby sobie tyle trudu, żeby wysłać nas na pewną śmierć – mruk­nął Minho łypiąc z pod łba na Gally’ego, który pró­bo­wał podnieść się z miej­sca – Zresztą jak mówi­li­śmy, macie wybór.
– Nie mamy żad­nego wyboru idioto! – wark­nął któ­ryś z osił­ków Gally’ego – Odkąd ona się tu poja­wiła – mówiąc to wska­zał głową na Malię – Pudło nie rusza się z miej­sca. Wiesz co to zna­czy! Nie będzie dostaw, zdech­niemy z głodu – wark­nął.
– Dla­czego purwa nie widzi­cie, że to oni są pro­blemem? – wark­nął Gally – Powin­ni­śmy się ich pozbyć. Gdy znikną ze Strefy, wszystko wróci do normy, a pro­blem znik­nie.
– A ten znowu swoje – wark­nął Minho, jed­nak w pomiesz­cze­niu znowu roz­le­gły się poje­dyn­cze potwier­dze­nia.
– Dobra. Dosyć tego! – krzyk­nął Alby – Wyjść. Wszy­scy. Już – wark­nął – Zostają tylko przy­wódcy. I Wasza trójka – dodał zer­ka­jąc na Malię, Tho­masa i Teresę.
Stre­fe­rzy nie­chęt­nie opu­ścili pomiesz­cze­nie. Gally wyszedł jako ostatni splu­wa­jąc na zie­mię, dając tym samym do zro­zu­mie­nia co sądzi o naszym pla­nie.
– Zała­twi­li­ście to na spo­koj­nie. Gra­tu­luję – wark­nął Alby posy­ła­jąc mi i Tho­masowi mor­der­cze spoj­rze­nie.
Cze­kała nas długa roz­mowa.
********
Kolejny roz­dział za nami. Nie jestem z niego spe­cjal­nie zado­wo­lona, ale chcia­łam, żeby coś się dzi­siaj poja­wiło. Jutro cały dzień nie ma mnie w domu, dzi­siej­sze popo­łu­dnie też mam zajęte, dla­tego nie byłam pewna czy uda mi się coś dodać przed ponie­dział­kiem. Ten roz­dział potrak­tujmy jako wstęp do kolej­nego. No nic mam nadzieję, że jakoś przez to prze­brnię­cie. Bar­dzo dzię­kuje za komen­ta­rze, to strasz­nie moty­wu­jące. Odblo­ko­wa­łam, też moż­li­wość doda­wa­nia komen­ta­rzy bez posia­da­nia konta google. Teraz każdy może wyra­zić swoją opi­nię, jeśli ma na to ochotę.: ) Poz­dra­wiam ser­decz­nie i do napi­sa­nia.

15 komentarzy:

  1. Jeszcze nie ochłonęłam po poprzednim rozdziale, a tutaj kolejny. Robi się coraz cieeekawiej. Kurcze, tak strasznie nie lubię postaci Gally'ego... No i rozmowa Malii i Tessy, nie spodziewałam się czegoś takiego, no ale mimo wszystko jestem ciekawa jak ich relacja będzie wyglądać w kolejnych rozdziałach. :)
    Przepraszam, że tak krótko komentuje, ale niestety weszłam tutaj głównie z powodu powiadomienia cię o nowym rozdziale, a jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział to nie mogłam się oprzeć, aby go nie przeczytać, choć nie mam czasu...
    Przy następnym postaram się bardziej rozpisać!
    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
    PS. Zapraszam na nowy rozdział :) http://bigxliar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. <3
      Gally jest okropny, ale jednocześnie jest tak dobrze stworzona postacią, że nie mogłam go pominąć. Był zbyt istotny dla fabuły.
      Rozmowa dziewczyn. Szczerze? Nie planował jej. Wyszła w trakcie pisania. Myślę, że relacja Malii i Teresy do końca pozostanie tajemnicą nawet dla mnie. Z każdym rozdziałem będziemy się o nich dowiadywać więcej. :)
      Jeszcze raz wielkie dzięki i oczywiście wpadnę.
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  2. Yay! Nowy rozdział! Od momentu aż to zauważyłam mam wielkiego banana twarzy!
    Po prostu strasznie bardzo wkręciłam się w tą historię.
    Rozdział jest cudny, ale czegoś mi tu zabrakło...
    Czemu Newt tu ani raz nie rozmawia z Malią?
    Minho też. Nie mów, że zdjął bransoletkę przyjaźni, bo go zabiję.
    Pozdrawiam i całuję
    Koteł ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooooo <3
      Jak miło, że w jakims stopniu mam wpływ na Twój humor. :)
      Wiem, wiem to wyjątek od reguły 'Newtalia' później będzie już w każdym rozdziale. :)
      Haha. Minho. Nadal się śmieje jak czytam o tych bransoletkach. :')
      Sciskam mocno i całuję. :*

      Usuń
    2. Ja wiem, że mój refleks jest świetny, ale zauważyłam błąd.
      Jest to pierwsze słowo, czyli "okay", oni mówili "ogay".

      Usuń
    3. Aniołku...
      Gdzie jest rozdział ja się pytam, bo już doczekać się nie mogę ;*

      Usuń
    4. Kocie.:*
      Prawdopodobnie jutro, ale nie obiecuję. :*
      Pozdrawiam i ściskam mocno. <3

      Usuń
  3. Nieee nie wytrzymam do poniedziałku, strasznie sie wciagnelam, ciesze sie ze znalazlam tem blog <3 Powodzenia w dalszym pisaniu kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej. <3
      Bardzo, ale to bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że zostaniesz że mn na dłużej. :)

      Usuń
  4. Hej! Woow, Twoje opowiadanie jest świetne. Gally... Ech... Nie znoszę go :') Jestem ciekawa, jak się potoczy ta rozmowa.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie :)
    http://nieskonczonamagia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah. Bardzo dziękuję. ;)
      Gally to skończony palant, przynajmniej na razie. :D

      Usuń
  5. Mam nadzieje że dokładnie nie będziesz trzymać się książki i nic się Newtowi poważnego nie stanie wiesz o co chodzi �� (staram się nie spojlerowac innym leku na śmierć)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadłość Newt'a jest kluczowym elementem tego opowiadania. To co się z nim stało, złamało mi serce. Nie wiem czy znów chce przez to przechodzić. :(

      Usuń
  6. Nigdy nie darzyłam sympatią Gally'ego. Ani książkowego, ani filmowego. Nawet 'twojego' również nie. W sumie... co mi się dziwić? Jest ktoś, kto go uwielbia?
    Wracając, Newt i Malia, o mój królu. Liczyłam na coś więcej, ale sam przytulas wywołał na mej twarzy uśmiech! Kolejny rozdział, który umilił mi wieczór i poprawił humor ;)
    No, no, no. Jestem ciekawa co dalej i jak ucieczka z labiryntu. :D Czekam na kolejny rozdzialik! Życzę dużo weny i słonecznego jutrzejszego dzionka! ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda, przytulas był w poprzednim rozdziale... ja czytałam oby dwa dopiero teraz. (Wcześniej nie miałam jakoś czasu na przeczytanie. :/)
      A no i dodając rozdział cudny. ^^

      Usuń

Template by Elmo